Pomiń zawartość →

Wielki powrót Z Archiwum X

Ten serial miał na mnie i ludzi z mojego pokolenia ogromny wpływ. Pamiętam jak pod koniec podstawówki dosłownie oszaleliśmy na punkcie kosmitów, zjawisk paranormalnych i wszelkiego rodzaju teorii spiskowych. Miałam nawet specjalną bluzę z napisem FBI, a temat muzyczny z serialu był odpowiedzialny za wiele moich nieprzespanych ze strachu nocy. Dziś po latach widzę, że wiele kasowych produkcji nie powstałoby bez The X-Files, które przecież zapoczątkowały modę na wszystko co supernaturalne, a także na pewien typ prowadzenia serialowego śledztwa i doboru postaci. Niestety, w moim osobistym odczuciu, chemię między parą głównych bohaterów udało się powtórzyć chyba tylko Samowi i Deanowi z Supernaturala. Bardzo podoba mi się to, że podobnie jak w klasycznym Z archiwum X, tu także pojawiają się rozwinięcia wątków drugoplanowych i odcinki z przymrużeniem oka. Z powrotem kultowej produkcji, choćby tak zasłużonej, mam jednak pewien problem. Po pierwszych odcinkach nawet najwierniejsi fani muszą przyznać, że jednak dzisiaj inaczej pokazuje się pewne sprawy w telewizji, z czego chyba nie za bardzo wiedzą goniący za kasą twórcy wskrzeszający produkcję. Nowe Z archiwum X niestety razi sztucznością. No po prostu czuć, że to archaiczne i na siłę robione widowisko. Nic to jednak, skoro kasa i tak będzie się zgadzać. Przecież wszyscy będziemy oglądać z sentymentu za latami 90.

Dr Scully i posępny Mulder

Półtora dekady po zamknięciu tajnego archiwum FBI, nasi dzielni agenci próbują żyć swoim zwyczajnym życiem. Nie bardzo wiadomo co robi Mulder, ale wygląda, jakby przez ostatnie lata ostro imprezował i zapijał smutki w jakiejś ciemnej norze. Za to Scully rozstanie z partnerem i ojcem ich dziecka raczej wyszło na dobre. Pani doktor wróciła do zawodu i operuje w szpitalu biedne chore dzieci z dziwnymi mutacjami genetycznymi. Choć niby każde z nich nie ma zamiaru wracać do dawnego zajęcia, coś podejrzanie łatwo udaje się ich byłemu szefowi Skinnerowi namówić ich od rozmowy z niejakim Tadem O’Malley’em, który roztacza przed agentami wizję ogólnoświatowego alienowego spisku i ostrzega przed zbliżającą się katastrofą. Kilka rozmów z podejrzanymi lekarzami, jedna wycieczka do repliki statku kosmicznego, parę przebitek z Roswell, a do tego badanie krwi Scully i innej porwanej przez UFO, i już na koniec odcinak możemy się cieszyć z ponownego otwarcia Archiwum.

Reszta niestety przypomina już stary dobry procedural. Zapewne reszta odcinków będzie podobna. Na początku dochodzi do tajemniczego wypadu, mamy trupa, którego bada Scully, podczas gdy Fox Mulder w tym czasie rozmawia w mrocznych korytarzach i zaułkach z tajnymi informatorami. Potem jeszcze kilka wywiadów ze świadkami i parę dialogów typu ,,chcę uwierzyć”, albo ,,Scully, jesteś taka naukowo zasadnicza, a ja romantycznie natchniony”. No i nie zapominajmy o synku pary, który oddany do adopcji w celu ochrony przed porwaniami (jakby to kiedyś kosmitów powstrzymało) od piętnastu lat tuła się gdzieś po świecie, a serce matki krwawi. Niby wszystko w porządku i skoro ten scenariusz sprawdził się lata temu, to czemu miałby i teraz nie zadziałać, a jednak patrząc na zreanimowaną produkcję miałam wrażenie, że coś jest tu bardzo nie w porządku.z-archiwum-x-1

Bez tej chemii, bez pomysłu, bez blasku w oku

Największą porażką są tu zdecydowanie drętwe dialogi pomiędzy Lisem i Daną. On mruczy jakieś frazesy, które chyba mają oznaczać, że tęsknił za nią z czułością, a ona jest tak oschła i mówi tak wolno, jakby samą siebie mogła znudzić i uśpić tym tonem. Nie ma między nimi już tej chemii, którą wprost emanował młody agent z dystansem do świata i ogromną ciekawością oraz zasadnicza pani doktor, którą trzeba było do wszystkiego przekonywać, co jednak wcale nie było ani dla Muldera, ani dla widzów nieprzyjemne. Obecnie otrzymujemy tylko wyświechtane frazesy wypowiadane przez ludzi w średnim wieku, którym zwyczajnie już nie bardzo się chce. Może to wynik zbyt dużej ilości alkoholu i prochów, które wprowadził w swój ustrój Duchovny jako Hank Moody, albo zawiniła noga narzeczonej Hannibala, która została od niej odcięta i przez posiadaczkę skonsumowana. Jakby nie było, widać, że za dużo przeszli ci państwo by móc jeszcze wiarygodnie odtworzyć agentów z zapałem tropiących kosmiczno-rządową konspirację i z nadzieją rzucających się na każdy ślad obcego DNA.

Być może nie mogę zapałać optymizmem do wznowienia produkcji także dlatego, że główni bohaterowie zmienili się fizycznie tak bardzo, że już w nich nie rozpoznaję ukochanych postaci sprzed lat. Duchovny wygląda jak żul spod mostu, a Anderson tak schudła, tak się zasuszyła kobieta i ponaciągała, że momentami sama wygląda jak kosmici, których tropi (założę się, że inni też tak pomyśleli). Na plus należy policzyć im tylko zmianę garderoby i fryzur (Scully pożegnała się już z bezkształtnymi workami w kolorze kupy i fryzurą godną starej ciotki, za co możemy być jej wdzięczni).

Ogólnie rzecz ujmując, nowe Z Archiwum X ogląda się bez ciekawości, z rosnącą frustracją spowodowaną dość chaotyczną akcją, ale za to z niesłabnącym sentymentalnym rozrzewnieniem, które należy zrzucić na tęsknotę za czasami dzieciństwa i naprawdę przełomowymi serialami tamtych lat.

Opublikowano w Seriale

3 komentarze

  1. Wladdrack Wladdrack

    Trochę przydługi wstęp jak na dosyć zwięzły wywód, tym niemniej zgadzam się w 100%. O ile odcinek pierwszy był intrygujący o tyle w drugim miałem wrażenia, że cięcia montażowe są podyktowane śmiechem aktorów, gdy nie byli już w stanie wypowiadać drętwych frazesów. Niestety, cieniem na serialu kładzie się styl filmowania z lat 90 – dziejsze seriale są kręcone jak filmy fabularne, muszą być logiczne i wiarygodne w reakcjach bohaterów i narracji, a tu historię da się ująć w jednym zdaniu.

  2. spock spock

    A mnie się podoba.

  3. ola ola

    No i super:) Nie o to chodzi by wszystkim podobało się to samo. Mnie też się podoba, ale zachwytów nie ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *