Pomiń zawartość →

Tag: Nowy Jork

Tajemnice Manhattanu

Zachęcona fantastyczną lekturą, popędziłam do kina na jej filmową adaptację i niestety czekało mnie rozczarowanie. Nie zrozumcie mnie źle, film nie jest w połowie tak zły jak piszą użytkownicy Filmwebu, ale do elegancji i stylu książki naprawdę mu daleko. Gdybym nie znała literackiego pierwowzoru, pewnie bym się w fabule zupełnie pogubiła. Pełno tu skrótów i niejasności, których przyczyną jest zapewne niezdarne wycinanie najważniejszych wątków. Moje rozczarowanie jest chyba tak duże też dlatego, że to po prostu nie mogło się udać. Powieść Harrisona, będąca historią o opowiadaniu historii, nie działa tak dobrze w świecie obrazu i chyba nie ma co się na to oburzać. Trzeba by wynaleźć zupełnie nowy sposób opowiadania poprzez obraz, by odtworzyć stylową i mroczną atmosferę doskonałego czarnego kryminału, a reżyser, Brian DeCubellis aż takim geniuszem nie jest. Uważam, że Tajemnice Manhattanu to tak dobra proza, że powinien wziąć się za nią jeszcze raz któryś z największych reżyserów Hollywoodu, gdyż ta historia ma potencjał na Oskara.

Skomentuj

Colin Harrison, Tajemnice Manhattanu

Mam dość niemiłe doświadczenia z kryminałami i gdy zobaczyłam na okładce tej książki zapowiedź, iż jest to „stylowy czarny kryminał w duchu opowieści Raymonda Chandlera” byłam bardzo sceptycznie nastawiona do lektury. Ileż to razy reklamowano podobnie całkiem przeciętne i nudne jak flaki z olejem powieści? Na szczęście już po kilku akapitach wiedziałam, że w Tajemnicach Manhattanu (nie zrażajcie się tytułem) nie ma niczego przeciętnego czy nudnego. Ta książka mnie do siebie przykuła, wciągnęła i przemieliła na drobne kawałeczki. Przez nią na trzy dni zawiesiła wszelkie inne aktywności, wylogowałam się z życia zupełnie, by jak najszybciej dotrzeć do pasjonującego finału i poznać odpowiedź na piętrzące się w tekście pytania. Czytanie tego kryminału było jak oglądanie połączenia filmów Wolny strzelec i Siedem z dodatkiem doskonałego stylu i wielkomiejskiego blichtru. Takiej lektury się nie zapomina! Zachęcam tym bardziej, że do kin właśnie wchodzi adaptacja filmowa tej prozy, z Adrienem Brodym w roli głównej. Bardzo się cieszę na seans, bo dzięki niemu pozostanę dłużej w klimacie.

Komentarz

Specjalni korespondenci

Nie ma co ukrywać, że jest to komedia głównie dla wielbicieli specyficznego poczucia humoru Ricky’ego Gervaisa. Aktor grający jedną z głównych ról, jest także reżyserem i scenarzystą pokazywanego na Netfiksie filmu. Dla niektórych może to oznaczać nadmiar krępujących dowcipów, przeplatanych akcją, w której trudno dopatrzeć się czegoś śmiesznego i w sumie nie wiemy, czy śmiać się z bohaterów, czy im współczuć. Jeśli jednak, tak jak ja, uwielbialiście Gervaisa w Statystach, a przede wszystkim w Dereku, będziecie zachwyceni. Aktor znów gra nieudacznika, a derekowe miny i gesty są zauważalne w każdej scenie, szczególnie w finałowej akcji.

2 komentarze

Master of None

Jeśli interesują was problemy pierwszego świata, z jakim codziennie muszą się borykać trzydziestolatkowie z Nowego Jorku, a do tego lubicie inteligentny, acz nieoczywisty humor i nie do końca sympatycznych bohaterów, Master of None może się wam naprawdę spodobać. Główny bohater, Dev, to jedna z tych postaci, którą się bardzo lubi, lub która wywołuje ogromną irytację, czy wręcz nienawiść (ten człowiek to negatyw Raja z Big Banga). Nie inaczej jest z jego przyjaciółmi, z których każdy jest oryginałem o bardzo wyrazistej osobowości. Nie ma zbyt wartkiej akcji, ale za to są pokrętne, ciekawe rozmowy i miejskie klimaty, jak u Louisa C.K.

Skomentuj

Joy

Joy to film, który nie ma litości dla widzów. Bohaterka ma tak bardzo w życiu pod górkę, zawsze jej wiatr w oczy i pupa z tyłu, a finał jest tak mało pokrzepiający i rozładowujący to całe zgromadzone przez dwie godziny napięcie, że moje odczucia po seansie były takie, jakbym przez cały ten czas patrzyła na podpiekanie Jennifer Lawrence na wolnym ogniu lub na posypywanie jej ran solą, po czym na samym końcu ktoś dałby jej szklankę wody. Coś jest nie tak z proporcjami tej mega amerykańskiej tragikomedii i nawet dziwaczne indywidua z oglądanej przez matkę głównej bohaterki telenoweli nic tu nie pomogą. Nowego dzieła Davida O. Russella nie ogląda się z zaciekawieniem, ani nawet z przejęciem (bo w końcu temat ważny), a jedynie z narastającą, pulsującą frustracją, która zupełnie niczemu nie służy.

Komentarz

Big Short

Naprawdę nie spodziewałam się, że to będzie aż tak pasjonująca opowieść. Liczyłam na kilka błyskotliwych dialogów, których i tak nie zrozumiem, oraz na całą masę nudnych jak flaki z olejem monologów o bankowości. Tymczasem niemal zjadłam paznokcie z emocji, śledząc poczynania grupki głównych bohaterów tego widowiska. Okazało się, że jako posiadaczka frankowego kredytu wziętego zaraz przed wybuchem ogólnoświatowego kryzysu finansowego, nie jestem w stanie (i nawet nie chcę) podejść do tematu obiektywnie. No powiem szczerze, że aż się we mnie zagotowało i zapewne wielu z was, którzy na każdym kroku odczuwają skutki kryzysu, podzieli moje odczucia z seansu.

Skomentuj

Brooklyn

Wszystko byłoby w porządku z tym filmem, gdyby nie to, że sprawia wrażenie czegoś wyprodukowanego w latach 90 i to raczej od razu dla telewizji, a nie na kinowe ekrany. Twórcom ewidentnie zupełnie nie zależy na jakiejkolwiek oryginalności, psychologii postaci czy choćby na odrobinie dynamiki akcji. Jest to co prawda film miły dla oczu, jednak trudno się na nim nie wynudzić. Jedne piękne oczęta Saoirse Ronan nie odwrócą naszej uwagi od tego, że podobnych filmów były już dziesiątki i naprawdę nie rozumiem dlaczego nakręcono kolejny (no chyba, że obecne fale emigracji do skłania podobnych rozmyślań jak w latach 50).

3 komentarze

Carol

Dokonana przez Todda Haynesa adaptacja powieści The Price of Salt Patricii Highsmith będzie z pewnością jednym z najbardziej przecenianych filmów ostatnich lat. Jak na mój gust absolutnie nie ma się czym zachwycać, ale to tylko moje skromne zdanie. Tak już się porobiło, że wszyscy jesteśmy bardzo mało odporni na urok wspaniałej Cate Blanchett, a gdy jeszcze pojawia się w retro scenerii, w dodatku w tragicznej roli żony i matki odkrywającej swoją homoseksualną fascynację młodszą kobietą, to któż ośmieli się powiedzieć coś złego o dziele, w którym występuje. Podobnie rzecz się ma z Rooney Marą, ukochaną ,,ambitną” aktorką młodego pokolenia, która od czasów Dziewczyny z tatuażem jest ulubienicą krytyków. Co z tego, że film ciągnie się niemiłosiernie, ze scen intymnej bliskości wieje chłodem, a całość jest bardzo bez wyrazu (,,intymnie”), skoro mamy piękne zdjęcia pięknych aktorek w pięknych vintage kiecuszkach:)?

3 komentarze

Pot i łzy

Czarny łabędź Darrena Aronofsky’ego to jeden z moich ulubionych filmów. Uwielbiam jego mroczną atmosferę, szaro-różową paletę kolorów i samodyscyplinę emanującą ze szczupłych ciał balerin. Dlatego też już zanim zasiadłam do oglądania Flesh and Bone (polski tytuł Pot i łzy) wiedziałam, że mi się spodoba. Jest naprawdę wiele podobieństw między tymi dwiema produkcjami, choć oczywiście Czarny łabędź wygrywa, za to Pot i łzy ma kilka dodatkowych, bardzo zakręconych i chorych akcentów. Na początku jednak może się wydawać, że mamy do czynienia z dość wierną adaptacją opowieści o niewinnej, słodkiej i zdolnej balerinie, która by się w pełni artystycznie rozwinąć, musi odkryć swoją kobieca zmysłowość. Nie dajcie się jednak zwieźć pozorom. Główna bohaterka doskonale wie, jak działa na ludzi i jaka moc jest ukryta w jej sarnich oczach i długich nogach.

Komentarz

Jessica Jones

Marvel dla dorosłych podoba mi się znacznie bardziej niż plastikowo-lajkrowa papka dla dzieciaków. Z niewiadomych przyczyn kolorowi superbohaterowie, zamiast cieszyć oko i przywoływać miłe skojarzenia z dzieciństwem, zwyczajnie budzą we mnie agresję. Co innego jeśli chodzi o Daredevila, Jessikę Jones i zapewne kolejne zapowiadane produkcje Marvela dla widzów mających więcej niż piętnaście lat. Jak wiecie, serialowego Daredevila uwielbiam, nie tylko (ale głównie) ze względu na świetną rolę Charliego Coxa, i naprawdę bardzo się cieszę, że w Jessice udało się stworzyć podobnie mroczną i tajemniczą atmosferę. Znów mamy do czynienia z potężnymi, lecz też ludzkimi herosami i znów zaglądamy pod podszewkę nowojorskiej rzeczywistości, gdzie roi się od przestępców, dewiantów i złych mocy.

2 komentarze