Jak wielokrotnie wspominałam, poprzednia książka Marie Kondo, Magia sprzątania, była prawdziwym hitem w moim domu. Od lat uważam siebie za minimalistkę, ale dopiero ten krótki poradnik dał mi motywację do ostatecznego rozprawienia się z zalegającymi w moim domu rzeczami. Choć może nie było ich tyle, co u tradycyjnej polskiej rodziny, to jednak i tak przeszkadzał mi nadmiar ubrań, sprzętów kuchennych, a przede wszystkim książek. I od razu uprzedzę wszelkie wątpliwości pisząc, że jako minimalistce, nie było mi wcale łatwiej pożegnać się z książkami. Jakby nie było, jestem też polonistką (choć słabą) i jeszcze do niedawna myśl o rozstaniu się z 95% woluminów, zbierających radośnie kurz na wielkich regałach, była dla mnie nie do pomyślenia. Stało się jednak i nie żałuję. Zniknęły nie tylko książki (głównie sprzedane na Allegro lub oddane do biblioteki), ale i same regały. A to był dopiero początek. Druga książka Marie Kondo, Tokimeki, to przejście na wyższy poziom wtajemniczenia, prawdziwa skarbnica wiedzy jak uczynić swój dom przyjemniejszym do życia i łatwiejszym w obsłudze.
Odzyskanie kontroli
Wielu z was temat dzisiejszego wpisu może wydać się przyziemny i błahy. Czyszczenie i sprzątanie nie cieszą się wielkim prestiżem, choć to się może niedługo zmienić dzięki licznym programom telewizyjnym z panią domu i perfekcyjnością w tytule. Ja jednak uważam, że czyste, dobrze zorganizowane, ładnie wyglądające mieszkanie to najlepsze środowisko do pracy i wypoczynku. Podobnie jak japońska autorka poradników uważam, że ogarnięcie domu to pierwszy krok do pozytywnych zmian też na innych życiowych płaszczyznach. W wielu krajach na całym świecie, Szczególnie w USA, ale i w Polsce, poradniki Marie Kondo cieszą się wielką popularnością. Amerykanie, uważani za najbardziej konsumpcjonistyczny naród na świecie, zapewne ratują mieszkania przed utonięciem w gratach i kolejnych zbędnych zakupach, a gospodarni Polacy chcą być jeszcze lepsi w optymalizowaniu życia w swoich często bardzo niewielkich i przeludnionych mieszkaniach. Tyle jeśli chodzi o stereotypy. Zostawmy w spokoju dumne z pedantyzmu polskie gospodynie i przejdźmy do sedna, czyli tego, co nowego przeczytamy w Tokimeki (tokimeki oznacz to, co daje radość).
Ten poradnik jest dość drobiazgowym uzupełnieniem poprzedniego. Zwolennicy metody sprzątania KonMari znajdą tu przede wszystkim dokładne wytyczne co do tego co, jak i w jakiej kolejności sprzątać by pod koniec maratonu organizacyjnego cieszyć się z pełnego sukcesu i już nigdy nie wrócić do chaosu bałaganiarstwa. Nie ma ogólników typu ,,poukładaj wszystko w szafie” czy ,,złóż koszulki w kostkę i umieść w jednym miejscu”. Marie Kondo krok po kroku opisuje jak składać czy przechowywać każdy przedmiot w domu, a do tego daje to, na co wielu czytelników czekało, czyli ilustracje. Jeśli zastanawialiście się nad tym, jak najlepiej składać koszule, spodnie, szorty, halki czy staniki, to tutaj znajdziecie wszystkie odpowiedzi.
Poza półkami z książkami i garderobami, znajdziecie tu też wiele uwag dotyczących sprzętów kuchennych, porządkowania łazienki, a nawet uwagi na temat przedpokoju. Każde pomieszczenie ma swój rozdział i każdemu autorka radzi poświecić dużo troski i uwagi, dzięki czemu nasze życie w nim może być radośniejsze i pełne harmonii.
Chodzi o radość!
Przewodnią myślą guru sprzątactwa jest to, by czerpać z rzeczy radość. Spark joy, a jeśli nie to rzeczy dziękujemy i się z nią rozstajemy. Proste, prawda? Okazuje się, że wcale nie i że potrzebny jest cały przemyślany system, ułatwiający nam odgruzowywanie powierzchni mieszkalnych. Z przedmiotami materialnymi łączą nas często skomplikowane uczucia. Sama po sobie widzę, że wyrzucanie jednych przychodzi mi dość łatwo (stare ubrania, sprzęty kuchenne), a wobec innych mam silne poczucie winy (książki, bo to wiedza i może się jeszcze przydać, czy meble, bo tyle kosztowały). Tak naprawdę Marie Kondo jest dobrym psychologiem, specem od wspomagania swoich klientów i czytelników w zmaganiach z własnymi emocjami. Dlatego też jej system nie dopuszcza przypadkowej kolejności w sprzątaniu. Zaczynamy od ubrań i książek, bo jest ich dużo i dość łatwo nam stwierdzić czy wywołują radość, czy też nie. Potem, gdy już jesteśmy wyćwiczeni w iskrzeniu radością, możemy przejść do bardziej wymagających przedmiotów, takich jak rzeczy osobiste, pamiątki czy zdjęcia.
Oprócz dokładnych i szczegółowych wytycznych, jest tu kilka zasad ogólnych, których adepci szkoły KonMari powinni się trzymać. Podstawą jest oczywiście zostawianie i nabywanie tylko takich rzeczy, które nas cieszą, a poza tym należy pamiętać, by co się da ustawić pionowo (ubrania i ręczniki nie są żadnym wyjątkiem, naprawdę da się je ustawić na baczność), czyszczenie powierzchni użytkowych po każdym ich użyciu i nie ingerowanie w bałagan innych. Ta ostatnia zasada spodobała mi się najbardziej. Od czasu pierwszej lektury Magii sprzątania, ciągle zadawałam sobie pytania o to, jak pomóc innym w uporaniu się z nadmiarem rzeczy (a jest to kłopot coraz większej ilości ludzi w moim otoczeniu). Japońska guru sprzątania radzi by być po prostu jak słońce, czyli promieniować pozytywnym przykładem i trzymać się z daleka, czekając, aż bliscy sami nas poproszą o pomoc. Sprawdziłam, działa:).
Oczywiście nie ze wszystkim, co pisze Marie Kondo się zgadzam. Nie rozumiem zupełnie jej niechęci do słowa pisanego we wnętrzach (no kto to słyszał, żeby zrywać etykiety z butelek chemii domowej!), ani obsesyjnej chęci do mycia umywalki za każdym razem, gdy się z niej korzysta. To jednak tylko urocze drobnostki, podobnie jak kolejne szczegóły z życia nastoletniej Marie, nadające poradnikowi nieco ekscentrycznej wymowy. Przesłanie jednak jest jak najbardziej słuszne. Porządkowanie, minimalizowanie, odguzowywanie, mają wartość terapeutyczną i mogą prowadzić do wielu trwałych, pozytywnych zmian nie tylko we wnętrzach, ale i w naszych głowach.
Komentarze