Pomiń zawartość →

Kategoria: Książki

Koreańczycy. W pułapce doskonałości, Frank Ahrens

Jeśli chodzi o książki o Azji, to przyznam, że przywykłam do tego, że wydawane u nas są głównie poradniki turystyczne lub kosmetyczne, ewentualnie rozważania na tematy kulinarne. Ze względu na tematykę, są to publikacje pisane przez kobiety, z kobiecego punktu widzenia i nie ma w tym niczego złego. Jeśli jednak macie już dość i czujecie lekki przesyt poradnikami w stylu „dlaczego Koreanki są takie piękne” czy „sekrety kuchni Japonek – dziesięć kroków do szczupłości i długowieczności” to książka Franka Ahrensa może być dla was miłą odmianą. Nie dość, że napisana przez mężczyznę, który spędził w Azji trzy i pół roku, zatem wie, o czym pisze, to jeszcze przekazująca nam wiedzę z bardzo męskiej perspektywy. Tym razem zamiast zaglądać do talerza Koreanek, czy zamiast śledzenia ich listy zakupów, poznajemy bliżej bardzo hermetyczną kulturę korporacyjną i to w zdominowanym przez mężczyzn przemyśle samochodowym.

Skomentuj

Moja walka 6, Karl Ove Knausgård

To już ostatni tom z obszernego cyklu powieści, w których norweski pisarz kreuje głównego bohatera na swoje podobieństwo i pozwala wierzyć czytelnikowi, że oto poznajemy całą prawdę o jego życiu. Cykl wywołał sensację nie tylko w Skandynawii, ale i na całym świecie, poważnie przesuwając granice tego, o czym można i wypada pisać. Nie ukrywam, że przez lata ja także należałam do wiernych fanek Knausgårda, co zmieniło się radykalnie w zeszłym roku, po przeczytaniu jego cyklu Cztery pory roku, po którym autora, a raczej narratora, wręcz znienawidziłam za sposób, w jaki opisał chorobę żony. Po lekturze Lata posunęłam się nawet do sprzedania wszystkich tomów Knausgårda (w tym pięciu Mojej walki), by zawarta w nich negatywna energia nie sączyła mi się już z książkowych półek. Mimo tego jednak kupiłam szósty tom Mojej walki, w dodatku przedpremierowo, licząc na to, że coś się odmieni w wielkim zakończeniu. Nie żałuję tej trzydziestogodzinnej lektury, bo wreszcie ostatnie części układanki znalazły się na swoim miejscu, jednak nie było to przyjemne doznanie, a o samym autorze/narratorze mam jak najgorsze zdanie.

8 komentarzy

Modyfikowany węgiel, Richard Morgan (audiobook czytany przez Macieja Kowalika)

Niedawna premiera serialu, będącego adaptacją pierwszej części cyklu o Takeshim Kovacsu, wzbudziła spore kontrowersje i podzieliła widzów. Netfliksowe widowisko podobało się tym, którzy (jak ja) wcześniej nie czytali prozy Richarda Morgana, natomiast zagorzali fani mieli serialowi bardzo wiele do zarzucenia. Oczywiście musiałam sprawdzić, czy wszystkie zarzuty o nadmiar przemocy i seksu, czy o udziwnianie wątków, są zasadne, zatem czym prędzej rzuciłam się w powieściowy wir Modyfikowanego węgla. Dzięki Audiotece poszło szybko i sprawnie, i już po zaledwie szesnastu i pół godzinach (!) intensywnego słuchania audiobooka, mogłam się pochwalić, że ja też dołączyłam do grona fanów tej oryginalnej prozy.

3 komentarze

Mapa czasu, Félix J. Palma

Jeśli jesteście prawdziwymi molami książkowymi, kochacie dobrze napisane powieści, szczególnie klasykę literatury, i jakimś cudem jeszcze nie przeczytaliście trylogii wiktoriańskiej pana Palmy, to szczerze zachęcam do nadrobienia tego braku. Wróciłam do tej lektury po kilku latach, czując silną potrzebę nakarmienia duszy porządną, treściwą literacką strawą, czymś, co jest wymagające w lekturze, ale i zapewnia dużą dawkę zabawy i humoru. No i wciąż trzymam się noworocznego postanowienia, by w tym roku kłaść większy nacisk na jakość moich lektur, czytać nie koniecznie to co najnowsze, ale co najlepsze, najinteligentniejsze i najzabawniejsze wśród dostępnych tomów. Jednym słowem, zmęczona książkowym fastfoodem, przechodzę na szlachetniejsze dania, a ta powieść to jedna z najlepszych rzeczy, jakie miałam w ręku kiedykolwiek.

8 komentarzy

Wszystko o książkach, czyli moje tanie czytanie i skuteczne się książek pozbywanie

W tym tekście przeczytacie o tym, jak można kochać książki bez poświęcania im coraz większej przestrzeni w domu i bez wydawania na nie ogromnych sum pieniędzy. Będzie to prosty wpis minimalistki, której udała się transformacja z osoby chomikującej każdy skrawek papieru i tłoczącej się wśród zakurzonych regałów, w kogoś, kto ma na stałe tylko kilkanaście tomów i to prowadząc książkowego bloga. Nie było łatwo, ale się udało. Może spodobają się wam też moje porady dotyczące tego, jak nie bankrutując przy tym, cieszyć się książkowymi nowościami.

Skomentuj

Elegia dla bidoków, J. D. Vance

Nie jest to może jakieś wielkie odkrywanie Ameryki, ale z pewnością lektura ciekawa i pouczająca. Wskazując na niematerialne przyczyny tego, że biedni pozostają biedni, a awans społeczny jest dla nich praktycznie niemożliwy, autor w interesujący (bo bardzo osobisty sposób) diagnozuje klasę robotniczą nie tylko w swoim kraju, ale i w wielu innych krajach reprezentujących kulturę Zachodu. Jestem pewna, że w tej rodzinnej opowieści o niemal niemożliwym do spełnienia amerykańskim śnie, wielu polskich czytelników odnajduje samych siebie, swoje rodziny i sąsiadów, i choć wiemy, że raczej nic się w kwestii ubóstwa i patologii najbiedniejszych nie zmieni, co więcej wiemy też dlaczego, chętnie po raz kolejny o tym poczytamy.

5 komentarzy

Kosmiczna ewangelizacja w Księdze dziwnych nowych rzeczy i Oasis

Dziś bardzo tradycyjny wpis o powieści i jej telewizyjnej adaptacji. Jak wielu z was przez lata mojego blogowania zdążyło się zorientować, mam małą obsesję na punkcie Michela Fabera i jego niesamowitego dzieła Szkarłatny płatek i biały. Uważam, że to wielka i ważna rzecz, godna kultowego statusu jakim cieszy się dziś na przykład Mistrz i Małgorzata. Dla mnie to powieść doskonała, a co ciekawe, jej przeniesienie na ekran także jest niezwykle satysfakcjonujące. Podobnie rzecz się ma z Księgą dziwnych nowych rzeczy, na podstawie której stacja Amazon nakręciła pilot serialu, który ma praktycznie same dobre recenzje. Takie rzeczy nie zdarzają się codziennie.

Skomentuj

Prywatne życie łąki, John Lewis-Stempel (mój wege punkt widzenia)

Opowieść o jednym roku z życia prawdziwej angielskiej łąki miała być dla mnie lekiem na zimową chandrę i promykiem nadziei na nadchodzącą wiosnę. W końcu łatwiej przetrwać te ciemności i mrozy, gdy się pamięta o tym, że za dwa miesiące porośnie świat bujna roślinność i znowu będzie chciało się żyć. Niestety, Prywatne życie łąki okazało się nie tym, czego się spodziewałam i to w najgorszym sensie. Liczyłam na ciekawą opowieść prawdziwego pasjonata, który kocha przyrodę, a co najważniejsze, darzy ją szacunkiem. I co prawda autor jest, a jakże, pasjonatem, ale głównie wyciągania jak największych korzyści z otaczającego go zielonego mikrokosmosu. Nie powinno mnie też dziwić to, że ktoś, kto ciągle powołuje się na wielowiekowe korzenie rodzinne, z takim zapałem pielęgnuje ziemiańskie tradycje, czyli rolnictwo i myślistwo. Moje wegańskie serce zasmuciło się wiele razy opisami tego, jak ten obserwator i opiekun dzikiej fauny i flory potrafił z zimną krwią pozbawić zwierzę życia dla rozrywki (bo przecież nie z głodu). Moim skromnym zdaniem na okładce powinna znajdować się informacja o tym, że tę książkę napisał nie tylko przyrodnik czy historyk kultury, ale przede wszystkim hodowca krów i owiec oraz zapalony myśliwy. Ciekawe czy wtedy tak dobrze by się sprzedawała? A może gdzieś w Polsce też jest taki talent… Oczami wyobraźni już widzę takiego pana Janusza (lat 63) mieszkającego na terenie byłego PGR-u, który z iście słowiańską swadą opowiada o tym, jak obserwuje najbliższy zagon kartofli, lub jak strzela do lisów z pobliskiego lasu. Ale byłby bestseller!

Komentarz

O Kości z kości, czyli o tym jak coraz bardziej męczy mnie saga Diany Gabaldon

Piszę to z wielką przykrością, ale z tomu na tom jest coraz gorzej. To, co kiedyś wydawało mi się powiewem świeżości i lekką, ale wciągającą czytelniczą przygodą, teraz zamieniło się w parodię. Autorka udaje, że ma mi do powiedzenia jeszcze coś ciekawego, a ja, śmieszna karykatura wiernego czytelnika, męczę się z rozdziału na rozdział, w nadziei na to, że wreszcie wydarzy się coś znaczącego lub że uda mi się zainteresować mój znudzony umysł militarnymi szczegółami, których niestety Gabaldon nam w tu nie szczędzi. Kość z kości to powieść, która zblokowała mnie na kilka dobrych tygodni, odebrała chęć od życia i cały entuzjazm dla literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej. Oczywiście swoje dołożyli też panowie Dan Brown i Ken Follett pod koniec roku, ale efekt jest taki, że coś się we mnie przelało, a siódma część sagi Obca wprost mnie dobiła. Może z tego wyniknąć jednak coś dobrego, gdyż moim tegorocznym postanowieniem jest czytanie tylko dobrej literatury lub choćby takiej, która wniesie do mojego życia duchowego coś wartościowego. Nie spodziewałam się, że to kiedyś nastąpi, ale chyba wyrosłam już z lektur czysto rozrywkowych.

Skomentuj

Początek, Dan Brown

Zabierając się za kolejną książkę Browna należy wiedzieć, czego się spodziewać. Tradycyjnie rozczarowani będą wyrafinowani czytelnicy marzący o wielkiej literaturze, z realistycznymi, pogłębionymi psychologicznie postaciami i nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, niosącymi ze sobą oczywiście jakieś głębsze przesłanie. A że ja pod żadnym względem wyrafinowana ani wymagająca nie jestem i, biorąc do rąk cokolwiek Dana Browna, spodziewam się przede wszystkim świetnej rozrywki, lekturą jestem usatysfakcjonowana i z radością polecę ją wielu osobom na święta. To idealna literatura właśnie na ten czas, jak by nie było pełen zadumy nad kwestiami religijnymi i rzeczami ostatecznymi, które to są właśnie tematem Początku. No i z takiego prezentu pod choinką zdecydowanie ucieszą się wszelkiej maści ateiści, którzy dostaną wreszcie pełen arsenał odpowiedzi na niewygodne pytanie „Dlaczego nie wierzysz w boga/Boga/bogów?”.

3 komentarze