Pomiń zawartość →

Tag: serial komediowy

The Letdown

Australijski serial, który absolutnie skradł moje serce. Uwielbiam tu każdą scenę, mimo iż z główną bohaterką, świeżo upieczoną matką, mam pozornie niewiele wspólnego. Choć temat macierzyństwa mnie nie dotyczy, to mam przecież oczy i widzę, jak ogromna presja jest wywierana na młode kobiety, najpierw by zajść w ciążę i urodzić, a potem by to macierzyństwo było laurkowo idealne. Znacie na pewno te wszystkie młode matki celebrytki (nie ma potrzeby przytaczać nazwisk, prawda?), które w ciąży praktycznie nie przybierają na wadze, no może poza fotogenicznym małym brzuszkiem, zaraz po wydaniu na świat dziecka mają figury lepsze niż większość nastoletnich modelek, no i oczywiście robią wszystko eco i fit, także jeśli chodzi o jedzenie i ubrania dziecka. Maleństwa takich matek, jak można wyczytać na ich instagramowych wpisach czy obejrzeć na youtubowym kanale, przesypia całe noce, idealnie ciągnie mleko z piersi, praktycznie nie płacze i nie wydala, a jak tylko może przyjmować stałe pokarmy, to oczywiście wcina samą marchew i brokuły. Tak. No więc ten serial nie jest o takich właśnie matkach terrorystkach, tylko o normalnych kobietach, a w szczególności o jednej, z którą nie sposób się nie utożsamić.

2 komentarze

I Love Dick

No kto by nie chciał obejrzeć serialu o takim tytule? W dodatku aż cztery odcinki reżyseruje Andrea Arnold (Fish Tank, American Honey), reżyserka wobec, której mam bardzo ambiwalentne uczucia i zawsze chętnie zobaczę ce jeszcze udało jej się zbrzydzić lub ośmieszyć swoim ,,niepowtarzalnym, artystycznym podejściem”. No i jest cała sprawa z aspektem komediowym tego serialowego przedsięwzięcia. Po pierwsze, rolę głównego amanta, tajemniczego obiektu pożądania i niedościgłego męskiego ideału, czyli Dicka, odgrywa nie kto inny tylko Kevin Bacon. Po drugie, akcja rozgrywa się w bardzo wyrafinowanym i przeintelektualizowanym środowisku artystów niezależnych, a ja nie jestem aż tak artystyczna by mnie to nie śmieszyło. Jeśli zatem nie macie nic przeciwko, by zanurzyć się w morzu małżeńskich kłótni, znudzenia i depresji, a także by na waszej cierpliwości testowano sceny, które bezbłędnie wpędzą was w stan najgłębszego zakłopotania i czucia się wręcz swędząco nieswojo, to zapraszam do dziwnego świata autorki listów adresowanych do Dicka.

Skomentuj

Santa Clarita Diet

Ten serial to czysta, bezpretensjonalna rozrywka, która wchodzi tak gładko, że nawet się nie zauważa, że wciąga się naraz cały sezon. To mnie właśnie spotkało minionego weekendu i każdemu polecam właśnie taki sposób na reset po ciężkim tygodniu. Nie ma co ukrywać, że humor nie jest tu najwyższych lotów (choć wielu fanów już zdążyło zaznaczyć, zaklinając rzeczywistość, że to przedni, czarny, ironiczny, wisielczy gatunek dowcipu, który trafia tylko w najbardziej wybredne i wyrobione gusta), ale co tam, czasem potrzeba po prostu czegoś zabawnego, uroczego i jednocześnie absurdalnie obrzydliwego. Jeśli szukacie czegoś właśnie takiego, na przykład na przekór walentynkowym romantycznym komediom, zachęcam do obejrzenia Santa Clarita Diet.

Komentarz

Master of None

Jeśli interesują was problemy pierwszego świata, z jakim codziennie muszą się borykać trzydziestolatkowie z Nowego Jorku, a do tego lubicie inteligentny, acz nieoczywisty humor i nie do końca sympatycznych bohaterów, Master of None może się wam naprawdę spodobać. Główny bohater, Dev, to jedna z tych postaci, którą się bardzo lubi, lub która wywołuje ogromną irytację, czy wręcz nienawiść (ten człowiek to negatyw Raja z Big Banga). Nie inaczej jest z jego przyjaciółmi, z których każdy jest oryginałem o bardzo wyrazistej osobowości. Nie ma zbyt wartkiej akcji, ale za to są pokrętne, ciekawe rozmowy i miejskie klimaty, jak u Louisa C.K.

Skomentuj

Latynoskie gwiazdy w nowych serialach (Superstore i Telenovela)

Dwie nowe produkcje amerykańskiej stacji NBC obsadziły w głównych rolach piękne i zdolne latynoskie aktorki o niebywałym talencie komediowym. Choć to tylko krótkie odcinki komediowe, to muszę przyznać, że czekam na nie z niecierpliwością. Dostajemy tu dokładnie to, na co mamy nadzieję pod koniec długiego i męczącego dnia, czyli oryginalną rozrywkę na całkiem przyzwoitym poziomie, dającą nam wiele powodów do śmiechu. Choć to skrajnie różne historie, gdyż Eva Longoria odgrywa swą dramę w świecie bogatych i pięknych, a America Ferrera jest otoczona ludźmi mniej powabnymi i zamożnymi (łagodnie rzecz ujmując) to jednak łączy te dwie produkcje autoironia i ogromny dystans, szczególnie w tematyce ogrywania swojej latynoskości.

Skomentuj

Figurantka

Stała mi się wielka krzywda, wyoglądałam całą Figurantkę i nie wiem naprawdę jak teraz będę żyć. Do następnego sezonu koniec z moją codzienną porcją radości i rubasznego humoru. Ale trudno, zawsze mogę wrócić do seriali, na które Veep była odtrutką, czyli do Political Animals, Madam Secretary, Boss czy House of Cards. W Veepie najbardziej chyba podobało mi się to, że każdy pan i pani polityk mogli się w nim przejrzeć jak w zwierciadle i to niekoniecznie krzywym. Możliwość spojrzenia do środka, jakby się patrzyło przez uchylone drzwi na to, co się dzieje w gabinetach najpotężniejszych ludzi tego świata. Coś wspaniałego, zwłaszcza gdy okazują się oni banda nieporadnych, nierozgarniętych, agresywnych, a czasem nawet głuptaśnych dzieci. Oj, coś mi się wydaje, że przy okazji ostatnich (i poprzednich, i jeszcze poprzednich) wyborów, nie tylko w USA, ale także w Polsce, fani serialu bawili się szczególnie dobrze.

Skomentuj

Sex&Drugs&Rock&Roll

Jak już wiele razy informowałam, nie jestem jakąś szczególną wielbicielką muzyki, a nawet gdybym była, to z pewnością mój wybór nie padłby na rocka. Mimo tego jestem w stanie docenić takie seriale jak ten, a podejrzewam, że prawdziwi słuchacze kultowych zespołów, do których się tu nawiązuje, są tą produkcją naprawdę zachwyceni. Jest tu wszystko czego można chcieć od lekkiego serialu komediowego z pazurem: klimat, ironiczny humor, ciekawi bohaterowie i cała masa zaskakujących sytuacji. Gdyby ktoś nakręcił podobnie zabawny serial o polskich gwiazdach estrady sprzed lat, może bym i nawet złamała swoją zasadę i obejrzała tę rodzimą produkcję. Wiele jest aktorów oraz prawdziwych rockmanów, którzy dla odmiany mogliby nas rozśmieszyć i to nie (jak zwykle) kolejnym njusem o reaktywacji swojego zespołu.

Skomentuj

Unbreakable Kimmy Schmidt

Ta propozycja Netflixu nie jest dla wszystkich. Trzeba mieć raczej lekko spaczone poczucie humoru by móc wczuć się w przygody głównej bohaterki, która swoim specyficznym podejściem do życia nie raz wystawi cierpliwość widza na ciężką próbę. Zapewniam jednak, że warto dać się porwać tej absurdalnej, kolorowej, głuptaśnej opowieści. Zapewne już zauważyliście, że nie jestem fanką amerykańskiego poczucia humoru i w ogóle mało co mnie śmieszy, jednak zapewniam, że oglądając przygody Kimmy Schmidt zaśmiewałam się często do łez. Śmiałam się nawet wbrew sobie, bo humor bywa tu zawstydzająco idiotyczny, a jednak nic nie mogłam na to poradzić. W ramach zachęty zdradzę, że przed rechotem z ostatnich odcinków (im dalej tym lepiej, więc cierpliwości:) nie powstrzymały mnie nawet pooperacyjne szwy na brzuchu. Występ Tytusa w telewizji zaatakował mnie śmiesznością tak nagłą i gwałtowną, że musiałam przerwać oglądanie by się uspokoić, dosłownie w trosce o swoje zdrowie. No jak często zdarza się wam coś takiego?

Skomentuj

Community

Community to od dwóch miesięcy mój ulubiony serial popołudniowy. Lepiej do poobiedniej kawki oglądało mi się chyba tylko Przyjaciół. Też jest o grupie przyjaciół, ale w zupełnie inny, zakręcony, a momentami nawet nieco chory sposób. Zamiast młodych i pięknych, jak to zwykle w amerykańskich serialach bywa, mamy bardzo zróżnicowaną wiekowo, etnicznie i estetycznie grupę nieudaczników, która szans na odbicie się od dna szuka w Community College Greendale. Nie jest to Liga Bluszczowa, ani nawet porządna politechnika, ale naprawdę przygnębiający koledż społeczny ostatniego sortu. Uczą się tu tylko ci, którzy nie mają pieniędzy na opłacenie prawdziwej edukacji albo seniorzy, którzy nie mają co robić z czasem (taki uniwersytet trzeciego wieku). Jakbym miała do czegoś to porównać, to Greendale byłoby taką podrzędną szkołą policealną w dość małym mieście wojewódzkim (choć od polskich standardów uniwersyteckich też nie odbiega momentami). Dlatego warto oglądać Community, choćby dla tych chwil, gdy w najbardziej absurdalnych scenach dostrzeżecie własną uczelnię. Ale ten serial to coś więcej niż nabijanie się z kiepskiego systemu edukacji. To osobny wszechświat!

Komentarz

Psychoville

Z początku nie chciałam pisać o tym serialu, bo pewnie wszyscy już oglądali. Rzecz jest z 2009 roku i zwykle przy takich ,,starociach” dochodzę do wniosku, że jak już ktoś nie obejrzał do tej pory, to moja skromna notka raczej go do tego nie skłoni. Dziś jednak mój mąż zdecydowanie oświadczył, że ,,To niestandardowe i ludzie powinni o tym wiedzieć”. Jeśli moja rekomendacja skłoni choć jedną osobę do obejrzenia Psychoville, to oboje będziemy bardzo szczęśliwi, bo to jeden z naszych ulubionych seriali.

2 komentarze