Podobnie jak w 1984 George’a Orwella, czyli w dziele, którego fantastyczne przepowiednie dotyczące przyszłości od lat już sprawdzają się w rzeczywistości i to z zadziwiającą dokładnością, w 1Q84 również mamy do czynienia z inwigilacją na szeroką skalę. Zamiast jednak Wielkiego Brata, bohaterów japońskiej powieści obserwują Little People. Stanowią oni tajemniczy wytwór wyobraźni członków pewnej sekty religijnej, która staje się nieoczekiwanie ważnym elementem opowieści snutej przez zbiegłą ze zgromadzenia nastolatkę.
Oprócz młodej i pięknej autorki, wśród głównych bohaterów spotkamy także Tengo, trzydziestoletniego nauczyciela matematyki, oraz Aomame, trenerkę sztuk walki i masażystkę. Ich historie w wymyślny sposób przeplatają się, zazębiają i uzupełniają, mimo iż toczą się dosłownie w dwóch różnych świtach.
Podobnie jak w przypadku każdej powieści Murakamiego, także w 1Q84 zachwyciła mnie ogromna czułość i sympatia narratora w stosunku do opisywanych bohaterów. Nawet najbardziej dziwne i okrutne poczynania, mają tu swoje wyjaśnienie, a do wszystkiego podchodzi się tak, jakby zło było tylko kolejnym obiektywnym faktem, taką przeciwwagą dla dobra.
Uważam, że bardzo dobrze zrobił opowieści jej ogromny rozmiar. Dzięki temu, że zaplanowano trzytomową epopeję, możemy dogłębnie poznać prywatne życie bohaterów i w pełni nasycić się tą wszechogarniającą, ciepłą i intymną atmosferą. Osobiście sądzę, że to opisy codziennych, błahych czynności, a nie tworzenie fantastycznych, alternatywnych światów, najlepiej wychodzą japońskiemu pisarzowi. Tengo przygotowujący proste potrawy, poprawiający teksty czy gawędzący po seksie ze swoją kochanką. Aomame oddająca się codziennej gimnastyce, pijąca na balkonie kakao czy też pozbywająca się ze swego otoczenia wszelkich zbędnych rzeczy. To właśnie dla takich scen przebijam się przez setki stron 1Q84, poruszających głównie wielkie i ważne kwestie takie jak przemoc wobec kobiet, sekty religijne, dziecięce traumy, fanatyzm oraz moralne granice wymierzania sprawiedliwości. Może jestem płytka, ale naprawdę małe cząstki osobistych historii, okruchy codzienności wyalienowanych i zadumanych Japończyków, obchodzą mnie bardziej niż szeroka perspektywa społeczna czy wielki obraz całości.
1Q84 jest warte polecenia również z tego względu, że pojawia się tu po raz kolejny znany z Kroniki ptaka nakręcacza pan Ushikawa, czyli mój ulubiony czarny charakter. Tym razem jest on ważną pierwszoplanową postacią, o której życiu i przeszłości możemy się więcej dowiedzieć. Ushikawa nie zawiedzie swoich (pełnych podziwu dla jego spaczonej osobowości) fanów. Odrażający wielkogłowy człowieczek w wymiętym ubraniu nadal obwąchuje i nasłuchuje, tropiąc swoje ofiary niczym ogar piekielny, w każdej chwili wykazując się swoją najcenniejszą sprawnością, czyli umiejętnością cierpliwego, dokładnego i niespiesznego drążenia spraw. Każdy czytelnik, który postanowi zmierzyć się z trzytomowym dziełem Murakamiego, również powinien posiadać tę cechę, ponieważ śledzenie opisanych tu historii zdecydowanie nie jest zajęciem dla niecierpliwych.
[…] się pewno po co w takim razie sięgać po nagranie 1Q84. Przede wszystkim warto moim zdaniem usłyszeć jak pewne kwestie z tej książki brzmią […]
Witam
Skończyłam właśnie czytać 1Q84 i muszę przyznać, że jestem trochę zła na Murakamiego. Nie sądziłam, że Ushikawa skończy w taki sposób. Że Tamaru pośle go na dno morza. Chyba nie zasłużył na taki los. Podczas jego rozmyślań na temat swojej przeszłości, gdy myślał o swoich córeczkach, miałam nadzieję, że ten czarny charakter ulegnie wewnętrznej przemianie. No cóż, nie ja jestem autorką, ale Murakami. Mimo wszystko szkoda. I jeszcze jedno – nie wiem, ale takie mam odczucie, że książka jak dla mnie skończyła się zbyt banalnie. Uciekli z tego tajemniczego świata, zatrzymali się w hotelu i patrzyli na jeden księżyc. Liczyłam na trochę tajemnicy. No, ale może się czepiam
A propos Murakamiego. Oglądałam ostatnio Norwegian Wood i muszę przyznać, że o ile dobrze pokazali Naoko, tak spłycili postać Reiko. A przecież to ważna osoba w powieści.
Pozdrawiam
Dziękuję za kolejny ciekawy komentarz
Ushikawa to jedna z moich ulubionych postaci i za każdym razem gdy czytam tę powieść, inny aspekt jego osoby zwraca moją uwagę. Przykro, że zginął, ale u Murakamiego żadna postać nie ginie naprawdę, bo jej klon przecież pojawi się zaraz w kolejnej powieści. W ogóle mam wrażenie, że wszystkie książki tego pisarza są o kilku tych samych postaciach, co bardzo mi się podoba.
Na temat filmu mam dość niepochlebne zdanie. Zwyczajnie mnie znudził i miałam wrażenie, że twórcy nie do końca zrozumieli myśl przewodnią powieści.
Pozdrawiam i zachęcam do dalszej lektury :)
[…] Murakamiego, że chyba na nowo zacznę czytać wszystko, co napisał po Podziemiu, zwłaszcza 1Q84, w którym pojawia się nawet postać wzorowana na demonicznym przywódcy sekty Aum Shinrikyo, […]
[…] ale ich mistrzami są dla mnie właśnie japońscy pisarze. To, co robiła w samotności bohaterka „1Q84” Murakamiego, czy tytułowa „Dziewczyna z konbini”, na zawsze pozostanie w mojej głowie. A […]