Pomiń zawartość →

Sprawa Gorgonowej, Cezary Łazarewicz

Tak jak dzisiaj wszyscy wiemy co znaczą słowa „Matka małej Madzi”, tak przed wojną wiedziano kim jest Emilia Margerita Gorgon, czyli „Gorgonicha”. Oskarżona w najgłośniejszym procesie II RP kobieta, której losami żył cały kraj, była postacią budzącą skrajne emocje. Jej historia odżywa co jakiś czas dlatego, że nigdy do końca nie udowodniono jej winy, ani też nie potwierdzono niewinności. Zagadką pozostaje to, czy to ona w 1931 roku zamordowała swoją podopieczną. Jej procesy, w których na niespotykaną wcześniej skalę wykorzystano wszelkie ówcześnie dostępne narzędzia kryminalistyki, nie wykazały jednoznacznie co się wydarzyło w leżących pod Lwowem Brzuchowicach, są za to dowodem zbiorowej histerii, emocji, jakie może wywołać postać oskarżonej, presji, jaką społeczeństwo potrafi wywrzeć na sposób pracy organów ścigania. W tym roku Gorgonowa powraca po raz kolejny wraz ze znakomitą książką Cezarego Łazarewicza, który w jej sprawie przeprowadza własne śledztwo. Czy dowiemy się wreszcie kto zabił i co się stało z Ritą Gorgon?

Koszmar grudniowej nocy

Zacząć należy od wyjaśnienia kim była Rita Gorgon i jak trafiła do domu architekta Henryka Zaremby, którego córkę rzekomo zabiła. Otóż pochodziła z Dalmacji, gdzie poznała swego pochodzącego z Lwowa męża. Po ślubie (miała zaledwie 15 lat) przeprowadziła się z Erwinem Gorgonem do Polski. We Lwowie, gdzie mieszkali też jej teściowe, przyszedł na świat jej syn. Niestety, mąż wyjechał do Ameryki, zostawiając ją na łasce swej rodziny, która szybko się jej pozbyła, zatrzymując syna, z którym nie wolno się było Ricie widywać. Po licznych perypetiach i niedolach, młoda kobieta trafia do domu architekta Zaremby jako bona i gospodyni. Ma mu wychowywać dwójkę dzieci w willi w Brzuchowicach, podczas gdy on pracuje we Lwowie. Żona Zaremby przebywa w tym czasie w zakładzie dla umysłowo chorych, zatem oboje są w związkach małżeńskich, ale jakby wolni (po Gorgonie ślad zaginął). Wkrótce piękna Rita i dużo od niej starszy architekt nawiązują romans i zaczynają żyć w regularnym konkubinacie. Z tego związku rodzi się córka pary, Romusia. Niestety uczucie się wypala, rodzą się nieporozumienia i kłótnie, podsycane jeszcze przez nastoletnią córkę Zaremby, Elżbietę (Lusię). Postanawiają się rozstać. Architekt wraz z dziećmi ma zamieszkać we Lwowie, a Rita i Romusia mają pozostać w Brzuchowicach. Do wielkiej przeprowadzki miało dojść 1 stycznia 1932 roku, ale niestety, w nocy z 30 na 31 grudnia 1931 ktoś morduje Lusię. W środku nocy znajduje ją w jej własnym łóżku brat Stanisław. Ktoś dosłownie rozłupał jej czaszkę, a jak się potem okaże, także zgwałcił. Cała rodzina jest w szoku i rozpaczy, a po dość niechlujnym i pospiesznym śledztwie przeprowadzonym przez lokalną policję, podejrzenia padają na ojca denatki i jego konkubinę. On zostaje szybko oczyszczony z zarzutów, ona trafia na ławę oskarżonych. To co się dzieje później, to istne szaleństwo.

Przez salę sądową przewijają się dziesiątki świadków, liczni biegli sądowi, a także zwykli gapie i dziennikarze, którzy są gotowi na wiele, by się tam dostać i na własne oczy zobaczyć jak wygląda okryta złą sławą „Gorgonicha”. W międzyczasie prokurator rzuca coraz śmielsze oskarżenia, przedstawiane są kolejne dowody zbrodni, a obrońca coraz żarliwiej broni samotnej, zaszczutej kobiety. Staś Zaremba twierdzi, że widział w nocy uciekającą kobiecą postać, jego ojciec wypiera się kochanki, a ona sama okazuje się być z nim w kolejnej ciąży. Widowisko okazuje się na tyle atrakcyjne dla gawiedzi, że gazety prześcigają się w codziennych donosach z sali sądowej. I cóż z tego, że proces okazuje się być prowadzony drobiazgowo i wzorowo, skoro ulica Gorgonową osądziła już na samym początku, jak tylko wyszły na jaw szczegóły jej związku z rodziną Zarembów.

Bo kobieta, bo obca…

Opinia publiczna odegrała w sprawie Gorgonowej kluczową rolę. „Zła jest Gorgonowa, bo omotała starego, wykorzystała go, być może kosztem jego dzieci, a na koniec zabiła mu córkę, z którą konkurowała”. Kobieta od początku nie miała szans, bo się nie ukorzyła, tylko twardo i bezczelnie broniła swojej racji (a trzeba było siedzieć cicho, błysną kolankiem czy dekoltem, to może by się przysięgli zlitowali). Nie pomógł fakt, że już miała męża, że żyła z Zarembą w nieformalnym związku, że jego owocem była córka Romusia. No i to nieszczęsne, źle kojarzące się nazwisko i obce pochodzenie. Wszystko naraz przeważyło nad niejednoznacznością dowodów. Choć ani z przesłuchań świadków, ani z badań krwi, kału, ubrań czy rodzaju poniesionych przez denatkę ran, nie wynikała jasno wina Rity Gorgon, i tak ją skazano ostatecznie na osiem lat więzienia.

Szczególnie tragicznie wygląda sytuacja, gdy spojrzy się na tę postać, jako na matkę. Rita Gorgon miała w sumie troje dzieci, o których wiadomo. Syna zabrali jej teściowie, córkę Romę wychował Henryk Zaremba, a urodzoną już w więzieniu Ewę przejęły zakłady wychowawcze i obcy ludzie. By tego było mało, pisarce Irenie Krzywickiej, która relacjonowała proces i wizję lokalną, Rita przyznała się także do tego, że będąc w związku z Zarembą, miała cztery aborcje. Winna czy niewinna, każdemu z czytelników serce drgnie ze współczucia dla tej kobiety.

Oprócz drobiazgowo odtworzonych warunków panujących w willi w Brzuchowicach oraz na sali sądowej, Cezary Łazarewicz pochyla się też nad bliższymi nam czasowo wydarzeniami. Z Koronkowej roboty dowiadujemy się o tym, co współczesna kryminalistyka może powiedzieć o zebranych w 1932 dowodach, o metodach badawczych wtedy stosowanych. Poznajemy też, co najważniejsze, powojenne losy niemal wszystkich bohaterów, nie tylko samej Rity Gorgon czy Henryka Zaremby, ale także dzieci, w tym Romusi, ostatniego świadka tragicznych wydarzeń w willi w Brzuchowicach.

Ta książka może wstrząsnąć niejednym czytelnikiem. Dla niektórych będzie to kolejne spojrzenie na sprawę, którą już znamy, dla innych (zapewne tych młodszych) wstrząsająca nowa opowieść o wszystkich ciemnych stronach ludzkiej natury. Musicie koniecznie przeczytać Koronkową robotę, jeśli myślicie, że to dzisiaj media wchodzą z butami w życie prywatne ludzi. Osobiście ciężko mi było uwierzyć, że upubliczniono najintymniejsze szczegóły rodzinnego życia, że wyciągnięto tyle brudów sprzed lat, a nawet nie powstrzymano się przed publikacją wyników badania ginekologicznego oskarżonej. Skandal!

Jako uzupełnienie tego, co przeczytacie, polecam obejrzeć także znakomity film Janusza Majewskiego z 1977 roku pt. „Sprawa Gorgonowej”, w którym bardzo realistycznie oddano realia tamtego czasu. Główną rolę zagrała przepiękna Ewa Dałkowska (wygląda tu jak Marlena Dietrich), ale podziwu godni są również Roman Wilhelmi i Marek Kondrat.

Opublikowano w Książki

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *