Pomiń zawartość →

Psychoville

Z początku nie chciałam pisać o tym serialu, bo pewnie wszyscy już oglądali. Rzecz jest z 2009 roku i zwykle przy takich ,,starociach” dochodzę do wniosku, że jak już ktoś nie obejrzał do tej pory, to moja skromna notka raczej go do tego nie skłoni. Dziś jednak mój mąż zdecydowanie oświadczył, że ,,To niestandardowe i ludzie powinni o tym wiedzieć”. Jeśli moja rekomendacja skłoni choć jedną osobę do obejrzenia Psychoville, to oboje będziemy bardzo szczęśliwi, bo to jeden z naszych ulubionych seriali.

Psychoza się szerzy, napięcie rośnie

Zaczęłam inaczej niż wszyscy, bo najpierw obejrzałam Psychoville, a potem zabrałam się za Ligę dżentelmenów, czyli za wcześniejszy projekt Steve’a Pembertona i Reece’a Shearsmitha. W obu przypadkach rewolucyjny pomysł tych brytyjskich komików polega na tym, że wcielają się oni w większość głównych ról. Osobiście uważam, że to fantastyczny koncept, choć charakteryzatorzy, którzy się przy tym urobili (szczególnie ci, którzy zamieniali Shearsmitha w podstarzałą kobietę) musieli mieć na ten temat nieco odmienne zdanie.

Psychoville to z pozoru luźny zbiór wątków, które nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Poszczególne postaci łączy jednak pewna przesyłka. Wszyscy dostają nagle list informujący o tym, że nadawca wie, co zrobili (dobrze, że chociaż on, bo widzowie dowiadują się dopiero na koniec). Nie ma tu jednej głównej postaci, wszyscy są równorzędni, a indywiduów nie brakuje. Jest podstarzały maminsynek David, który wraz ze swą rodzicielką zawzięcie studiuje biografie seryjnych morderców, karzeł grający krasnala i prawdopodobnie posiadający zdolności telekinetyczne, dziwna położna ze sztucznym dzieckiem, klaun z hakiem zamiast dłoni wykłócający się o to, czy jest panem Jelly czy Jolly, a także pewien ślepy kolekcjoner zabawek, wyręczający się młodym złodziejaszkiem i rywalizujący z grubymi i na wpół (dokładnie po pół) ślepymi siostrami syjamskimi. Cała ta osobliwa zgraja ma coś ze sobą wspólnego, ale zanim zrozumiemy co, twórcy niespiesznie oprowadzą nas po ich świecie (nierealnym, a jednak do szpiku brytyjskim), a podróż ta jest długa i nie do końca przyjemna, bo każdy z tych dziwaków to psychopata. Tak to się w wielkim skrócie przedstawia.

 

British Horror Story

Gdyby ten serial nakręcono dziś, krytycy uznaliby go za angielską odpowiedź na sukces American Horror Story i nie mylili by się z bardzo. Psychoville (podobnie jak jeszcze lepsza Liga dżentelmenów) to antologia wątków horrorowych, okraszona szczodrze prawdziwie brytyjskim poczuciem humoru. W wielu miejscach Pemberton i Shearsmith składają hołd największym twórcom dreszczowców, a każda z ich postaci ma głębokie zakorzenienie w historii literatury i kina. Upiorne karły, groteskowe klauny czy zbzikowani pracownicy służby zdrowia: cóż, chyba każdy widz ma gdzieś głęboko zakorzeniony w dzieciństwie strach przed takimi typami.Psychoville-1

Mi osobiście najbardziej w Psychoville podoba się to, czego w American Horror Story nie ma, czyli ogromy ładunek komizmu. Serial jest mroczny, stylowy (choć nie wysokobudżetowy, co widać po efektach specjalnej troski), groteskowy i szalony, i trzeba chyba być nie do końca normalnym by móc się z tego wszystkiego śmiać. Może dlatego tak mi odpowiada. Nie brak tu anatomicznych obrzydliwości, trup ściele się gęsto, a i dewiacje są w Psychoville na porządku dziennym. Zapewniam jednak, że mimo tego, a może właśnie dlatego, czarny humor sączy się obficie z każdej sceny.

Choć każdą z tych postaci darzę szczerą sympatią (co mi się prawie nigdy nie zdarza) to jednak mam swoich faworytów. Najchętniej obejrzałabym osobny serial poświęcony Davidkowi i jego mamusi Maureen. Ta para jest najobrzydliwszym, a jednocześnie najśmieszniejszym duetem jaki kiedykolwiek widziałam na ekranie. A już ich występy muzyczne to szczyt absurdu (w złe dni polecam każdemu obejrzenie choćby sceny, w której Maureen śpiewa Simply the Best Tiny Turner). Koniecznie muszę też napisać, że choć sceny, w których ta dwójka morduje są jeszcze do zniesienia, to moment, w którym mama przegryza synusiowi kęsy kiełbasy jest chyba najstraszniejszą, najobrzydliwszą ze scen, przez którą niemal dostałam torsji. Istna antyreklama macierzyństwa i parodia typowego zachowania maminsynków (tak, widziałam to kiedyś na żywo). Coś wspaniałego!

Reece Shearsmith
Reece Shearsmith jako Cichy Śpiewak

Bardzo polubiłam też bibliotekarza z drugiego sezonu (w jego szaleństwie dostrzegłam i swoje bibliofilskie zapędy), a także jego alter ego Silent Singera. Choć to serial komediowy, w scenach z Cichym Śpiewakiem wieje grozą Twin Peaksa. Jednak, jak napisałam, każdego można tu polubić, w zależności od osobistych preferencji. Najlepiej sami obejrzyjcie i spróbujcie ustalić do kogo z Psychoville jesteście podobni.

Opublikowano w Seriale

2 komentarze

  1. Magda Magda

    Fajnie, że napisałaś o ty serialu, bo ja go nie znałam, a bardzo lubię takie klimaty.
    Pozdrawiam

  2. Grzesiek Grzesiek

    serial jest genialny, oglądałem go z pół roku temu, super zabawa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *