Pomiń zawartość →

Tag: Haruki Murakami

Śmierć Komandora (tom 1). Pojawia się idea, Haruki Murakami

Nie mogę napisać, że pierwsza część nowej obszernej powieści Murakamiego mi się nie podobała, bo to tak, jakbym napisała, że nie podobały mi się jego poprzednie wielkie dokonania powieściowe. Tak się bowiem złożyło, że Śmierć Komandora jest zlepkiem tego wszystkiego, co już tak dobrze znamy z Kroniki ptaka nakręcacza, 1Q84 czy nawet z Kafki nad morzem. Nie twierdzę, że jest to wada, bo kocham te książki. Ostrzegam tylko tych, którzy liczą na szokującą nowość, gdyż mogą poczuć się nieco rozczarowani. Jeśli dla kogoś nie liczy się tak bardzo powiew nowości i oryginalności, to wciąż może mieć mnóstwo radości z czytania Śmierci Komandora, która w końcu oferuje to, co japoński pisarz ma najlepszego do zaoferowania. Nagle świat zwalnia, my wraz z bohaterem znajdujemy się na życiowej bocznicy i zawieszeni w czasie, w jakimś odległym miejscu, przyglądamy się dobrze znanym rzeczom z nowej perspektywy.

Komentarz

Płomienie (Burning) – spojlery

Tak czekałam, tak się szykowałam, a tu wielki zawód. Dawno nie odczułam tak boleśnie różnicy między lekturą ulubionej prozy, a nawet najlepszą jej ekranizacją. Koreańska adaptacja opowiadania Murakamiego pt. „Spalenie stodoły” (z tomu „Zniknięcie słonia”) to nudne, męczące, przygnębiające widowisko, jak dla mnie nie mające zbyt wiele wspólnego z dziełami japońskiego prozaika. Owszem, widać tu usilne starania i nawet sam główny bohater jest kreowany na pisarza, będąc jakby kwintesencją wszystkich introwertycznych młodych mężczyzn, których Murakami kiedykolwiek opisał, a jednak dla mnie to zupełnie nie to.

Skomentuj

Na co szczególnie czekam tej jesieni

Mało rzeczy cieszy mnie w życiu aż tak, jak coroczna perspektywa jesiennych nowości książkowych, filmowych i serialowych. Odkąd się zorientowałam, że zazwyczaj już w październiku rozpoczyna się wielki oskarowy wyścig po nagrody, z niecierpliwością czekam na to, czym zaskoczą nas filmowcy. Nie inaczej jest z książkami, a w tym roku akurat z jedną pozycją na która cieszę się tak, że aż mi czasem przed samą sobą głupio (załamię się jak będzie to zła powieść, mówię wam). Jestem pewna, że nie tylko ja zacieram rączki z niecierpliwości, czekając na to co przyniosą najbliższe miesiące, zatem nie odwlekając, prezentuję swoje tegoroczne typy.

Skomentuj

Dreaming Murakami / Śniąc o Murakamim

Jest to wspaniały dokument o czymś, co wydawałoby się, że zupełnie się nie nadaje do przeniesienia na ekran, czyli o pracy literackiego tłumacza. Bohaterką tego obrazu jest pani Mette Holm, która od dwudziestu lat zajmuje się przekładaniem dzieł Harukiego Murakamiego na język duński, głowiąc się nad frazami krótkimi acz tajemniczymi, a nawet zagadkowymi, z których słynie japoński pisarz, a które nie są łatwe w odbiorze nawet dla samych Japończyków. Jestem pewna, że każdy, kto kocha tę prozę, doceni film, gdyż jest on przesiąknięty tą niezwykłą aurą, która emanuje z naszych ulubionych powieści i opowiadań. Sam Murakami się w dokumencie nie pojawia, a jednak jego obecność ciąży nad absolutnie każdym kadrem.

Skomentuj

Haruki Murakami, Zawód: powieściopisarz

Każda nowa książka Murakamiego to dla mnie jak Gwiazdka i urodziny w jednym. Z tej także bardzo się cieszę, nawet jeśli nie jest to fabuła, a zbiór esejów dotyczących pracy autora powieści. To nadal ten sam styl, ten klimat swobodnej pogawędki z kimś skromnym, normalnym i bardzo inspirującym, ten sam przekaz, do którego przywykliśmy przez te wszystkie lata. Japoński powieściopisarz dzieli się z nami przemyśleniami, jakie wysnuł na podstawie trzydziestu pięciu lat wytężonej i efektywnej pracy nad swoimi tekstami. Można potraktować te eseje (a właściwie mini odczyty) jako rodzaj autobiografii, albo jak list do wszystkich przyszłych powieściopisarzy długodystansowych. Jeśli jesteście ciekawi z jakimi niedogodnościami, trudami i profitami wiąże się ta praca, a do tego ciekawi was jakie cechy trzeba mieć by wytrzymać taki katorżniczy wysiłek i presję psychiczną, to zachęcam do lektury.

Komentarz

O czym mówię, kiedy mówię o blogowaniu, czyli ile zawdzięczam Murakamiemu

Nagrałam wczoraj filmik, który ma być zachętą do zapoznania się z książkami, które zdradzają nieco więcej o warsztacie pisarskim i samej osobie wybitnego japońskiego prozaika. Za tydzień ukaże się kolejna pozycja, którą każdy wielbiciel prozy Murakamiego powinien mieć, gdyż Zawód: powieściopisarz ma być zbiorem esejów, które napisał nasz ulubiony autor o swojej pracy. Ten tom na pewno stanie na mojej półce obok trzech innych książek, o których mówię na YT, czyli obok O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, Haruki Murakami i muzyka słów oraz obok Haruki Murakami i jego Tokio. Każda z tych pozycji jest ważna i niezbędna, jeśli chce się w pełni zrozumieć, z czym mamy do czynienia, ale pierwsza z nich zajmuje w mojej wyobraźni miejsce niezwykłe i to jej poświęcę dzisiejszy wpis (choć już wcześniej była o niej notka na Szczerych Recenzjach, to czuję, że nie powiedziałam o niej wszystkiego, co dla mnie istotne).

Skomentuj

Puzzle podróżnicze z kolekcji Beaty Pawlikowskiej

Moja fascynacja Japonią, momentami granicząca wręcz z obsesją, jest wszystkim dobrze znana. Czytam i oglądam japońskie teksty kultury, a teraz nawet układam podróżnicze puzzle zachęcające do zwiedzania Kraju Kwitnącej Wiśni. Uważam, że to świetny pomysł na promocję właśnie tej podróżniczej destynacji, zwłaszcza, że zdjęcia do całej kolekcji zrobiła wspaniała Beata Pawlikowska. Jej nazwisko jest dla mnie gwarancją, że jeśli ona poleca jakieś miejsce, to z pewnością warto tam jechać.

Skomentuj

Yoko Ogawa, Muzeum ciszy

Choć bardzo lubię japońskie klimaty i szukam ich wszędzie, na tę książkę trafiłam przypadkiem. Tak się złożyło, że będzie to kolejna pozycja obowiązkowa w naszym lokalnym DKK. Usiadłam do czytania bez jakichkolwiek informacji na temat autorki, bez oczekiwań, dzięki czemu spotkało mnie kilka miłych niespodzianek. Nie jest to może jakieś przełomowe czy wybitne dzieło, ale jeśli lubicie tajemnicze i dziwne opowieści ociekające metafizyką i japońskością, to Muzeum ciszy w pełni was usatysfakcjonuje. Prawdopodobnie, gdybym wcześniej nie znała powieści Koniec świata i hard-boiled wonderland to bardziej bym się zachwycała Ogawą. Niestety, przy dziele Murakamiego, opowieść o muzealniku na prowincji wydaje się przewidywalna i pozbawiona głębi, co jednak wcale nie przeszkadza cieszyć się jej (nieco tylko wymuszonym i sztucznym) nastrojem.

Skomentuj

Haruki Murakami, Przygoda z owcą (audiobook czytany przez Piotra Grabowskiego)

Wielu poważnych i poważanych krytyków literackich lubi się wyzłośliwiać na temat Harukiego Murakamiego, nazywając go kolejnym Coelho. Przyznam, że rusza mnie to do żywego, nie dlatego, że się z tym nie zgadzam (choć się nie zgadzam), ale jestem tak niepewna swoich sądów, że często myślę, że może mają rację, może, tak jak miliony czytelników na świecie, dałam się nabrać na prostotę języka i tę pozorną głębię. Potem jednak zaraz sobie przypominam o Przygodzie z owcą i wszystkie wątpliwości odchodzą w zapomnienie. Niech sobie mówią mądrale co chcą, ale w głębi serca (a sądzę, że serce, nie mózg czytelnika, jest najlepszym barometrem) czuję, że to jest szczere i dobre, a przy tym naprawdę pomocne pisarstwo. Najbardziej przemawia do mnie zresztą, oczywiście w kontekście coelhonizmu, nie sama treść, ale to, że Murakami w wielu miejscach unika łatwych odpowiedzi na pytania Czym jest owca? lub Kim jest Człowiek-Owca?, pokazując nam raz za razem, że prawda literacka to nie to samo co łatwe odpowiedzi, zgrabne frazesy czy masowe produkowanie cytatów nadających się od razu do udostępniania na Facebooku czy do noszenia na koszulkach. No to sobie wyjaśniliśmy, a teraz do owcy.

5 komentarzy