Pomiń zawartość →

Tag: science-fiction

Coherence

Jak już się coś zaczyna od tego, że grupa przyjaciół spotyka się wieczorem i wiadomo, że czeka ich trudna noc, reaguję nerwowo bo kojarzy mi się to albo z amerykańskimi horrorami, albo z kinem psychologicznym, w którym wszyscy siedzą przy stole całą noc i wywalają brudy z ostatniej dekady. Dlatego właśnie ten film przeleżał w poczekalni kilka tygodni, nim z barku czegoś lepszego zasiadłam do seansu. Na szczęście żadna z zagrażających opcji się nie ziściła. Coherence okazało się skromnym, ale ambitnym i wciągającym projektem. Choć to momentami zupełnie odjechane, pozbawione wszelkiej logiki sci-fi, to jednak daje do myślenia i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Gdyby tylko zagrała tu Brit Marling, byłoby zupełnie klimatycznie, ale spokojnie, jest atrakcyjna blondynka z zburzeniami (a może to nie ona tylko świat oszalał…).

4 komentarze

Black Mirror: White Christmas

White Christmas, pomimo pozornie świątecznego charakteru, wcale nie są ciepłą, rodzinną opowieścią. Jak zwykle w przypadku serii Black Mirror, otrzymujemy zamkniętą filmową opowieść o bardzo ponurym futurystycznym przesłaniu. Ten odcinek jest moim zdaniem jednym z najlepszych, ponieważ do świąt nawiązuje naprawdę subtelnie, a za to niesamowitych wynalazków z przyszłości jest tu co niemiara. Zapewniam, że radości z oglądania nie psuje nawet głupkowata twarz Jona Hamma (której jednak daleko do głupkowatości Bradleya Coopera, to mu trzeba przyznać). Każdy pesymista, który tak jak ja nie patrzy w przyszłość z obawą, a z mroczną pewnością, że będzie źle i coraz gorzej, z pewnością poczuje się usatysfakcjonowany odcinkiem świątecznym.

5 komentarzy

Początek

Niech się krytycy śmieją z tego filmu, niech mówią, że każdy film z Brit Marling jest taki sam. Ja tam ją bardzo lubię, uważam, że wygląda jak młoda Julia Ormond i na dziesięć następnych, choćby nie wiem jak podobnych do poprzednich, chętnie do kina poczłapię. Jestem też zupełnie pewna, że jeśli komuś podobała się Druga Ziemia lub Dźwięk mego głosu, to Początkiem będzie zachwycony. To ten sam rodzaj jakby skromnego, filozoficznego sci-fi, który bardzo trafia do wyobraźni i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Uwielbiam w kinie taka ułudę, iluzję istnienia czegoś więcej i głębiej, a to, że pewne tezy są nienaukowe, w ogóle mnie nie interesuje. Obchodzi mnie tylko to, że ktoś snuje opowieść, w która nie tylko mogę, ale też bardzo chcę uwierzyć.

3 komentarze

Więzień labiryntu

Wiele samozaparcia wymagało ode mnie dotrwanie do końca tego seansu. Miałam wrażenie, że już dziesiątki podobnych filmów przewinęło się przed moimi oczami w tym roku, a ten to już kropelka przepełniająca czarę goryczy i wstrętu do kiczowatych produkcji dla nastolatków. Ktoś mógłby powiedzieć, że się czepiam i że zwyczajnie nie jestem dobrym odbiorcą kolejnej fantastycznej sagi. Może i racja, ale w takim razie dlaczego dzieciakom też się nie podoba? Zapewniam, że mój nastoletni brat wcale nie jest wybrednym widzem, a jakoś szczególnie zachwycony seansem też nie był.

Skomentuj

Interstellar

Jak ktoś chce się czepić, to się czepi. Ja też mogłabym ponarzekać na wiele rzeczy w tym filmie, jak się zapewne domyślacie, byłby to głównie udział Matthew McConaughey, wcielającego się w rolę ratującego świat pilota statku kosmicznego. Nie będę jednak aż taką marudą, która doszukuje się w naprawdę dobrym filmie dziur na siłę. Interstellar może i składa się klisz i schematów, może i naprawdę większość kwestii to banały godne Coelho, ale trudno zaprzeczyć, że film jest wciągający, wyczerpujący emocjonalnie i daje do myślenia (choć zapewne wynikiem rozmyślań widzów po seansie jest pojawiający się po dwóch nieprzespanych nocach wniosek, że to się wszystko kupy nie trzyma). Jeśli podobała się wam Incepcja, to tym filmem Nolana będziecie zachwyceni.

Komentarz

Forever

Ten sympatyczny serial jest jak na razie najlepszą nowością wśród jesiennych propozycji. Jest to raczej skromniejsza produkcja, która w dodatku wykorzystuje dobrze już nam znane schematy, jednak wszystko tu ma tyle uroku i wdzięku, promieniuje taką poświatą nowości i atrakcyjności, że naprawdę przyjemnie się to ogląda. Otrzymujemy niezbędne składniki gwarantujące dobrą rozrywkę, czyli ciekawe i błyskotliwe postaci, intrygującą fabułę i dynamiczny sposób opowiadania poszczególnych historii składających się na większą całość. Największe atrakcje? Przystojny dwustuletni lekarz, który nie może umrzeć, synek na oko starszy od ojca o 40 lat, a także zawiłe zagadki kryminalne. Całkiem nieźle jak na taki średni serial.

Komentarz

Dawca pamięci (The Giver)

Jakoś tak się złożyło, że ostatnio czwartkowe wieczory poświęcam na oglądanie filmów kierowanych do nastoletniej młodzieży, nad czym powoli zaczynam ubolewać, a nawet trochę sobie współczuję. Wczorajszy seans był jak na razie najgorszy z dotychczasowych. Dobrnięcie do końca Dawcy pamięci opłaciłam wewnętrzną walką z sennością i irytacją większą niż podczas oglądania Niezgodnej czy Igrzysk śmierci, do których ta produkcja jest niesłychanie podobna. Właściwie to taki miks tych dwóch filmów ze sporą dawka inspiracji Equilibrium (różnica polega głównie na obsadzeniu młodszych aktorów w rolach głównych).

12 komentarzy

Niezgodna (Divergent)

Skoro obejrzałam już Gwiazd naszych wina, to wypadało wręcz zacisnąć zęby i obejrzeć też Niezgodną (zwłaszcza, że jest tu ta sama para aktorów, tym razem w roli rodzeństwa). Normalnie niedługo stanę się specjalistką od kina młodzieżowego, a tak długo starałam się je omijać. Najbardziej w Niezgodnej (kolejny bzdetny tytuł) zaskoczyło mnie to, że choć wszędzie piszą że to tylko gorsza wersja Igrzysk śmierci, to jest to zdecydowanie lepsze sci-fi niż głodowe opowieści o strzelającej z łuku amazonce. Niby też nic niezwykłego, czy choćby szczególnie wartościowego, ale przynajmniej da się bez bólu oglądać, czego nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć o Igrzyskach śmierci czy innym Equilibrium. Ot, takie grzeczne kino dla dorastających dziewczynek.

Komentarz

Na skraju jutra (Edge of Tomorrow)

Chciałam sobie umilić weekend jakimś porządnym kinem sensacyjnym, ale to się niestety nie udało. Oglądanie Na skraju jutra to średnia przyjemność, porównywalna z wyrywaniem sobie włosów z kolan za pomocą zardzewiałej pincety. Mam ostatnio zasadę, że jak już zaczynam oglądać to muszę skończyć, tyle że tym razem dotrwanie do końca wiązało się z nie lada samozaparciem. Co mi po tym, że Tom Cruise nadal prezentuje się świetnie w mundurze, albo że na efekty specjalne wydano pewnie roczny budżet małego europejskiego państwa, skoro akcja jest poszarpana i nielogiczna, postaci nie wykazują się żadną głębszą psychologią, a całość bardziej niż sci-fi przypomina nieudane love story.

Komentarz

Lucy

Choć film jest szalenie wydumaną baśnią, która z typowym science fiction ma niewiele wspólnego, to jednak trzeba przyznać, że jest pięknie zrealizowany. Kilka pomysłów jest bardzo oryginalnych, kilka lekko głupawych, ale naprawdę dobrze się to ogląda, zwłaszcza jeśli na czas seansu zawiesi się działanie inteligencji, co jest dość dziwne w odniesieniu do filmu, którego intelekt jest głównym tematem. Naprawdę dawno już nie widziałam w kinie takiego tłumu. Prawie wszystkie miejsca były zarezerwowane. Podejrzewam, że część męską przyciągnęła powabna (na swój sposób) Scarlett Johansson, a wszystkich zaciekawiły zapowiedzi obiecujące kolejny film o błyskawicznym rozwoju potencjału naszego mózgu.

Skomentuj