O swojej wielkiej sympatii do kryminałów archeologicznych Marty Guzowskiej pisałam już wielokrotnie. Tak się jakoś złożyło, że jej poprzedni cykl o Mario Yblu zaczęłam słuchać, a nie czytać, no i już mi tak zostało. Przygody na wykopaliskach kojarzą mi się ze słuchaniem, zatem po kolejną książkę także sięgnęłam w formie audiobooka, co innym również bardzo polecam. Jeśli podobała wam się przygoda Maria na wykopaliskach w Troi (opisana w Ofierze Polikseny), Chciwością, której akcja toczy się w większości w tym samym miejscu, również nie będziecie zawiedzeni. No i nowa bohaterka, Simona Brenner, ma w sobie dużo z naszego ukochanego, inteligentnego i cynicznego gderka Ybla.
Simona jak Nikita
Główną bohaterką Chciwości jest Simona Brenner, archeolożka o znacznym dorobku, specjalizująca się w starożytnych artefaktach. Oprócz tego oficjalnego wizerunku, postać ma też drugą twarz. Po godzinach Simona zajmuje się kradzieżą bezcennych dzieł sztuki, co okazuje się być o wiele bardziej dochodowym zajęciem niż grzebanie w ziemi w piekielnym upale. Piękna pani archeolog o turkusowym spojrzeniu potrafi nie tylko w ekspresowym tempie odróżnić oryginał od falsyfikatu, ale też z wprawą zwodzi muzealnych strażników, efektywnie przeszukuje kontenery, w których przechowywane są wykopane z ziemi starożytności i w kilka sekund jest w stanie otworzyć każdy zamek, że o kłódce nie wspomnę.
Zleceniem, przy okazji którego poznajemy bliżej Simonę, jest kradzież złotego diademu ze skarbu Priama, który należał podobno do samej Heleny i został odnaleziony w XIX wieku przez Heinricha Schliemana. Sprawa nie jest jednak tak prosta, jakby się wydawało. Oficjalnie znajdujący się w Muzeum Puszkina diadem (jak na mój gust bardziej takie frędzle na włosy w stylu Beyonce) okazuje się tylko podróbką, a oryginał nadal przebywa gdzieś na wykopaliskach w Turcji. Do tego tajemniczy zleceniodawca najwyraźniej bardzo się spieszy, wywiera wielką presję na naszą złodziejkę, a w dodatku (szczyt bezczelności!) nie tylko Simona pracuje dla niego nad tym zleceniem. W wielkie poszukiwanie skarbu angażują się coraz to nowi bohaterowie, w tym były partner Simony Ivan (prawdziwy Indiana Jones) i pewien przystojny lekarz. Gdy jednak dochodzi do amputacji palca, a nawet morderstwa, Simona zaczyna rozumieć, że to nie jest zwykłe zlecenia, a walka o przeżycie.
Napisałam, że Simona jest jak Nikita, gdyż takie właśnie skojarzenia miałam słuchając sceny z Muzeum Puszkina. Nasza bohaterka, niczym tajna agentka, potrafi się kamuflować, zwodzić przeciwnika i wydostać się z każdej opresji. W dodatku wszystko jest opisane z jej punktu widzenia, a w monologu wewnętrznym złodziejki nie brak też bezpośrednich zwrotów do czytelnika/słuchacza, przez co można się poczuć wciągniętym w samo centrum wydarzeń. Osobiście bardzo lubię takie pisarskie sztuczki, ożywiają fabułę i pokazują, że autor o nas pamięta.
Pasjonująca lekcja historii
Od dawna uważam, że jeśli ktoś nie ma za wielkiego pojęcia o historii, a chciałby się czegoś dowiedzieć o konkretnej epoce, to najlepiej zrobi jeśli wciągnie się w tematykę poprzez literaturę. Do tej pory myślałam tak w kontekście czytania gównie powieści historycznych, które zachęcają do studiowania przeszłości o wiele lepiej niż suche podręczniki (przynajmniej na początku), ale jak pokazuje fenomen dzieł Marka Krajewskiego, czy właśnie Marty Guzowskiej, kryminał też się znakomicie sprawdza w tej roli.
Słuchając Chciwości, a szczególnie tych fragmentów, które opowiadały o metodologii pracy archeologa, o tych wszystkich setkach godzina nad fachową literaturą i źródłami, wspominałam siebie samą jako studentkę, która byłaby bardzo wdzięczna za właśnie tak barwne wprowadzenie do starożytności. A już szczegóły związane z rynkiem sztuki czy wykopaliskami uważam za wielce pasjonujące i egzotyczne.
Przyznam szczerze, że nie od razu polubiłam Simonę Brenner, tak jak nie od razu Mario Ybl przypadł mi do gustu. Z początku nieco denerwowało mnie to, że taka z niej mądrala i samochwała, że nigdy nie przepuści okazji by pokazać, kto ma rację, choćby miało ją to słono kosztować. Z czasem jednak naprawdę doceniłam jej niezależny charakter, samodzielność i pomysłowość. Po kilku rozdziałach nawet ciągłe powoływanie się na kod złodziejki mi nie przeszkadzało, a wręcz zaczęłam czekać na te wytyczne, które mogą się przydać nie tylko złodziejom, lecz nam wszystkim w codziennym życiu.
Na koniec jeszcze słów kilka o tym, jak sprawnie jest to napisane. Autorka nie trzyma się uparcie tylko osoby Simony, lecz pozwala nam spojrzeć na tę kryminalną intrygę z punktu widzenia wielu, czasem zupełnie przypadkowych osób. W jednej chwili myślimy sobie na przykład ,,Co mnie obchodzą kłopoty osobiste kelnera obsługującego Simonę, lub po co mi informacje o chorobie morskiej nieszczęsnego ojca płynącego promem”, a potem robimy wielkie ,,Aha! To po to to było”. Naprawdę doceniam pisarską pracę i starania o różnorodność narracji, która nie pozwala nam się nudzić nawet przez chwilę. To takich emocji szukam w dobrych kryminałach.
Słuchaczom, a zwłaszcza słuchaczkom, na pewno przypadnie do gustu także lektorka, Joanna Gajór, dzięki której możemy jeszcze bardziej utożsamić się z postacią Simony. Wyrazisty, charakterny, zdecydowany głos pani Gajór (którą bardzo polubiłam od czasu jej wykonania Cuchnącego Wersalu Elwiry Watały), doskonale stapia się z osobowością głównej bohaterki, a przy tym jest tak wszechstronny i plastyczny, że ma się wrażenie, że to kilka osób czyta, a nie jedna. Nawet męskie postaci są tu dźwiękowo wiarygodne i na pewno doświadczeni słuchacze właściwie mnie zrozumieją. Dzięki dobrym lektorom, książki Marty Guzowskiej będą dla mnie chyba już zawsze przygodą dźwiękową, a nie papierową.
Audiobooka wysłuchałam dzięki uprzejmości Audioteka.pl
Komentarze