Pomiń zawartość →

Tag: USA

Charlotte Cho, Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji

Jeśli jeszcze nie wiecie, że koreańska pielęgnacja urody jest teraz najmodniejsza, albo nie słyszałyście jeszcze o koreańskim rytualne urodowym w dziesięciu krokach, to chyba ukrywałyście się w jakiejś medialnej pustelni. Informacje o magicznie działających kosmetykach z Seulu napływają do nas z każdej strony i nawet ja (osoba, mówić dość oględnie, obojętna na te sprawy) obejrzałam już kilkadziesiąt filmików youtuberek zachwalających eliksiry, ampułki, toniki i maski w płachcie, jakie udało im się kupić w Seulu. Nawet jeśli nie zamierzacie stosować dziesięciostopniowej pielęgnacji (choć, jak zapewnia Charlotte Cho, to żaden wysiłek i trwa tylko kilka minut) to z pewnością warto dla celów rozrywkowych obejrzeć kilka takich filmików, a dla celów poznawczych, przeczytać ten zabawny poradnik w uroczej różowej okładce. Przy okazji można się naprawdę wiele dowiedzieć o koreańskiej kulturze, co szczególnie mi się spodobało.

2 komentarze

Billions

Miało być jak House of Cards, a wyszło bardziej jak Suits, czyli raczej nie na plus. Zresztą wszystko zależy od tego, kto się czego spodziewa. Ja miałam nadzieję na rozrywkę na naprawdę wysokim poziomie, inteligentną, stylową i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe, a dostałam poszatkowaną akcję, nieskładne, bełkotliwe dialogi pełne maklerskiego żargonu oraz aktorów zupełnie bezbarwnych i tak mało charakterystycznych, że wciąż większości z nich od siebie nie odróżniam. Podobnie jak w Suitsach postawiono na udowadnianie na każdym kroku jak sprytnym i przebiegłym lisem jest główny bohater oraz na zewnętrze atrybuty jego finansowej potęgi, zapominając zupełnie o głównym przesłaniu Franka Underwooda, mówiącym, że władza jest cenniejsza od pieniędzy.

2 komentarze

Kwiaty na poddaszu (1987 kontra 2014)

Zafundowałam sobie w ten weekend prawdziwy powrót do przeszłości. Prawdopodobnie fakt, że w dzieciństwie wiele razy obejrzałam adaptację Kwiatów na poddaszu nie świadczy za dobrze o wychowawczym podejściu moich rodziców, ale pocieszam się myślą, że wszystkie inne znane mi dzieci też to wtedy oglądały. Nie ma chyba lepszej recepty na zaszczepienie maluchom nocnych koszmarów na lata, niż pokazanie im filmu o tym jak czwórka blondasów jest bita i więziona przez babkę, a potem truta przez rodzoną matkę. Z drugiej strony mogło być jeszcze gorzej gdybym obejrzała nie wersję z 1987 roku, a nowszą z 2014 roku. Wtedy doznałabym nie tylko stresu psychicznego, ale także szoku estetycznego, bowiem tak złego filmu nie widziałam już bardzo dawno. No nie umywa się do pierwszej wersji, a wiem co mówię, bo dla lepszego porównania obejrzałam oba filmy jeden po drugim.

6 komentarzy

Latynoskie gwiazdy w nowych serialach (Superstore i Telenovela)

Dwie nowe produkcje amerykańskiej stacji NBC obsadziły w głównych rolach piękne i zdolne latynoskie aktorki o niebywałym talencie komediowym. Choć to tylko krótkie odcinki komediowe, to muszę przyznać, że czekam na nie z niecierpliwością. Dostajemy tu dokładnie to, na co mamy nadzieję pod koniec długiego i męczącego dnia, czyli oryginalną rozrywkę na całkiem przyzwoitym poziomie, dającą nam wiele powodów do śmiechu. Choć to skrajnie różne historie, gdyż Eva Longoria odgrywa swą dramę w świecie bogatych i pięknych, a America Ferrera jest otoczona ludźmi mniej powabnymi i zamożnymi (łagodnie rzecz ujmując) to jednak łączy te dwie produkcje autoironia i ogromny dystans, szczególnie w tematyce ogrywania swojej latynoskości.

Skomentuj

Wielki powrót Z Archiwum X

Ten serial miał na mnie i ludzi z mojego pokolenia ogromny wpływ. Pamiętam jak pod koniec podstawówki dosłownie oszaleliśmy na punkcie kosmitów, zjawisk paranormalnych i wszelkiego rodzaju teorii spiskowych. Miałam nawet specjalną bluzę z napisem FBI, a temat muzyczny z serialu był odpowiedzialny za wiele moich nieprzespanych ze strachu nocy. Dziś po latach widzę, że wiele kasowych produkcji nie powstałoby bez The X-Files, które przecież zapoczątkowały modę na wszystko co supernaturalne, a także na pewien typ prowadzenia serialowego śledztwa i doboru postaci. Niestety, w moim osobistym odczuciu, chemię między parą głównych bohaterów udało się powtórzyć chyba tylko Samowi i Deanowi z Supernaturala. Bardzo podoba mi się to, że podobnie jak w klasycznym Z archiwum X, tu także pojawiają się rozwinięcia wątków drugoplanowych i odcinki z przymrużeniem oka. Z powrotem kultowej produkcji, choćby tak zasłużonej, mam jednak pewien problem. Po pierwszych odcinkach nawet najwierniejsi fani muszą przyznać, że jednak dzisiaj inaczej pokazuje się pewne sprawy w telewizji, z czego chyba nie za bardzo wiedzą goniący za kasą twórcy wskrzeszający produkcję. Nowe Z archiwum X niestety razi sztucznością. No po prostu czuć, że to archaiczne i na siłę robione widowisko. Nic to jednak, skoro kasa i tak będzie się zgadzać. Przecież wszyscy będziemy oglądać z sentymentu za latami 90.

3 komentarze

The Affair po drugim sezonie

Wzbijam się teraz na wyżyny masochizmu, pisząc o serialu, który jednocześnie bardzo lubię, ale który potrafi wywoływać też we mnie potężne fale nienawiści i frustracji. Nawet nie będę udawać, że jestem tu obiektywna, nie chcę być wyrozumiała ani cierpliwa dla takich bohaterów. Pierwszy sezon był w podobnym stopniu frustrujący, ale i bardzo odkrywczy, bo po raz pierwszy widzieliśmy w serialu tak sprawnie opowiedzianą historię romansu widzianego z dwóch perspektyw – kobiecej i męskiej. W drugim sezonie twórcy jednak chyba nieco przedobrzyli, bo zamiast kolejnego oryginalnego pomysłu, zaserwowali nam podwojenie poprzedniej perspektywy. Tym razem mamy cztery indywidualne sposoby widzenia tych samych sytuacji. Oprócz Noah i Alison, dopuszczono do głosu także Cole’a (co jeszcze bym zniosła) i Helen (czego zdzierżyć nie mogłam). No i w tle cały czas toczy się dochodzenie w sprawie morderstwa, o którym mówi nam się tak mało, jak to tylko możliwe. Czy tylko ja uważam, że niespodzianka w finale nie była warta całego tego skradania się?

Skomentuj

Michael Punke, Zjawa

O dziwo, nie jest to tylko rzecz dla fanów talentu (jak dla mnie wątpliwego) Leo DiCaprio, którzy zachwycili się filmem Zjawa, ale całkiem porządnie napisana książka o tematyce historyczno-podróżniczej. Są oczywiście westernowe pojedynki białych i Indian, a także liczne męskie tematy takie jak honor, zdrada czy prawdziwe męstwo. W stosunku jednak do prawdziwej istoty tej fabuły, czyli opowieści o przetrwaniu, wzmianki o rodzajach broni czy strukturze dziewiętnastowiecznego wojska amerykańskiego zajmują na szczęście niewiele miejsca, zatem może się to spodobać nawet osobom nie będącym gorącymi zwolennikami typowo męskich przygód. Dla mnie Zjawa to trochę historyczny odpowiednik Marsjanina. Ranny mężczyzna zostaje wrzucony w całkowicie nieprzyjazne dla siebie otoczenie i musi przetrwać jedynie dzięki sile woli i inteligencji (Robinsonowie ostatnio wracają do łask). Wszystko jest przeciwko niemu, a jednak daje radę. Zapewniam, że momentami miałam wrażenie, że nawet Damon na Marsie miał łatwiej niż Hugh Glass na dzikim pograniczu, szczególnie pod względem sanitarno-higienicznym.

Skomentuj

Spotlight

Tego filmu chyba nawet nie trzeba specjalnie polecać. Wystarczy zapowiedź, z której widzowie dowiadują się, że będzie o pedofilskim skandalu w Kościele Katolickim, by tłumnie pomaszerowali do kin. Pomimo znanej już i dla Polaków zapewne swojskiej tematyki, zawsze pozostaje przecież nadzieja, że dowiemy się czegoś nowego o strasznym procederze, którego dopuszczają się katoliccy księżą. Czy się dowiadujemy? O dziwo tak. Spotlight (specjalna grupa dziennikarzy zajmująca się ,,naświetlaniem” ważnych społecznie spraw) rzuca zupełnie nowe światło na krzywdę setek ofiar i to w samym Bostonie.

Komentarz

Joy

Joy to film, który nie ma litości dla widzów. Bohaterka ma tak bardzo w życiu pod górkę, zawsze jej wiatr w oczy i pupa z tyłu, a finał jest tak mało pokrzepiający i rozładowujący to całe zgromadzone przez dwie godziny napięcie, że moje odczucia po seansie były takie, jakbym przez cały ten czas patrzyła na podpiekanie Jennifer Lawrence na wolnym ogniu lub na posypywanie jej ran solą, po czym na samym końcu ktoś dałby jej szklankę wody. Coś jest nie tak z proporcjami tej mega amerykańskiej tragikomedii i nawet dziwaczne indywidua z oglądanej przez matkę głównej bohaterki telenoweli nic tu nie pomogą. Nowego dzieła Davida O. Russella nie ogląda się z zaciekawieniem, ani nawet z przejęciem (bo w końcu temat ważny), a jedynie z narastającą, pulsującą frustracją, która zupełnie niczemu nie służy.

Komentarz

Big Short

Naprawdę nie spodziewałam się, że to będzie aż tak pasjonująca opowieść. Liczyłam na kilka błyskotliwych dialogów, których i tak nie zrozumiem, oraz na całą masę nudnych jak flaki z olejem monologów o bankowości. Tymczasem niemal zjadłam paznokcie z emocji, śledząc poczynania grupki głównych bohaterów tego widowiska. Okazało się, że jako posiadaczka frankowego kredytu wziętego zaraz przed wybuchem ogólnoświatowego kryzysu finansowego, nie jestem w stanie (i nawet nie chcę) podejść do tematu obiektywnie. No powiem szczerze, że aż się we mnie zagotowało i zapewne wielu z was, którzy na każdym kroku odczuwają skutki kryzysu, podzieli moje odczucia z seansu.

Skomentuj