Pomiń zawartość →

Specjalni korespondenci

Nie ma co ukrywać, że jest to komedia głównie dla wielbicieli specyficznego poczucia humoru Ricky’ego Gervaisa. Aktor grający jedną z głównych ról, jest także reżyserem i scenarzystą pokazywanego na Netfiksie filmu. Dla niektórych może to oznaczać nadmiar krępujących dowcipów, przeplatanych akcją, w której trudno dopatrzeć się czegoś śmiesznego i w sumie nie wiemy, czy śmiać się z bohaterów, czy im współczuć. Jeśli jednak, tak jak ja, uwielbialiście Gervaisa w Statystach, a przede wszystkim w Dereku, będziecie zachwyceni. Aktor znów gra nieudacznika, a derekowe miny i gesty są zauważalne w każdej scenie, szczególnie w finałowej akcji.

Korespondenci specjalnej troski

Poznajemy kulisy pracy małej rozgłośni radiowej z Nowego Jorku. Gwiazdą tego radia jest charyzmatyczny i bardzo pewny siebie czaruś, Frank Bonneville (Eric Bana), którego wystąpienia, choć gładkie i pełne efekciarskich fraz, są nic niewartą wydmuszką, opartą na nielegalnie zdobytych informacjach. Nie przeszkadza mu to jednak myśleć o sobie jako o gwieździe dziennikarstwa, która powinna pracować w bardziej prestiżowym medium niż lokalna rozgłośnia.

Dla kontrastu, w jego zespole jest także skromny i ciapowaty technik, Albert Finch (Ricky Gervais), który działa cuda z dźwiękiem, lecz nie posiada tupetu i pewności siebie Franka. Niespodziewanie, trafia im się możliwość wypłynięcia na szersze wody, gdy szef powierza im misję zrelacjonowania na żywo kryzysu w Ekwadorze. Radiowcy mają jechać do ogarniętej wojną stolicy kraju i regularnie opisywać na antenie swoje wrażenia. Gdy jednak roztargniony Albert gubi paszporty i pieniądze na podróż, sprawy przybierają nieoczekiwany obrót. Panowie, zamiast lecieć do Ameryki Południowej, ukrywają się u znajomych restauratorów w Nowym Jorku (w budynku naprzeciwko ich stacji radiowej) i udają, że są na miejscu, czyli w centrum wojny, z której co kilka godzin zdają dokładne relacje. Sprawy wymykają się spod wszelkiej kontroli, gdy Frank i Albert postanawiają sfingować własne porwanie przez ekwadorskich terrorystów. Nagle w aferę zostają wciągnięte służby wywiadowcze, wojsko i wszelkie inne media. A oni siedzą i obserwują cały ten cyrk:)

Nie taka głupia komedia

Większość humoru wynika w tym filmie z kontrastu między przystojnym i pewnym siebie Frankiem, który zachowuje się często jakby był Jamesem Bondem, a życiową ofiarą Albertem. Frank nie żałuje starszemu koledze uszczypliwości, na co ten reaguje tylko swoistym derekowym szczerzeniem zębów i zakłopotaną miną. Jeśli zmęczy was to gdzieś w połowie filmu, to nie poddawajcie się i oglądajcie dalej, gdyż finałowa przemiana Alberta warta jest zobaczenia. W pewnym sensie jest to film o wewnętrznej metamorfozie bohatera i zapewniam, że będziecie zaskoczeni kierunkiem, jaki obiorą te zmiany.

Na wielką pochwałę zasługują także panie występujące w Specjalnych korespondentach. Znana z Zakazanego imperium, przepiękna Kelly Macdonald uwodzi niewinnym spojrzeniem, America Ferrera śmieszy do łez, ale to grająca żonę Alberta Vera Farmiga kradnie całe show będąc demoniczną i komiczną jednocześnie. Na zaginięcie męża reaguje w bardzo osobliwy i typowo amerykański sposób, czyli idąc z tym do mediów. Nie ogranicza się do udzielenia wywiadów, ale wprost rozkwita w praktycznie każdej stacji telewizyjnej i na okładkach najpopularniejszych czasopism. Ratując męża promuje siebie i przez chwilę miałam wrażenie, że to kolejny odcinek serialu Skandal. W dodatku zimne spojrzenie jej niesamowitych oczu nie pozwala ani na chwilę zapomnieć z kim mamy do czynienia. No i jest piosenka. Jestem pewna, że słuchając hitu Dolar dla bohatera będziecie płakać ze śmiechu. Oto USA w krzywym zwierciadle.

Choć to jak media promują żonę radiowca zagubionego w akcji, a także to jak sami porwani na niby nakręcają medialną lawinę, może się wydawać naprawdę przezabawne, nie da się ukryć, że jest w tym też mnóstwo prawdy i pewnie właśnie dlatego tak nas to śmieszy. Specjalni korespondenci pokazują na jak wątłych podstawach opierają się codzienne njusy, którymi karmią odbiorców gazety, radio, telewizja i Internet. Jedna, rzucona na odczepnego plotka, urasta z prędkością kuli śniegowej do gigantycznych rozmiarów i staje się medialnym wydarzeniem. Dziennikarze wypowiadający się na tematy, o których nie mają pojęcia, świadkowie zdarzeń, których nie było i podkład dźwiękowy udający na przykład tropikalną dżungle. Czy jesteście pewni, że nie tak właśnie robi się wiadomości? A już to jak śpiewająca żonka promuje się na nieszczęściu (co z tego, że fikcyjnym?) męża, bardzo przypomina inne medialne miernoty lansujące się na tragicznych wydarzeniach, wyglądające do nas z ekranów na każdym kroku.

Wbrew wielu opiniom jakie możecie przeczytać o tej komedii, zapewniam, że nie jest ani tak mało śmieszna, ani tak głupia jak piszą. A jeśli też tęsknicie za Derekiem, będzie wam się naprawdę podobać.

Film (również z polskimi napisami) dostępny jest na platformie Netflix.

Opublikowano w Filmy

2 komentarze

  1. Marcin Marcin

    Oglądałem wczoraj.Rewelacja.

  2. Ola Ola

    Do dzisiaj się uśmiecham, gdy sobie przypomnę ten film.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *