Dzisiaj nadal o „dobrej zmianie”, a właściwie o dobrym lesie. Książka Tomasza Samojlika i Adama Wajraka to komiksowy western edukacyjny (o ile tak to można sklasyfikować), który spodoba się czytelnikom w każdym wieku. Młodsi mogą się z tej historii nauczyć wielu ciekawych rzeczy o funkcjonowaniu leśnego ekosystemu, a dorośli znajdą liczne odniesienia do bieżącej sytuacji eko-politycznej i przy okazji może do co niektórych dotrze, dlaczego nie należy wycinać ani „porządkować” starej puszczy w obawie przed demonicznym kornikiem. Mnie osobiście najbardziej podoba się w tym tomie sam pomysł na to, by bohaterami uczynić ptaki. Odkąd mieszkam w bardziej zadrzewionej okolicy, z podziwem obserwuję całe eskadry gołębi, za którymi ciągną się plutony wron, nad którymi przelatują zaciekawione wróble, a to wszystko podczas jednego deszczowego dnia, gdy trwa poszukiwanie robaczków (choć wydaje mi się, że wróble nie po robaczki, a dla rozrywki i kąpieli w kałuży tam krążą). Sprytne szczygły i ciekawskie sroczki to moi ulubieni mieszkańcy pobliskiego parku i lasu. Szczególnie lubię kosy, zawzięcie przeszukujące krzaczory i zdecydowanie wolące skakanie i truchtanie niż lot, przez co kojarzą mi się z miniaturowymi ptakami dodo. Każde z tych małych stworzeń jest charakterne i intrygujące na swój sposób. A to tylko miejska rzeczywistość, więc co dopiero musi się dziać w prawdziwej starej puszczy? My szczecinianie mamy w pobliży jedynie przerzedzoną i ciągle się kurczącą Puszczę Bukową, a to zupełnie nie to samo.
SkomentujKategoria: Książki
Wczoraj na blogu było o tym, jak źle opowiedzieć o narodzinach zła, a dziś będzie klasyka jak to zrobić dobrze (oczywiście mam na myśli takie opowiadanie historii, żeby wami wstrząsnęła, na wiele tygodni dała do myślenia i nigdy nie pozwoliła o sobie zapomnieć). Dzieciństwo wodza zawiodło w tym względzie i trudno. Żyjemy jednak w takich czasach, gdy ciągle trzeba zadawać sobie i innym trudne pytania (obecnie szczególnie o fanatyzm i mechanizmy wpływania na społeczeństwo). W takich sytuacjach zawsze najlepiej odnieść się do starych mistrzów. Andrzej Szczypiorski napisał Mszę za miasto Arras czterdzieści pięć lat temu, jako reakcję na Marzec ’68, ale jego przesłanie nadal pozostaje bardzo aktualne, dlatego powinniśmy wszyscy naprawdę się cieszyć, że Muza wznowiła tę wspaniałą książkę. W obliczu ostatnich doniesień medialnych (szczególnie dotyczących ekshumacji) nie ma chyba wątpliwości, że omawiając ten tekst, myślimy nie o zwykłej mszy, lecz o mszy żałobnej.
SkomentujSzósty tom sagi rodzinnej Fraserów to coś zdecydowanie tylko dla największych fanów Gabaldon. Wszyscy inni mogą ją znienawidzić i rzucić książką w kąt po 200 stronach. Do niedawna sama miałam się za wytrwałą czytelniczkę i jeszcze wszystkim polecałam tę radosną twórczość, ale po przebrnięciu przez ponad 1200 stron tej prozy, zwątpiłam. Stała się rzecz niezwykła, gdyż mniej więcej w połowie nie wytrzymałam i przerzuciłam się z papieru na czytnik. Tak jak się spodziewałam, poszło o wiele szybciej (z niewiadomych przyczyn na kindlu czytam sprawniej), no i nadgarstki nieco odpoczęły od trzymania tego wielkiego ciężaru. Rzadko mam tak, że marzę o tym by już skończyć lekturę, ale sami się przekonacie, że w tym przypadku autorka i świętego wyprowadziłaby z równowagi. Przy okazji wypada zadać sobie pytanie, dlaczego nikt tego lepiej nie zredagował, nie wyciął połowy przynajmniej przed wydrukiem?
KomentarzJak wielokrotnie wspominałam, poprzednia książka Marie Kondo, Magia sprzątania, była prawdziwym hitem w moim domu. Od lat uważam siebie za minimalistkę, ale dopiero ten krótki poradnik dał mi motywację do ostatecznego rozprawienia się z zalegającymi w moim domu rzeczami. Choć może nie było ich tyle, co u tradycyjnej polskiej rodziny, to jednak i tak przeszkadzał mi nadmiar ubrań, sprzętów kuchennych, a przede wszystkim książek. I od razu uprzedzę wszelkie wątpliwości pisząc, że jako minimalistce, nie było mi wcale łatwiej pożegnać się z książkami. Jakby nie było, jestem też polonistką (choć słabą) i jeszcze do niedawna myśl o rozstaniu się z 95% woluminów, zbierających radośnie kurz na wielkich regałach, była dla mnie nie do pomyślenia. Stało się jednak i nie żałuję. Zniknęły nie tylko książki (głównie sprzedane na Allegro lub oddane do biblioteki), ale i same regały. A to był dopiero początek. Druga książka Marie Kondo, Tokimeki, to przejście na wyższy poziom wtajemniczenia, prawdziwa skarbnica wiedzy jak uczynić swój dom przyjemniejszym do życia i łatwiejszym w obsłudze.
SkomentujGdy już zapoznałam się z treścią tej książki, nie mogę wprost zrozumieć jak większość ludzi się bez niej obywa. Z początku jednak byłam bardzo sceptyczna, bo nie dość, że to kolejny poradnik o psychologicznej samopomocy, to jeszcze w budyniowo-różowej okładce z emotikonkami, jakby bardziej słodko się już nie dało. Na szczęście pierwsze wrażenie okazało się mylące, gdyż publikacja autorstwa dr. Guy’a Wincha jest bardzo fachowa, poważna i nie razi wciskanym na siłę, sztucznym optymizmem. Sam wstęp robi już na czytelniku wielkie wrażenie, a dalej zapewniam, że jest jeszcze lepiej. To nic, że pod koniec będziecie przekonani, że macie wszystkie opisywane w książce problemy, bo będzie wam też towarzyszyć pewność, że potraficie sobie z każdą negatywną emocją poradzić.
SkomentujO swojej wielkiej sympatii do kryminałów archeologicznych Marty Guzowskiej pisałam już wielokrotnie. Tak się jakoś złożyło, że jej poprzedni cykl o Mario Yblu zaczęłam słuchać, a nie czytać, no i już mi tak zostało. Przygody na wykopaliskach kojarzą mi się ze słuchaniem, zatem po kolejną książkę także sięgnęłam w formie audiobooka, co innym również bardzo polecam. Jeśli podobała wam się przygoda Maria na wykopaliskach w Troi (opisana w Ofierze Polikseny), Chciwością, której akcja toczy się w większości w tym samym miejscu, również nie będziecie zawiedzeni. No i nowa bohaterka, Simona Brenner, ma w sobie dużo z naszego ukochanego, inteligentnego i cynicznego gderka Ybla.
SkomentujWspaniała młoda graficzka, Kasia Dyna, stworzyła książkę, której od dawna mi brakowało na polskim rynku. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy opisałam wiele poradników, przekonujących nas, że musimy być jak zagraniczne damy. Wiemy już, co robić by jak Japonki nie starzeć się i nie tyć, jak być kosmetycznie oporządzoną niczym Koreanki, a także jak osiągnąć wiedzę tajemną dotyczącą szyku i wdzięku dostępną tylko Francuzkom. Czytając podobne publikacje, zawsze zastanawiam się na tym, dlaczego w kwestii polskiej nikt się nie wychyla. Czy nie mamy światu nic oryginalnego do zaoferowania w kwestii urody i szeroko pojętego lifestylu? Otóż dzięki książce Kasi Dyny niedługo wszyscy będą chcieli być gospodarni, zaradni i oszczędni jak Polki, a przynajmniej mam taką nadzieję.
SkomentujJest to powieść skromnych rozmiarów, napisana w równie skromnym, bardzo oszczędnym stylu, jednak od pierwszych słów czułam, że będzie to ważna dla mnie lektura. Niby nic się tu nie dzieje, takie zwykle codzienne, powszechne sprawy, a jednak wszystko aż buzuje od emocji. Podobnie jak we wspaniałej Olive Kitteridge, Elizabeth Strout porusza najważniejsze życiowe kwestie, takie jak relacje z rodzicami, sposób w jaki wychowanie na nas wpływa i po prostu to kim i dlaczego czujemy się w głębi duszy. Choć sprawy najważniejsze poruszane są tu niezwykle subtelnie, to jednak historia tytułowej Lucy wprost rozrywa czytelnika na strzępy, bo nie sposób nie widzieć w bohaterce samego siebie. Wzięłam ten tom do ręki i od razu wiedziałam, że to o mnie.
SkomentujZabrałam się za tę powieść dopiero teraz, ponieważ jakoś tak mam, że jak coś jest bardzo zachwalane i reklamowane nachalnie, to mi się lektury odechciewa. No ale zbliża się kinowa premiera, więc pomyślałam, że nawet jeśli fabuła okaże się kolejnym kiczowatym romansidłem, to posłucham sobie pięknego głosu lektorki. Na szczęście powieść okazała się tak dobra, jak wszyscy mówili, a znakomita Karolina Gruszka czyta ją tak, że chyba jeszcze nigdy tak szybko nie przesłuchałam żadnego audiobooka. Jeśli jeszcze nie znacie tej historii, to gorąco zachęcam do zapoznania się z nią w wersji dźwiękowej, a nie papierowej.
2 komentarzeNie będę tu zapewne oryginalna jeśli oznajmię, że lubię ChPD bo jest taka jak ja. Dopóki jednak nie przeczytałam książki, w której złote myśli autorki są zebrane w jeden spójny zbiór, tworzący kompletny przewodnik po życiu młodej Polki, nie zdawałam sobie sprawy z tego, z jak wieloma sądami niepoprawnej gospodyni mogę się zgodzić w stu procentach. Oczywiście śledziłam z uwagą profil ChPD na Facebooku, na którym, oprócz zabawnych i ironicznych zdań Magdaleny Kostyszyn, możemy podziwiać dokonania kobiet, które codziennie są bohaterkami w swoim domu. Zwyczajna, tradycyjna gospodyni w polskim wydaniu już się wszystkim przejadła. Co za sztuka jest mieć, jak nasze matki i babki, idealnie czyste okna, w których można się przejrzeć, kibelek pachnący morską bryzą i codziennie dwudaniowy obiad na stole, podawany z chwilą powrotu z pracy pana domu? Za to odpuszczanie, odpoczywanie, budowlana prowizorka i partaczenie nawet najprostszych czynności domowych to coś, co powinno nas cieszyć i zajmować, gdyż dobrze robi na samopoczucie i samoocenę. Podobnie jak autorka uważam, że lepiej oddać się błogiemu lenistwu, oglądaniu seriali i ogólnie byciu ciekawą osobą, niż uczestniczyć w wyścigu Perfekcyjnych Pań Domu, w którym i tak nie można wygrać, bo ideał jest nieosiągalny.
Komentarz









