Seria z Żurawiem znowu pozytywnie zaskoczyła. Z każdym kolejnym tomem dostajemy coś świeżego, nowego, oryginalnego i nieprzewidywalnego dzięki temu, że Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego stawia na mniej znane w naszym kraju, ale docenione za granicą i nagradzane nazwiska. Tym razem spotkało mnie kompletne zaskoczenie, gdyż Tygrysica i Akrobata to baśń filozoficzna, którą wielu czytelników porównuje do Małego Księcia. Może to niezbyt miłe, ale ja Małego Księcia wprost nie trawię i mam alergię na wszechobecne cytaty z tego dzieła. Nie chodzi zresztą o samą książkę, a o to, do czego jej niektórzy używają. Otóż zauważyłam, że jest to wszechstronna atrapa dla ludzi bardzo leniwych i nie czytających absolutnie niczego, którzy jednak chcą uchodzić za „głębokich” i „wrażliwych”, zatem zmuszają się do przeczytania jednej z najkrótszych lektur szkolnych, by potem przez resztę życia ciskać frazami o Księciu i jego Róży. Albo to, albo mądrości pana Coelho. Na szczęście, pojawia się alternatywa, czyli właśnie Tygrysica i Akrobata, rzecz mogąca być odtrutką na Małego Księcia, gdyż jest bardzo pouczająca i wszechstronna, ma ciekawą zwierzęcą bohaterkę, a do tego nie jest jeszcze tak totalnie wyeksploatowana.
2 komentarzeKategoria: Książki
Nosowską lubią wszyscy, bo taka inteligentna, skromna, swojska, a przy tym wybitna artystka z wieloletnim dorobkiem, na tekstach której wychowały się pokolenia Polaków. Jest w naszej zbiorowej świadomości przeciwwagą dla wyidealizowanego wizerunku celebrytów jednego sezonu, promujących swoimi wątpliwymi wdziękami wszystko co się da, przy okazji udowadniając na każdym kroku mentalną pustkę. Przy tym Nosowska może być wzorem dla wielu kobiet, o których często się zapomina, czyli tych w sile wieku i o figurze nie mającej za wiele wspólnego z fitnessem czy modelingiem. Zwyczajna polska baba, inteligentna kobieta, którą chyba każda z nas chciałaby mieć za sąsiadkę czy przyjaciółkę, taką, do której można wpaść na kawę i rozmowę o życiowych trudach. Tak oto jawi się na pierwszy rzut oka Nosowska w swych felietonach zebranych w zbiór zatytułowany A ja żem jej powiedziała…, jednak, choć też jestem fanką i twórczości muzycznej, i instagramowej (przy wyciorach zaśmiewałam się do łez jak cała Polska), to jednak przyznam, że lektura zawiodła. Spodziewałam się czegoś więcej niż anty-celebryctwa, czy anty-Chodakowskiej-Lewandowskiej.
KomentarzTo nie jest książka dla czytelników mało odpornych, czy nie grzeszących cierpliwością, zresztą podobnie jak znakomity pięcioodcinkowy serial, który mogliśmy niedawno obejrzeć na HBO. W.A.B. wydało właśnie wielki tom z serialową okładką, składający się z pięciu osobnych powieści poświęconych Patrickowi Melrose’owi. Zapewne niewiele osób sięgnie po książkę, zważywszy na to, że serial spotkał się z mieszanymi recenzjami, jednak ja to tomiszcze polecam. Z pewną masochistyczną przyjemnością od kilku tygodni zgłębiam bowiem psychiczne i fizyczne traumy tytułowego bohatera, od których najzdrowszy czytelnik (a co dopiero ja) może się poważnie rozchorować.
3 komentarzeDoczekaliśmy się wreszcie pierwszego polskiego wydania wierszy Patricka Branwella Brontë, co dla mnie osobiście jest ogromnym wydarzeniem i niesamowitym przeżyciem czytelniczym. Nigdy wcześniej nie pisałam na blogu o tomikach poezji, ale dla takiego geniusza można zrobić wyjątek. Utalentowany młody człowiek, będący autorem tych strof, to oczywiście brat sławnych Charlotte, Anne i Emily Brontë, o których słyszał chyba każdy średnio wykształcony czytelnik i to bez względu na to, jakim językiem się posługuje. Jeśli w ogóle porusza się temat brata Brontë, to zazwyczaj jedynie w kontekście jego mrocznej legendy, opartej na plotkach i pomówieniach. Potwór, który zgotował siostrom i ojcu piekło na plebanii w Haworth, hulaka, uwodziciel, pijak i narkoman, wpędzający rodzinę w długi, wreszcie pierwowzór Heathcliffa z Wichrowych Wzgórz, najmroczniejszego z czarnych charakterów – oto kim dla potomności jest Branwell Brontë i kim by pozostał gdyby nie niezmordowani poszukiwacze prawdy, czyli historycy literatury, rozjaśniający dla nas mroki wydarzeń z połowy XIX-ego wieku.
SkomentujSprawa wygląda tak (i będę w tym momencie bardzo szczera), że jeśli macie mało czasu, a chcielibyście przynajmniej przyjrzeć się z grubsza coraz modniejszemu trendowi zażywania zieleni, przebywania wśród drzew i krzaczorów i całego tego dendrologicznego spa, to możecie śmiało poprzestać na lekturze książki Shinrin yoku, o której ostatnio pisałam. Jeśli jednak chcecie stać się specjalistami w tej dziedzinie, jeśli na poważnie interesuje was prawdziwa nauka stojąca za tym, co sprawia, że na łonie przyrody od razu czujemy się lepiej, to raczej bym polecała tom pt. Natura leczy. To solidna porcja wiedzy, podana w sympatyczny i przystępny sposób, z którą naprawdę mamy szansę solidnie podreperować praktycznie każdą dziedzinę życia.
KomentarzTyle ostatnio sposobów na spokojniejsze, szczęśliwsze i zdrowsze życie, że aż nie wiadomo, co wybrać. Osobiście polecam z każdego lifestylowego nurtu po trochu, bo i Szwedzi, i Duńczycy i Japończycy mają ciekawe filozofie życiowe, z których warto uszczknąć coś dla siebie. Było już hygge, lagom i ikigai, a teraz nadszedł czas na shinrin-yoku, czyli „sztukę kąpieli leśnych”. Przyznam, że z tych wszystkich mód, leśne kąpiele przemawiają do mnie najbardziej, bo na co dzień je stosuję, do życia potrzebuję dużo zieleni, wody i nieba, no i na bieżąco obserwuję jak ludzi ciągnie na łono natury i jak bardzo zmieniają się nawet podczas krótkich niedzielnych przechadzek. Teraz, wybierając się na spacer do parku, lasu czy ogrodu (mieszkam w takim miejscu Szczecina, że wszystko to mam bardzo blisko) i lawirując między tłumami spacerowiczów, rowerzystów i biegaczy, zamiast się złościć, obserwuję z naukowym niemal zacięciem, jak poprawia się wszystkim zdrowie psychiczne i fizyczne pod wpływem działania zielonego koloru, śpiewu ptaków czy świerkowo-cyprysowej aromaterapii. O tym właśnie, moi drodzy, jest to książka.
KomentarzTen zbiór opowiadań jest jak powiew świeżego powietrza, bo oryginalny, zaskakujący i emanujący specyficznym poczuciem humoru brytyjskiej autorki, a jednocześnie czytając, ma się poczucie, że to porządna literatura w starym dobrym stylu. Te teksty w ciekawy sposób odnoszą się do różnych literackich tradycji, są bogate, wielopoziomowe, pełne ukrytych znaczeń i ekscentrycznych bohaterów. To, co podoba mi się w książce najbardziej, to jednak przede wszystkim to, że tak dużo wymaga od czytelnika. Nie da się tych opowiadań przeczytać w jeden wieczór i zapomnieć. Tą literaturą trzeba się delektować, powoli kontemplując kolejne znaczenia lub zwyczajnie chłonąć ich tajemniczą, przesiąkniętą zapachem starych książek atmosferę. Po raz kolejny Seria z Żurawiem nie zawiodła.
KomentarzMichael Booth to nie tylko utalentowany brytyjski pisarz i dziennikarz, ale także kucharz, kształcący się u francuskich mistrzów. Znaliśmy go jako autora wspaniałej książki Skandynawski raj oraz z Sushi i całej reszty, przewodnika po japońskiej kuchni, który stał się międzynarodowym bestsellerem i doczekał się nawet swojej animowanej wersji w japońskiej telewizji NHK (obejrzyjcie choćby jeden odcinek na YT, warto :). Dziesięć lat po pierwszej gastronomicznej eskapadzie, smakosz wraca na japońskie wyspy i podejmuje wyzwanie po raz drugi. Towarzyszy mu żona i dwóch synów, którzy wraz z nim próbują zgłębić istotę nie tylko ryżu, ale także sake, sushi i tego wszystkiego, co kojarzy się z wyrafinowaniem japońskiej kuchni. Zostajemy wraz z nimi zabrani w niezwykłą podróż w poszukiwaniu źródła niedoścignionego kulinarnego mistrzostwa, rozkwitającego od wieków w tym niezwykłym kraju.
SkomentujTak jak dzisiaj wszyscy wiemy co znaczą słowa „Matka małej Madzi”, tak przed wojną wiedziano kim jest Emilia Margerita Gorgon, czyli „Gorgonicha”. Oskarżona w najgłośniejszym procesie II RP kobieta, której losami żył cały kraj, była postacią budzącą skrajne emocje. Jej historia odżywa co jakiś czas dlatego, że nigdy do końca nie udowodniono jej winy, ani też nie potwierdzono niewinności. Zagadką pozostaje to, czy to ona w 1931 roku zamordowała swoją podopieczną. Jej procesy, w których na niespotykaną wcześniej skalę wykorzystano wszelkie ówcześnie dostępne narzędzia kryminalistyki, nie wykazały jednoznacznie co się wydarzyło w leżących pod Lwowem Brzuchowicach, są za to dowodem zbiorowej histerii, emocji, jakie może wywołać postać oskarżonej, presji, jaką społeczeństwo potrafi wywrzeć na sposób pracy organów ścigania. W tym roku Gorgonowa powraca po raz kolejny wraz ze znakomitą książką Cezarego Łazarewicza, który w jej sprawie przeprowadza własne śledztwo. Czy dowiemy się wreszcie kto zabił i co się stało z Ritą Gorgon?
SkomentujWydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego przyzwyczaiło nas już do wysokiego poziomu publikacji w ramach serii Mundus, ale tej wiosny oferta jest jeszcze barwniejsza i bogatsza niż zwykle. W ostatnich tygodniach pisałam już o Nowych londyńczykach i Koreańczykach, pozycjach przybliżających polskim czytelnikom Seul i Londyn, a dziś przyszła pora na Tokio. Normalnie czuję się tak, jakbym odbyła długą podróż po tych metropoliach, co w rzeczywistości, ze względu na moich zwierzęcych podopiecznych, nie jest na razie możliwe. Ale marzyć i przygotowywać się do przyszłych podróży zawsze można, a z serią Mundus jest to wyjątkowo przyjemne.
Komentarz