Choć ten film obejrzałam już kilka tygodni temu, do dziś nie mogę wyrzucić go z pamięci. Nie poraża epickim rozmachem, nie jest widowiskowy i raczej nie zapamiętacie jego ścieżki dźwiękowej. Jest to jednak jeden z najbardziej przejmujących filmów o sporcie, jakie widziałam i Was też zachęcam do jego obejrzenia. Bleed for This to opowieść oparta na faktach. Jej głównym bohaterem jest Vinny Pazienza, światowy mistrz boksu, który zasłynął najbardziej spektakularnym powrotem na ring ever. Zapewniam, że patrząc na jego dokonania, poczujecie się malutcy i zawstydzeni swoją gnuśnością, ale też tak mocno jak nigdy uwierzycie w to, że amerykański sen się spełnia. Oto jedyna w swoim rodzaju historia od kaleki do mistrza świata.
SkomentujTag: filmy biograficzne
Joy to film, który nie ma litości dla widzów. Bohaterka ma tak bardzo w życiu pod górkę, zawsze jej wiatr w oczy i pupa z tyłu, a finał jest tak mało pokrzepiający i rozładowujący to całe zgromadzone przez dwie godziny napięcie, że moje odczucia po seansie były takie, jakbym przez cały ten czas patrzyła na podpiekanie Jennifer Lawrence na wolnym ogniu lub na posypywanie jej ran solą, po czym na samym końcu ktoś dałby jej szklankę wody. Coś jest nie tak z proporcjami tej mega amerykańskiej tragikomedii i nawet dziwaczne indywidua z oglądanej przez matkę głównej bohaterki telenoweli nic tu nie pomogą. Nowego dzieła Davida O. Russella nie ogląda się z zaciekawieniem, ani nawet z przejęciem (bo w końcu temat ważny), a jedynie z narastającą, pulsującą frustracją, która zupełnie niczemu nie służy.
KomentarzNaprawdę cieszy mnie fakt, że powstał kolejny film poświęcony tak ważnemu tematowi. Każda odmienność jest społecznie bolesna, a już naprawdę trudno mi sobie wyobrazić co musi czuć ktoś, kto urodził się w nieswoim ciele, przez co świadomość nieodpowiedniej płci boli go w każdej sekundzie życia. Nigdy dosyć rozmowy na temat tego, jak pomóc innym, wykluczonym. Jak większość widzów, doceniam także artystyczną tematykę, a już szczególnie malarstwo, umiejętnie pokazywane na ekranie. Niestety, oglądając Dziewczynę z portretu, miałam wrażenie, że żadnemu z poruszanych tematów nie poświecono odpowiedniej uwagi, a wizualne fajerwerki nie są w stanie odwrócić naszej uwagi od faktu, że patrzymy na kolorową wydmuszkę.
SkomentujTa osobliwa biografia Briana Wilsona, lidera zespołu The Beach Boys, jest przede wszystkim niesamowitym hołdem złożonym artyście, o którego geniuszu niekoniecznie wszyscy dobrze wiedzieliśmy. Mnie osobiście muzyka wspomnianego zespołu, którego szczyt popularności przypadł na lata 60., czyli na długo przed moimi narodzinami, do tej pory kojarzyła się z bardzo lekkimi, letnimi przebojami, pozbawionymi głębszej treści. Po obejrzeniu filmu już wiem, że The Beach Boys, a szczególnie komponujący ich przeboje Wilson, byli mistrzami w swojej klasie, innowatorami, niedocenionymi przez współczesnych.
SkomentujChoć kultowy już (mam wrażenie, że w Polsce szczególnie) Zimbardo zdaje się przyćmiewać sławą i wiedzą resztę współczesnych psychologów, kino upomina się także o inne postaci świata nauki o ludzkim zachowaniu i o inne problemy niż to, co wyprawiali w piwnicach stanfordzcy studenci. Osobiście uwielbiam takie filmy jak Eksperymentator i chociaż już nie studiuję psychologii (jak połowa Polaków poniżej trzydziestki też miałam taki epizod), to jednak chętnie się o niej uczę z książek i filmów. Chyba jestem jednym z tych typów, którzy wolą szkołę życia i mniej sformalizowaną edukację. Kino i literatura nauczyły mnie wszystkiego, co wiem na przykład o związkach, sztuce, zwierzętach czy prowadzeniu domu, więc myślę, że spokojnie w kwestii psychologii mogę się zdać na filmy. Przyjemniejsze to niż suche podręczniki i ciekawsze. Ostatnio było o zaburzonej bohaterce Welcome to Me, wkrótce napisze o zaburzeniach psychicznych bohatera Love&Mercy, a dziś Eksperymentator.
SkomentujTyle czekania i takie rozczarowanie! Jak nigdy, nawet się starannie przygotowałam do seansu, oglądając wszystko co wcześniej nakręcono o bliźniakach gangsterach, w tym dość nudną fabułę, bardzo specyficzny dokument (autorstwa pana, który cały czas powtarzał, że jest oficjalnym biografem braci Kray) i niespodziewanie dobry i klimatyczny drugi sezon Whitechapel (naprawdę polecam). Gdy już zatem usiadłam w fotelu kinowym, nie mogłam uwierzyć, że z tak medialnej rodzinnej historii można było zrobić coś tak pozbawionego emocji, a nawet groteskowo śmiesznego i to w złym sensie, gniota. Najbardziej przykre jest jednak to, że nawet ci, którzy pisali o tym, że co prawda film słaby, ale Tom Hardy w podwójnej roli wspaniały, kłamali (choć pewnie w dobrych intencjach). Zapewniam, że brytyjski aktor nie ma większej fanki ode mnie, a jednak już po godzinie miałam ochotę wybiec z kina i już nigdy nie patrzeć na tę wykrzywioną w przesadnych grymasach twarz. No przeholował chłopina.
7 komentarzyNie jestem wielką fanką twórczości Amy Winehouse (ani w ogóle jakiejkolwiek muzyki), ale nawet ja jestem w stanie docenić jej niesamowity głos. Bardziej jednak niż urok piosenek, licznie prezentowanych w filmie Asifa Kapadii, doceniłam osobę kryjącą się za tym olbrzymim talentem. Oglądamy oto dziewczynę znajdującą się w tragicznym położeniu, nie mającą właściwie szans na szczęśliwe zakończenie. Zakładniczka wielkiego daru, głosu który dostała od natury i wspaniałego jazzowego gustu muzycznego, nie została jednocześnie wyposażona w osobowość, która byłaby w stanie unieść to, co się z tym wiąże. Wszystko było przeciwko niej, media, mężczyźni jej życia i ona sama. Film Amy to kolejna cegiełka budująca współczesną mitologię wielkich artystów zmiażdżonych przez kochający je świat.
2 komentarzeWbrew temu co można by sądzić na podstawie tytułu, nie jest to wcale film o żonie wielkiego dziewiętnastowiecznego krytyka sztuki Johna Ruskina, ale bardziej o nim samym widzianym oczami młodej dziewczyny, która miała pecha być mu poślubioną. Samej Effie jest tu paradoksalnie bardzo niewiele, choć występuje praktycznie w każdej scenie. Podejrzewam, że to za sprawą grającej ją Dakoty Fanning Euphemia jest wycofaną, niezbyt rozgarniętą, wiecznie zdziwioną i w sumie zupełnie nieciekawą kobietką (o twarzy dziesięcioletniego dziecka). Pomimo jednak tej niefortunnej kreacji, warto film obejrzeć, ponieważ na tle ostatnio wyprodukowanych obrazów poświęconych wielkim malarzom i ich sztuce, jest jak powiew świeżego powietrza. Effie Gray zyskuje szczególnie przy porównaniu z zeszłorocznym Turnerem. No i mamy tu wspaniałą Emmę Thompson na osłodę, a do tego weneckie kanały i zapierające dech w piersiach szkockie krajobrazy.
2 komentarze