Sposobami na zachowanie młodości i zdrowia zajmuję się na blogu dosyć często. Pisałam już o urodowych trikach z Francji (Bądź paryżanką, gdziekolwiek jesteś) i z Korei (Sekrety urody Koreanek), a dziś pora na Japonki, bo w końcu Japanese is the new black jakby ktoś nie wiedział:). Japonki nie tyją i się nie starzeją to na poły poradnik, na poły bardzo fachowo napisana książka kucharska, która krok po kroku wprowadza nas w arkana tokijskiej kuchni, będącej sekretem zdrowia, urody i długowieczności Japonek i Japończyków. Dla wielu czytelniczek może to być początek rewolucyjnych zmian w patrzeniu na sposób przygotowywani posiłków i jego bezpośredni związek ze wszystkim co zachodzi w naszym ciele. Dzięki tej książce można odzyskać kontrolę nad swoją wagą, samopoczuciem, a także wydatkami na jedzenie, gdyż proponowany wariant jest nie tylko zdrowszy, ale i tańszy od tradycyjnych polskich dań, często składających się z drogich mięs i nabiału.
Byłam w Ameryce i utyłam
Ten schemat jest punktem wyjścia wielu poradników, ale naprawdę trudno się dziwić, gdyż nic tak bardzo nie uwidacznia naszej dietetycznej nieświadomości czy lekkomyślności jak pobyt w USA (sama się o tym przekonałam; wystarczyło kilka miesięcy, a dodatkowych kilogramów było kilkadziesiąt, a nie kilkanaście jak u autorki). Wychowana w Tokio Naomi, wybrała się na dwa lata na studia do raju pizzy i hamburgerów, a po powrocie, z 12 kg nadwagi, własna rodzina nie mogła jej poznać. Oczywiście, po ponownym przejściu na tokijską kuchnię i styl życia, tłuszczyk zniknął bez śladu. To był pierwszy sygnał. Drugim bodźcem do napisania książki stał się późniejszy eksperyment, gdy już mieszkając na stałe w USA, Naomi wraz ze swym amerykańskim mężem odwiedzała rodziców w Tokio i przez jakiś czas oboje jedli tradycyjne dania przyrządzane przez mamę Moriyama. Nie tylko okazało się, że te dania przenoszą Naomi w czasy dzieciństwa, budząc miłe skojarzenia, ale że są też bardzo smaczne, łatwe w przygotowaniu i niesamowicie zdrowe, co wkrótce potwierdziło znakomite samopoczucie jej i męża, a także ubytek nadliczbowych, amerykańskich kilogramów. Po powrocie do Nowego Yorku, Naomi i William postanowili kontynuować tokijski styl odżywiania się. Są wobec niego tak entuzjastycznie nastawieni, że aż musieli się nim podzielić z resztą świata, czego efektem jest właśnie książka.
Dla osób, które wiedzą już co nieco o japońskiej kulturze i kuchni, nie będzie tu jakichś szokujących nowych odkryć, jednak jeśli do tej pory nie interesowałyście się tym zagadnieniem w ogóle (a na przykład czujecie, że wasz jadłospis potrzebuje zmian) to ten poradnik będzie znakomitym wprowadzeniem i pierwszym krokiem do zmiany sposobu odżywiania na najzdrowszy na świecie.
Kuchnia tokijska krok po kroku
Naomi Moriyama w prosty, szczery i bezpretensjonalny sposób dzieli się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem, które wyniosła głównie z domu, a których potwierdzenie znalazła w licznych naukowych publikacjach. Jej głównym źródłem informacji jest mama, rządząca niepodzielnie w malutkiej kuchni, gdzieś w tokijskim bloku, która potrafi wyczarowywać prawdziwe gastronomiczne cuda. Jeśli zastanawialiście się dlaczego Japończycy nie tylko żyją najdłużej ze wszystkich nacji świata, ale też najdłużej zachowują zdrowie, dlaczego czterdziestolatki wyglądają młodziej niż nasze trzydziestolatki i dlaczego tak niewielu mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni ma nadwagę, to w tej książce znajdziecie wszystkie odpowiedzi.
Podstawą japońskiej kuchni, bardziej z musu niż z własnej woli Japończyków, którzy żyją na wyspach dość ubogich w naturalne zasoby spożywcze (a do tego izolacja od świata zewnętrznego i zakaz spożywania zwierząt lądowych, jeszcze bardziej uszczupliły wybór tego, co można było ,,do garnka włożyć”) od wieków były głównie rośliny. Kuchnia ta do dzisiaj opiera się na siedmiu filarach, czyli na warzywach, owocach, soi, ryżu, rybach, makaronach i herbacie. Do tego wszystko jest świeże, sezonowe, krótko gotowane lub surowe, przygotowywane na minimalnej ilości tłuszczu lub gotowane na parze. Tu jednak przepis na zdrowie się nie kończy, gdyż równie ważny jest sposób jedzenia, czyli podawanie potraw w pięknych naczyniach, w estetyczny sposób i koniecznie w wielu, ale małych porcjach. I oto cały sekret: jadłospis oparty na złożonych węglowodanach, tłuszczach nienasyconych, białku z soi i ryb, a to wszystko zapijane niesłodzoną zieloną herbatą w wielkich ilościach.
Zwykle poradniki na tym się kończą, ale Naomi nie zostawia nas samych z ogólnymi poradami mamy, lecz prowadzi nas dalej krok po kroku. Dostajemy przede wszystkim bardzo dużo dokładnych przepisów, dzięki którym łatwo możemy wyczarować dania kuchni tokijskiej we własnym domu, co jest o tyle proste, że nawet w zwykłym sklepie osiedlowym można obecnie znaleźć sos sojowy czy ocet ryżowy (z dashi, sake czy dobrym tofu może już być trudniej). Do tego Naomi prezentuje listy podstawowych produktów i sprzętów, jakie mogą się nam przydać by gotować w prawdziwie azjatyckim stylu. Przy okazji możemy się przekonać, że to wcale nie musi być kosztowny czy skomplikowany eksperyment.
Mnie osobiście najbardziej spodobało się to, że autorka bardzo stara się opierać swoje porady nie tylko na tym, co wyniosła z domu, ale też na obiektywnych badaniach naukowych. Dobrze też, że przytacza często historię potraw i produktów, o których pisze, dzięki czemu możemy też bliżej poznać japońską kulturę (na przykład dowiedzieć się jak pierwotnie wyglądała ,,kuchnia samurajów”). Naprawdę podziwiam też jej pracowitość i szczegółowość w prezentowaniu nam tak zawiłych tematów jak systematyka japońskich makaronów i herbat, różnice między jedwabistym i bawełnianym tofu oraz różnice między poszczególnymi rodzajami pasty miso czy bulionu dashi.
Czytając Japonki nie tyją i się nie starzeją, kolejny raz zamarzyło mi się mieszkanie w Japonii, magicznym kraju, w którym pracę gospodyń domowych ceni się tak samo wysoko jak pracę zarobkową i w którym panie domu nie muszą (jeśli nie chcą) stawać na rzęsach by dokonywać cudów w kuchni i w firmie, w której są zatrudnione. Oprócz zachęty do gotowania po tokijsku, ten poradnik jest także dla mnie inspiracją do tego, by jeszcze lepiej wykorzystywać skarby dostępne nam lokalnie, w Polsce. Te wszystkie gatunki warzyw, kasz, owoców i orzechów (od ryb i mięs lepiej jednak trzymać się z daleka) też można przygotowywać w lepszy sposób niż rozgotowując czy smażąc na głębokim tłuszczu (jak to się często robi w naszym kraju). Jestem pewna, że gdyby Japończycy mieli do dyspozycji te produkty jakie my mamy na co dzień, ich znakomita kuchnia jeszcze by zyskała na atrakcyjności i walorach zdrowotnych.
[…] przekonujących nas, że musimy być jak zagraniczne damy. Wiemy już, co robić by jak Japonki nie starzeć się i nie tyć, jak być kosmetycznie oporządzoną niczym Koreanki, a także jak osiągnąć wiedzę tajemną […]
[…] Moriyama, Japonka, która wraz z amerykańskim mężem napisała już wcześniej poradnik pt. Japonki nie tyją i się nie starzeją, zagłębia się tym razem w tematykę dziecięcego zdrowia. Autorka wie, o czym mówi, bo jako […]