Pomiń zawartość →

Więzień labiryntu

Wiele samozaparcia wymagało ode mnie dotrwanie do końca tego seansu. Miałam wrażenie, że już dziesiątki podobnych filmów przewinęło się przed moimi oczami w tym roku, a ten to już kropelka przepełniająca czarę goryczy i wstrętu do kiczowatych produkcji dla nastolatków. Ktoś mógłby powiedzieć, że się czepiam i że zwyczajnie nie jestem dobrym odbiorcą kolejnej fantastycznej sagi. Może i racja, ale w takim razie dlaczego dzieciakom też się nie podoba? Zapewniam, że mój nastoletni brat wcale nie jest wybrednym widzem, a jakoś szczególnie zachwycony seansem też nie był.

Ten sam dobrze znany schemat

Czasem sobie myślę, że oglądam po prostu kolejny odcinek serialu młodzieżowego pt. Antyutopijna wizja przyszłości. Odcinek pierwszy – Igrzyska śmierci, odcinek drugi – Niezgodna, odcinek trzeci – Dawca pamięci, odcinek czwarty Więzień labiryntu. Czy kiedyś im się znudzi?

Fabuła Maze Runnera rozpoczyna się (jak możemy sądzić po wypasionych gadżetach i futurystycznej scenerii labiryntu) w nieodległej przyszłości. Towarzyszymy chłopcu, który nieprzytomny zostaje dostarczony w klatce do bardzo dziwnego miejsca. Thomas (Dylan O’Brien) budzi się na leśnej polanie, otoczony obcymi dzieciakami płci męskiej, a do tego zupełnie skołowany. Nie wiemy co on tam właściwie robi i sam też nam nie pomoże ponieważ, tak jak każdy kto przybywa w to miejsce, cierpi na amnezję. Leśne plenery, do których przetransportowano całkiem sporą gromadkę nastolatków, otoczone są olbrzymim, ciągle zmieniającym się labiryntem, po którym w dodatku grasują wielkie, kąsające i trujące, robale. To tyle jeśli chodzi o nowości, bo dalej leci już znana melodia. Zatem w tym małym społeczeństwie każdy z chłopców ma wyznaczoną funkcję i jest zobowiązany do przestrzegania reguł. Mamy przywódców, rolników, rzemieślników no i oczywiście zwiadowców. Zadaniem tych ostatnich jest przeczesywanie zmiennokształtnego labiryntu w celu sporządzenia jego mapy. Chłopaki siedzą w swoim bezpiecznym leśnym zakątku już od trzech lat i niby chcą wyjść, ale jakoś anemicznie im to idzie. Dopiero zjawienie się niepokornego Thomasa zaburza zastały porządek, wprowadza odrobinę chaosu i popycha sprawy do przodu. Dużo tu mamy biegania, przeciskania się i chaotycznych wygibasów, z który za wiele nie wynika. A jak już się wynudzimy w nadziei na jakiś przełom w finale, dostajemy figę z makiem, bo okazuje się, że to tylko długi wstęp do nadchodzących nieuchronnie kolejnych części sagi (jakby ich za mało było na rynku filmowym).

Labirynt w Maze Runner

Chłopięce zabawy

Obszar zamknięty murem i zabezpieczony labiryntem mógłby, podobnie jak w przypadku wielu innych filmów, być podłożem socjologicznego eksperymentu. Wykształciło się na nim (przez trzy lata od uwięzienia pierwszego chłopca) małe społeczeństwo, w którym każdy powinien z założenia spełniać jakąś funkcję, a jednocześnie być niezależną myślącą jednostką. Tymczasem tu wszyscy zostali nakreśleni tak grubą krechą, że właściwie nie ma postaci nie zredukowanej do jednej cechy. Jest dobry przywódca Alby (Aml Ameen), spryciula Newt (Thomas Brodie-Sangster), czy pocieszny, zawsze rozładowujący atmosferę grubasek Chuck (Blake Cooper). Moim absolutnym ulubieńcem jest oczywiście czarny charakter Gally (Will Poulter). Ten dziwny smerf Maruda jest tak irytujący, że aż zabawny, a w dodatku twarz grającego go Poultera to najbardziej charakterystyczna facjata od czasu debiutu Jacka Nicholsona lub co najmniej Rona Perlmana. Chłopak musi się bać sam siebie patrząc w lustro.

Wszystko, co dzieje się między chłopakami, jest skrótowe, nijakie i umowne. Żadnej głębi, żadnej treści. Mamy przez chwilę klimat jak z Piotrusia Pana albo Władcy much, ale niestety ten potencjał zupełnie zmarnowano. Pod koniec to już jakiś labiryntowy Matrix przypomina.

Jak baśń o nieistniejących dzieciach

Więzień labiryntu to ewidentnie produkcja skierowana do młodego widza, który w bohaterach mógłby rozpoznać samego siebie. Problem polega tylko na tym, że to niemożliwe. Tak jednowymiarowych ludzi po prostu nie ma, chyba, że w baśniach dla najmłodszych. Baśniowy klimat dodatkowo podkreślają sprzeczności logiczne oraz wiele scenariuszowych i scenograficznych niedociągnięć. Mnie najbardziej ciekawiło to, jak to możliwe, że chłopcy tak długo nie mogli się wydostać z labiryntu, a Thomasowi pomysły na ucieczkę przychodzą do głowy już po pierwszym dniu. No i kwestie zaopatrzenia i higieny. Nie wiem jakie tam mają w Stanach nastolatki, ale te polskie, które znam, raczej nie są obdarzone wrodzoną wiedzą na tema ładu społecznego, że nie wspomnę już o umiejętności hodowania i oprawiania zwierząt, czy uprawie roli. Jakby tego było mało, chłopaki jakieś takie schludne, więc mam się pewno domyślać, że któryś robi za fryzjera i kosmetyczkę, bo każdy (poza grubciem i bucem) wygląda jak model.

Mapa labiryntu Maze Runner

Jest jeszcze też kwestia seksu. Jak to możliwie, że robiąc film o gromadzie nabuzowanych hormonami chłopaków, nikt nie wspomina o ich seksualności. To są jakieś roboty, z którymi utożsamiać się mogą chyba tylko małe dzieci i świeci, prawdopodobnie nie zainteresowani oglądaniem tak słabego filmu.

Zamiast oglądać kiepskie produkcje o nastolatkach i dla nastolatków, lepiej skłonić się ku tym naprawdę dobrym, których akcja toczy się tu i teraz (z niewiadomych przyczyn futurystyczne antyutopie wypadają strasznie słabo na ekranie). Chyba znowu zafunduję sobie seans Juno i Musimy porozmawiać o Kevinie.

Opublikowano w Filmy

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *