Całą treść tej powieści jest mi bardzo bliska, gdyż przez moje własne lata wegetarianizmu przekonałam się na własnej skórze jak mocno odmowa robienia czegoś dokładnie…
SkomentujTag: weganizm
Bałam się sięgnąć po tę książkę i jestem pewna, że wiele osób nie chce jej przeczytać z podobnego powodu co ja. Sądzę, że każdy weganin, czy ogólnie osoby, którym los zwierząt nie jest obojętny, mają za sobą już kilka filmów na temat chowu przemysłowego zwierząt, wiedzą jak wyglądają rzeźnie i co się w nich dzieje lub jak przebiega polowanie. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że zwierzęta odczuwają emocje oraz z tego, jak wiele antybiotyków i hormonów zawiera ich mięso, przez co bardzo szkodzi naszemu zdrowiu. Ilość negatywnych emocji i cierpienia jaką jest w stanie wchłonąć jedna osoba ma swoje granice (o czym ostatnio coraz częściej się przekonuję) i zwyczajnie nie mamy ochoty czytać kolejnej książki epatującej ogromnym bólem, krzywdą i ogólnie czystym złem. Piszę ten wstęp po to, by uspokoić potencjalnych czytelników, gdyż Polskie mięso nie jest jednym z tych testów na temat weganizmu, które agresywnie walą między oczy obrazami zwierzęcej agonii. Autor nie jest też bojowym propagatorem diety bezmięsnej (a przecież mógłby być), nie doświadczycie podczas lektury piekła zwierzęcego holocaustu, zatem pod tym przynajmniej względem można się poczuć bezpiecznie i zasiąść do czytania. Gorzej jeśli jesteście bardziej wrażliwi na krzywdę ludzką, gdyż o tej jest tu chyba nawet więcej niż o cierpieniu braci mniejszych. To jeszcze słabo brzmiące przesłanie, ale weganizm jest tak samo ruchem w obronie zwierząt, co wyborem życiowym mającym na uwadze dobro ludzi.
KomentarzZacznę przekornie, bo od wyznania, że nie jestem wielką fanką książek kucharskich. W obszernych zbiorach przepisów nigdy nie podobały mi się rygorystyczne listy składników oraz konieczność odmierzania mąki, cukru czy oleju w gramach i mililitrach. Te wszystkie ceregiele to nie dla mnie. Zresztą całe życie towarzyszyło mi poczucie, że spożywczo i tak sobie poradzę, jako córka i wnuczka tradycyjnych polskich gospodyń, od wczesnego dzieciństwa przyuczana (a czasem przymuszana) do poznawania tajników kuchni polskiej i robienia wszystkiego od podstaw. Nawet przejście na weganizm nie zmieniło mojego przekonania, a nawet je umocniło, gdyż jeśli ktoś całe życie lepił pierogi, kroił wymyślne sałatki i warzył wieloskładnikowe zupy, to z pewnością poradzi sobie i z szukaniem dla każdej potrawy wegańskich zamienników (ależ byłam z siebie dumna gdy samodzielnie wpadłam na to jak zrobić wegańską zasmażkę czy beznabiałowe pierogi ruskie). W te wakacje jednak przekonałam się do książek kucharskich, właśnie za sprawą Vegano Italiano. Dla mnie to prawdziwy przełom.
SkomentujDo niedawna całkiem dobrze sobie radziłam bez zamienników mięsa, których, poza cieszących się złą sławą kotletów sojowych, na polskim rynku praktycznie nie było. Jestem jedną z tych osób na diecie roślinnej, która nie musi udawać, że jest po staremu, a warzywa mogą wyglądać na moim talerzu jak warzywa, a nie kiełbasa, bym zjadła je ze smakiem. Jednak nawet ja od czasu do czasu wybierałam się na wegańskiego burgera, a nawet zdarza mi się kupić gotową wegańską pizzę z Lidla (aż dwa razy mi się udało, zanim wszystko wykupili), tak przez wzgląd na sentymentalną pamięć smaków z młodości. Wszystko to jednak nic przy Bezmięsnym Mięsnym! Gdy tylko spróbowałam ich burgera, przepadłam z kretesem. Teraz i ja dołączam do grona wegańskich fanów zamienników mięsa.
3 komentarzeOd jakiegoś czasu myślę o tym, żeby założyć nowego bloga, poświęconego tylko sprawom wegetariańsko-wegańskim, zdrowiu, ekologii i zwierzętom. Sądzę, że dobrze byłoby rozdzielić standardowe notki o książkach i filmach od wpisów bardziej subiektywnych, osobistych, praktycznych i takich z życia. Problem mam tylko z nazwą, więc jeśli przychodzi wam coś ciekawego do głowy, to piszcie w komentarzach :)
SkomentujStało się! Obejrzeliście What the Health, Cowspiracy, Mieszkańców Ziemi lub przeczytaliście China Study i doszliście do wniosku, że chcielibyście przestać jeść mięso i nabiał. Bez względu na to, jakie są wasze powody (czy robicie to z troski o dobro zwierząt, własne zdrowie czy przyszłość naszej planety), chciałabym jakoś pomóc w stawianiu pierwszych kroków, które mogą być trudne, gdy nie wiadomo, od czego zacząć. Od lat rodzina i znajomi zapytują mnie o to, co właściwie jem, a ostatnio także, co mnie bardzo cieszy, pojawiają się w komentarza na blogu pytania o to, od czego właściwie zacząć. Choć nie jest to blog dietetyczny, to jednak promocja weganizmu jest moją pasją (a raczej czymś, od czego nie mogę się powstrzymać), którą po prostu muszę się dzielić z innymi. Dlatego też tak często piszę o filmach i książkach go promujących, a teraz także nagrałam filmik na YT, który ma być początkiem serii praktycznych wskazówek, jak zacząć bycie weganinem lub wegetarianinem. Nie zamierzam zalać was potokiem dziwnie brzmiących nazw owoców czy zbóż, nie podam fikuśnych przepisów na egzotyczne lub drogie dania, ale za to podpowiem jak szybko, sprawnie i oszczędnie stworzyć w kuchni coś wegańskiego.
6 komentarzyOstatnio ujawniłam swoją wegańską tożsamość, co zostało bardzo mile przyjęte, zatem kontynuując tematykę wegepropagandy, opowiem, co robiłam w ten weekend. Wybraliśmy się (z Darkiem i Wojtkiem) na Vegan Summer Festival do Berlina i zapewniam, że był to bardzo dobry pomysł na zakończenie lata. Piszę o tym, bo wiem, że w Polsce także są coraz częściej organizowane podobne wydarzenia i jeśli akurat coś takiego wegańskiego wydarzy się w waszej okolicy, zachęcam byście się tam wybrali.
SkomentujMam bardzo duży problem z tym filmem, obejrzenie go kosztowało mnie wiele negatywnych emocji, a jeszcze więcej nerwów przyniosło czytanie tego, co opowiadają o nim aktorzy. Piszę jednak, bo przesłanie Okja jest ważniejsze niż mój dyskomfort psychiczny. Reżyser bardzo docenianego Snowpiercera Joon-ho Bong stworzył kolejny dystopijny obraz przesiąknięty zarówno horrorem jak i czarnym humorem, który dla jednych może być uważany za mroczną wizję niedalekiej przyszłości, a dla innych (na przykład dla świadomych wegetarian i wegan) jest niemal dokumentalnym zapisem rzeczywistości, w której zysk wielkich korporacji z jednej strony oraz naiwność i hipokryzja mięsożernych konsumentów z drugiej strony, przekładają się na niewyobrażalne cierpienia wrażliwych, pięknych i inteligentnych ssaków takich jak krowy czy świnie. To film o tym jak wielkim złem jest chów przemysłowy i jego diabelskie wykwity, czyli farmy przypominające obozy zagłady. Jest to też obraz poświęcony temu, że pieniądz jest współczesnym bogiem i jeśli coś się opłaca to jest także do przyjęcia z moralnego punktu widzenia. Niestety jest to także produkcja ośmieszająca wszelkiego rodzaju ekoterrorystów walczących o prawa zwierząt. Poza tym wszystkim jednak Okja to wspaniały film przygodowy z fantastycznie wygenerowaną komputerowo tytułową bohaterką, który może się spodobać nawet starszym dzieciom, nie tylko ich rodzicom.
KomentarzO netfliksowej serii Chef’s Table już pisałam, ale pierwszy odcinek nowego sezonu zasługuje na osobną uwagę. Jeśli, tak jak ja, uwielbiacie dokumenty o gotowaniu, ale razi was widok mięsa, a często nawet bardziej nachalne, wybujałe ego szefów kuchni, będące w centrum ich własnych zainteresowań, to na pewno pokochacie odcinek z Jeong Kwan. To nie jest rzecz o pokarmie dla ciała, a o pokarmie dla duszy. Zapewniam, że weganie mogą oglądać spokojnie. Ani razu nie skoczy wam tu ciśnienie na widok krwawej kuchennej jatki, no chyba że jakoś szczególnie współczujecie także warzywom i reszcie zieleniny :)
Skomentuj