Pomiń zawartość →

Tag: Karl Ove Knausgård

Moja walka 6, Karl Ove Knausgård

To już ostatni tom z obszernego cyklu powieści, w których norweski pisarz kreuje głównego bohatera na swoje podobieństwo i pozwala wierzyć czytelnikowi, że oto poznajemy całą prawdę o jego życiu. Cykl wywołał sensację nie tylko w Skandynawii, ale i na całym świecie, poważnie przesuwając granice tego, o czym można i wypada pisać. Nie ukrywam, że przez lata ja także należałam do wiernych fanek Knausgårda, co zmieniło się radykalnie w zeszłym roku, po przeczytaniu jego cyklu Cztery pory roku, po którym autora, a raczej narratora, wręcz znienawidziłam za sposób, w jaki opisał chorobę żony. Po lekturze Lata posunęłam się nawet do sprzedania wszystkich tomów Knausgårda (w tym pięciu Mojej walki), by zawarta w nich negatywna energia nie sączyła mi się już z książkowych półek. Mimo tego jednak kupiłam szósty tom Mojej walki, w dodatku przedpremierowo, licząc na to, że coś się odmieni w wielkim zakończeniu. Nie żałuję tej trzydziestogodzinnej lektury, bo wreszcie ostatnie części układanki znalazły się na swoim miejscu, jednak nie było to przyjemne doznanie, a o samym autorze/narratorze mam jak najgorsze zdanie.

8 komentarzy

Karl Ove Knausgård, Lato

Najpiękniej ilustrowany tom (obrazy Anselma Kiefera), który czytało się najtrudniej. Nie czułam zupełnie, że jest to zamknięcie cyklu, nie spłynęły na mnie z tych stron żadne rewelacje na temat ojcostwa, ale za to spotkałam się tak blisko, jak tylko można z pisarzem i muszę przyznać, że momentami czułam, że jest to niechciana bliskość. Lato to tom, w którym nasz bohater przestał zupełnie zadawać sobie trud pisania z myślą o córce i powrócił do swojego ulubionego tematu, czyli do siebie samego. Części zawierające hasłowy leksykon wiedzy wszelakiej (Zraszacze ogrodowe, Koty, Mewy, Nietoperz) to tylko preteksty do kolejnych wycieczek tak dobrze nam już znanego dzieciństwa pisarza, w którym ten zanurza się z masochistyczną radością roztkliwiania się nad sobą. A gdy przechodzimy do relacji ze współczesnego dnia codziennego pisarza zbliżającego się do pięćdziesiątki, możemy zupełnie zapomnieć o czym były poprzednie części tego cyklu. Jednocześnie jest to część najważniejsza, z której dowiadujemy się jaką wartość, ale i jaką cenę ma radykalna, surowa szczerość autora Mojej walki.

Skomentuj

Karl Ove Knausgård, Wiosna

Zaczyna się od pewnego rodzaju ulgi, że oto, zamiast encyklopedycznego wyliczenia rzeczy ważnych i mniej ważnych na świecie, autor zdecydował się wrócić do tego, za co go pokochaliśmy na samym początku, czyli do bezpośredniej, zwartej, szczerej formy Mojej walki. Nie wiem jak jest z innymi, ale u mnie krótsze fragmenty zawsze wymagają większego skupienia, czuję, że jako czytelnik, muszę włożyć więcej wysiłku niż przy długich i zwartych tekstach. Dlatego też Jesień i Zima, choć przyniosły wiele nowego materiału do rozmyślań, także mnie bardzo zmęczyły. Tym razem wchodzimy gładko w coś, co znamy, ale ta łatwość jest pozorna, bo autor pokazuje nam siebie od takiej strony, jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Po tym tomie tylko najwytrwalsi będą w stanie mówić o Knausgårdzie z sympatią, a bardziej wrażliwi mogą zacząć podzielać opinię hejterów o tym, że norweski pisarz jest najbardziej samolubnym bucem na świecie.

Skomentuj

Pożegnanie zimy (Zima Karla Ovego Knausgårda, seriale Fortitude i Cardinal)

Dzisiaj pierwszy dzień astronomicznej wiosny i z tej okazji piszę o zimie. Może i przewrotnie, ale jakoś sposobów na celebrowanie wiosennych klimatów nam nie brakuje, a zimowych i owszem. Osobiście lubię w pierwszy dzień wiosny czytać Mistrza i Małgorzatę oraz Skamandrytów (z oczywistych względów), ale do niedawna nie miałam żadnych rytuałów dotyczących wczuwania się w zimowatość. Zmieniło się to dopiero gdy zamieszkałam w starej kamienicy, przez co mam przez pół roku w mieszkaniu temperatury niemal arktyczne. Nagle zapragnęłam historii jeszcze mroźniejszych, o ludziach, którym przyszło zmagać się z żywiołem większym niż mój lekki, hartujący ciało i umysł chłodek w łazience :). Dzięki opowieściom takim jak dzisiaj opisywane, lżej mi było także tej odchodzącej zimy, choć była długa, smutna i mroczna.

Skomentuj

Na co czekam najbardziej w 2017 roku

Od początku stycznia wszyscy zamieszczają listy filmów, seriali i książek mających się ukazać w tym roku, których premiery napawają ich szczególną radością i z którymi wiążą wielkie nadzieje. Ja swój największy prezent dostałam kilka dni temu z premierą mini serii Taboo z Tomem Hardym, ale pomyślałam, że przecież rok jest długi i wiele dobrego (a prawdopodobnie nawet obiektywnie lepszego niż ten serial) jeszcze mnie spotka jako widzkę i czytelniczkę. Oto zatem kilka pozycji,na myśl o których radośnie przebieram nóżkami ze zniecierpliwienia i dosłownie odliczam dni.

2 komentarze

Karl Ove Knausgård, Moja walka. Księga 5

Ten tom wielkiej opowieści norweskiego pisarza będzie zapewne zapamiętany jako najmniej przyjemny w lekturze, bo mówiący najwięcej o bardzo nieprzyjemnym autorze, będącym jednocześnie bohaterem snutej przez siebie opowieści. Nie czyta się tego łatwo, nie wpadniecie raczej w hipnotyczny trans jak przy pierwszym czy trzecim tomie. Tym razem sama bardzo utożsamiałam się z tytułem, bo żeby wchłonąć te 800 stron, musiałam stoczyć ze sobą trudną walkę. Myślałam, że nasz bohater bardziej odpychający, nieprzyjemny i irytujący niż w tomie czwartym już być nie może, ale bardzo się pomyliłam. Na tom piąty przypadają lata, które młody Knausgard spędził w Bergen, studiując, podejmując liczne zajęcia zarobkowe i oczywiście wiążąc się z kolejnymi kobietami. Pijaństwo, hulanki, mrok, a przede wszystkim nuda, zdominowały tę część, ale i tak mimo wszystko gorąco zachęcam do lektury, gdyż tu właśnie uwieczniony jest moment stawania się prawdziwym pisarzem.

Skomentuj

Karl Ove Knausgård, Jesień

Ta książka wywołała u mnie szerokie spektrum emocji, od znudzenia i obrzydzenia po totalny zachwyt. Nie spodziewałam się tego po pisarzu, którego wydawało mi się, że już całkiem dobrze poznałam. Odkąd Moja walka ukazała się po polsku, zaczytuję się w jej dzikiej szczerości i okrutnych samosądach, ale na tego rodzaju eksperyment literacki nie byłam gotowa. Dałam się zwyczajnie zwieźć rozpoczynającym ten zbiór tekstów pozytywnym nastrojom i tekstom na okładce, obiecującym pozytywną wizję ojcostwa. Weszłam w to miękko jak do brodzika, a tam niespodziewani głębiny i skały. Po skończonej lekturze, która jak na coś tak z pozoru sielskiego, porządnie mnie przeczołgała, pomyślałam, że to wspaniale, że jest taki pisarz, który jeszcze może wzbudzać takie emocje. Ciekawe, czy inni czytelnicy mają podobnie?

2 komentarze

Karl Ove Knausgård, Moja walka. Księga 4

Gdy pojawia się kolejna część Mojej walki, już od momentu odebrania przesyłki z poczty, moje życie zamiera. Dopóki nie dotrę do ostatniej strony, nie ma dla mnie ważniejszej rzeczy niż to, co autor ma mi tym razem do przekazania. Te książki to już nawet nie światełka w tunelu, ale wielkie latarnie pulsujące w mroku czytelniczych płycizn. Tym razem lektura okazała się szczególnie wymagająca. Z wieloma faktami opisywanymi przez Knausgårda będzie mi jeszcze długo ciężko się pogodzić. Jak to, mój ulubiony pisarz był samolubnym, gburowatym, zadufanym w sobie pijakiem? Pracując jako nauczyciel podkochiwał się w trzynastolatce i upijał się do nieprzytomności z rodzicami swoich uczniów? Że jeszcze do tego ma nieuzasadnione poczucie własnej wyższości nad innymi i przekonanie o powołaniu do bycie wielkim pisarzem? Nie łatwo być czytelnikiem tego chmurnego Norwega i nie zdziwię się jeśli po tym tomie liczba jego fanów drastycznie zmaleje.

Komentarz

Michael Booth, Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych

Jako osoba permanentnie niezadowolona z otaczającej mnie rzeczywistości, wiecznie rozważam emigrację. Przedmiotem moich wyjazdowych fantazji jest najczęściej Japonia, ale gdy tylko przypominam sobie o niemożności nauczenia się języka japońskiego, rozmarzam się na temat Norwegii i Szwecji. Myślę, że na przykład w takim Oslo czułabym się całkiem swojsko skoro większość miasteczka, z którego pochodzę już tam jest. Mój głód ładu, dyscypliny, spokoju i nowych wrażeń został jeszcze dodatkowo podsycony przez książkę Michaela Bootha.

3 komentarze