Każdy kto obejrzy Sound of My Voice lub The East musi po prostu pokochać Brit Marling. Ta aktorka, producentka, autorka scenariuszy i strach pomyśleć kto jeszcze, gra (i współtworzy) niskobudżetowe, dające do myślenia dzieła niemal filozoficzne. Może i są to filmy, na których przyoszczędzono, ale nikt nie powie, że nie są inteligentne lub że nie dają do myślenia. Jako że ostatnio jestem w temacie, uważam, że Druga Ziemia czy Sound of My Voice powinny być obowiązkowo oglądane przez studentów filozofii, a zawarte w nich problemy powinny być przedmiotem niejednego wykładu. Zróbcie coś dla swojej wyobraźni i zobaczcie jak prezentuje się prawdziwy talent aktorski oraz przyszłość science fiction.
Akcja filmu rozpoczyna się w momencie, gdy dzieją się jednocześnie dwie bardzo ważne rzeczy w życiu głównej bohaterki, siedemnastoletniej Rhody. Chwila, w której dowiaduje się, że nad Ziemią zawisła bliźniacza planeta, pokrywa się z momentem spowodowania przez dziewczynę potwornego wypadku na drodze (jechała samochodem, gdy z radia padła ta kosmiczna wieść i z wrażenia ją poniosło). Efektem są trzy trupy (małe dziecko, młoda kobieta i jej nienarodzone dziecko). Z życiem udaje się ujść tylko prowadzącemu samochód kompozytorowi, któremu nie bardzo chce się potem żyć ze świadomością, że jakiś dzieciak skasował całą jego rodzinę.
Jako że amerykański system karny jest czasem bardzo litościwy, Rhoda wychodzi z więzienia już po czterech latach i zaczyna zadawać sobie pytanie o to, jak skutecznie odpokutować ogromną zbrodnię jakiej się dopuściła. Odtąd żyje sobie niczym nędzny robak, rozmyślając na zmianę o wiszącej na niebie drugiej Ziemi i o smutnym wdowcu, któremu trzeba pomóc. Finał tej opowieści, choć cichy, jest jak eksplozja w mózgu. Mam nadzieję, że podobnie jak mnie, głębia tego filmu was porazi.
Pomysł na zawieszenie na ziemskim suficie lustrzanego odbicia planety daje dużo do myślenia. Na nowej planecie życie toczy się tak samo, wręcz identycznie jak u nas. Skoro wszystko jest tak samo, to od razu trzeba się zastanowić nad tym, czy przypadkiem naprawdę nie żyjemy na najlepszym z możliwych światów, albo czy, skoro ci w górze to właściwie tacy sami my, nasze losy nie toczą się w jedyny możliwy (czyli najlepszy) sposób? Zastanawiające…
Subtelna gra Brit Marling nadaje niesamowitej głębi melodramatycznej opowieści. Aktorka wybrała dla siebie nietypową, trudną drogę kina niezależnego. Widać, że ta uderzająco piękna kobieta dysponuje także ponadprzeciętną inteligencją, wrażliwością i intuicją. Nie waha się pokazać swoją fizyczność od niekorzystnej strony. Przez cały film chodzi poczochrana i w rozciągniętych starych ubraniach, a i tak nie można oderwać od niej wzroku. W dodatku ciągle ma się wrażenie, że tam, pod skórą dzieją się rzeczy naprawdę intensywne, a nawet straszne, choć patrzymy tylko w ciepłe spojrzenie kobiecych oczu i dziewczęce rysy. Oczami wyobraźni już widzę jak Brit Marling wyrasta na nowy symbol seksu, w którym kochają się hordy myślących, depresyjnych nastolatków w czarnych swetrach.
Druga Ziemia nie ma porażających efektów specjalnych ani nie epatuje seksem. Nie nasłuchacie się tu też wielu dialogów. Jednak to właśnie obejrzenie tego filmu jest dla mnie zdecydowanie najbardziej poruszającym przeżyciem estetycznym w ostatnim czasie.
Świetny film. Była to konkurencja dla „Melancholii”. W starciu dwóch filmów o podobnej tematyce w danym roku, jest zawsze jeden zwycięzca. W tym przypadku świat kina wydał dwie świetne produkcje. Pozdrawiam.
[…] chętnie do kina poczłapię. Jestem też zupełnie pewna, że jeśli komuś podobała się Druga Ziemia lub Dźwięk mego głosu, to Początkiem będzie zachwycony. To ten sam rodzaj jakby skromnego, […]
[…] niczym pierwsze odcinki Z Archiwum X oglądane w dzieciństwie. Mamy klimat trochę jak z Drugiej Ziemi, trochę jak z Melancholii, a wszystko odbywa się jak w dobrym horrorze, czyli opiera się tylko […]