Zachwycił mnie ten film. Nie spodziewałam się za wiele, prawdę mówiąc myślałam, że siadam do oglądania filmu Arctic, którego zapowiedzi wcześniej widziałam (też z Madsem…
2 komentarzeKategoria: W kinach
Sam zawód pisarza, obrosły w legendy jak żaden inny, wydaje się już być ogromnie kłopotliwym powołaniem, a co dopiero jego żeńska odmiana. Wszak oprócz typowych…
SkomentujMówię poważnie. Przy tym dziele, taki na przykład film jak Jestem legendą urasta do rangi skończonego arcydzieła. Gwarantuję wam, że będziecie w trakcie seansu ziewać…
SkomentujPospieszyłam do kina zwabiona spektakularną metamorfozą Claire Foy i przyznam, że brytyjska aktorka nie zawiodła. Jest jeszcze lepsza niż mogłam podejrzewać, a nawet mam wrażenie, że przerasta cała filmową fabułę, zasługując na coś znacznie lepszego niż mix produkcji o Bondzie, Tożsamości Bourne’a i Mission Impossible. Ale i tak rozrywka to godna, pod warunkiem oczywiście, że się nie nastawimy na ambitny, mroczny kryminał, tylko właśnie na całkiem nielogiczny, ale przyjemny w odbiorze akcyjniak.
KomentarzMarudy niech marudzą, czepiają się chronologii, a najlepiej niech w ogóle nie idą do kina. Całej reszcie polecam Bohemian Rhapsody z całego serca, bo to bardzo wzruszający film o genialnym zespole, w dodatku z najlepszą ścieżką dźwiękową wszech czasów. Gdyby był to film o czymkolwiek innym, nie zachęcałabym wcale, bo obiektywnie nie jest to arcydzieło, ale wszelkie mankamenty odchodzą w zapomnienie przy przytłaczającej sile tej wspaniałej muzyki. Jak dla mnie sama historia zespołu Queen i rozmiar ich talentu są tak ogromne, że nie potrzeba żadnej wymyślnej formy by o tym opowiedzieć. Te nieśmiertelne hity bronią się same i znakomicie uzupełniają dość płytkie i przewidywalne dialogi.
7 komentarzyMimo niepochlebnych recenzji, pospieszyłam ochoczo do kina, może nie na sam film, ale z pewnością na kolejną znakomitą rolę Toma Hardy’ego. Na tę okoliczność nawet po wielu miesiącach zjechałam z gór do samego Wrocławia, a to już z mojej strony wielki wyczyn. Niestety, film okazał się gorszy od moich najgorszych przeczuć. Aż się przykro robiło patrząc na dobrych przecież aktorów, którzy dosłownie nie mieli za bardzo co grać. Poszatkowana, niespójna akcja, jednowymiarowi bohaterowie i suche żarty – oto co zostało mi w pamięci po seansie. W dodatku podejrzanie krótki ten film (podobno najlepsze sceny wycięli), dziwnie przypominający rozbudowany teledysk, a nie ekranowe dzieło. Nie wiem sama czego się spodziewałam? Że niby jak Tom w czymś komiksowym zagra, to będzie to miało głębię Mrocznego Rycerza?
SkomentujNo i stało się. Wreszcie nadeszła długo oczekiwana premiera filmu Kler Wojciecha Smarzowskiego. Dzięki (a nie mimo) ogromnemu sprzeciwowi władz kościelnych i środowisk prawicowych, obraz zyskał gigantyczną darmową reklamę, o czym świadczą tłumy na premierowych pokazach. Daję słowo, że tulu ludzi naraz w kinie nie widziałam od czasu pamiętnej premiery Pięćdziesięciu twarzy Greya. Widać zostały jeszcze w narodzie resztki zdrowego rozsądku, każące nam wszystkim wreszcie spojrzeć w oczy przykrej prawdzie o zepsuciu toczącym polski Kościół. Jeśli możecie, idźcie na Kler jak najszybciej i sami się przekonajcie jaka to ciekawa, ważna i empatycznie opowiedziana historia.
5 komentarzy