Pomiń zawartość →

Tag: USA

Colin Harrison, Tajemnice Manhattanu

Mam dość niemiłe doświadczenia z kryminałami i gdy zobaczyłam na okładce tej książki zapowiedź, iż jest to „stylowy czarny kryminał w duchu opowieści Raymonda Chandlera” byłam bardzo sceptycznie nastawiona do lektury. Ileż to razy reklamowano podobnie całkiem przeciętne i nudne jak flaki z olejem powieści? Na szczęście już po kilku akapitach wiedziałam, że w Tajemnicach Manhattanu (nie zrażajcie się tytułem) nie ma niczego przeciętnego czy nudnego. Ta książka mnie do siebie przykuła, wciągnęła i przemieliła na drobne kawałeczki. Przez nią na trzy dni zawiesiła wszelkie inne aktywności, wylogowałam się z życia zupełnie, by jak najszybciej dotrzeć do pasjonującego finału i poznać odpowiedź na piętrzące się w tekście pytania. Czytanie tego kryminału było jak oglądanie połączenia filmów Wolny strzelec i Siedem z dodatkiem doskonałego stylu i wielkomiejskiego blichtru. Takiej lektury się nie zapomina! Zachęcam tym bardziej, że do kin właśnie wchodzi adaptacja filmowa tej prozy, z Adrienem Brodym w roli głównej. Bardzo się cieszę na seans, bo dzięki niemu pozostanę dłużej w klimacie.

Komentarz

Kathrin Lange, Serce w kawałkach (cykl Serce ze szkła)

Tym razem nie wahałam się zupełnie przed rozpoczęciem czytania cyklu od drugiego tomu, a nie jak powinno się to robić, czyli od pierwszego. Czytelniczki pani Lange zapewniły mnie, że każda część jest konstruowana według tego samego wzoru fabularnego, a bohaterowie tak często na początku odwołują się do zdarzeń z wcześniejszej części, że szybko można się zorientować w sytuacji. Przyznam, że choć podchodziłam do powieści z duża niepewnością, okazało się, że jest to naprawdę atrakcyjna propozycja, ale pod warunkiem, że czytelnik wie, czego się spodziewać. Może i poszukiwacze wielkich estetycznych uniesień i literackiego wyrafinowania kręcą na to nosem, ale za to młode czytelniczki, poszukujące mocnych wrażeń i wciągającej historii miłosnej, czegoś na weekendowy relaks, z pewnością się nie zawiodą.

Skomentuj

Master of None

Jeśli interesują was problemy pierwszego świata, z jakim codziennie muszą się borykać trzydziestolatkowie z Nowego Jorku, a do tego lubicie inteligentny, acz nieoczywisty humor i nie do końca sympatycznych bohaterów, Master of None może się wam naprawdę spodobać. Główny bohater, Dev, to jedna z tych postaci, którą się bardzo lubi, lub która wywołuje ogromną irytację, czy wręcz nienawiść (ten człowiek to negatyw Raja z Big Banga). Nie inaczej jest z jego przyjaciółmi, z których każdy jest oryginałem o bardzo wyrazistej osobowości. Nie ma zbyt wartkiej akcji, ale za to są pokrętne, ciekawe rozmowy i miejskie klimaty, jak u Louisa C.K.

Skomentuj

House of Cards – Jaki był czwarty sezon (same spoilery)

Po dłużącym się, nudnawym i męczącym (choć nadal lepszym niż większość innych produkcji) trzecim sezonie, nieco opadł nam entuzjazm. Na szczęście sezon czwarty to powrót Domku z kart z mocą i przytupem. Dostajemy dokładnie to, za co tak kochamy Franka i Claire i dużo, dużo więcej. Wreszcie mamy możliwość poznania bliżej pierwszej damy, jej rodzinnych relacji i najbardziej skrywanych myśli, a także niemal dosłownie wchodzimy do głowy prezydenta, gdy ten ma halucynacje podczas ciężkiej walki o życie. Do tego mamy powrót do makbetowskich korzeni (niektóre sceny, choć bardzo estetyczne, wręcz ociekają przemocą) i mnóstwo kobiecych wątków. To już jest historia ponad polityką, ponad małżeństwem i ponad walką o władzę. W ogóle w czwartym sezonie wszystko jest BEYOND.

2 komentarze

Vinyl

Retro klimaty mają się świetnie w telewizji. Po rewelacyjnych Mad Men czy Zakazanym imperium, dostajemy w tym sezonie Vinyl, opowieść o muzycznej rewolucji w latach 70. Podejrzewam, że fani muzyki z tamtych czasów są wręcz zachwyceni tematyką, a zwłaszcza szczegółowością przedstawianych faktów, ale mnie osobiście Vinyl męczy koszmarnie. Nie bardzo rozumiem dlaczego ta produkcja udaje fabułę, skoro kilkuczęściowy dokument (czym w rzeczywistości to jest) miliony ludzi oglądałyby równie chętnie. Niby jest klimat, na każdym ujęciu widać wielką kasę wpakowaną w odtworzenie realiów tamtych czasów, a jednak na każdym kroku czuć, że czegoś brakuje, a jednocześnie przesyt jest tu przeogromny. I nie ma dla mnie znaczenia, że to dzieło Jaggera, Scorsese czy Wintera, po prostu źle się to ogląda. Nie chodzi też o obcą mi tematykę, bo przecież wciągnęłam się na poważnie w wiele produkcji na zupełnie abstrakcyjne dla mnie tematy (choćby Manhattan). Chodzi o formę.

Komentarz

Ave, Cezar!

Nigdy nie ukrywałam, że nie jestem największą fanką twórczości braci Coen. Wiele ich filmów zwyczajnie do mnie nie przemawia. Są jak na mój gust przekombinowane (nie mówię o Fargo), pozostawiają po sobie niedosyt i niedopowiedzenie, które mają chyba odnosić się do jakiejś głębi i tajemnicy, ale mnie jedynie irytują. Na szczęście Ave, Cezar! Okazał się jednym z tych lepszych dzieł Coenów. Choć nie jest to może jakieś wybitne dzieło, to jednak film jest perfekcyjnie zrealizowany i zagrany, a do tego autorzy mieli na niego fantastyczny pomysł. Już dawno się tak nie ubawiłam w kinie. Naprawdę nigdy nie myślałam, że powiem coś takiego o produkcji, w której zagrali Clooney czy Tatum.

Skomentuj

Chelsea Does

Chelsea Does to czteroodcinkowa produkcja Netflixu, będąca czymś pomiędzy zabawnym show a poważnym dokumentem. Jej autorką i główną bohaterką jest amerykańska artystka komediowa Chelsea Handler, bywająca także aktorką i pisarką. Zapewniam, że w swej czteroetapowej podróży pokaże wam takie oblicze Ameryki, którego byście nie poznali nawet mieszkając w USA przez lata. Nie jest to oczywiście program dla każdego, gdyż złośliwa, egocentryczna, ironiczna i bezczelnie bezpośrednia Handler naprawdę może irytować i czasem przyćmiewać odbiór treści wypowiadanych przez przepytywane przez nią osoby. Warto jednak przebić się przez ten mur żartów balansujących na granicy poprawności, gdyż zza niego wygląda bardzo interesujące oblicze, zarówno Chelsea, jak i współczesnego zachodniego świata. Ten program tylko udaje lekkie i przyjemne widowisko.

Komentarz

Michaela DePrince, Elaine DePrince, Wytańczyć marzenia

Wszyscy uwielbiamy opowieści o baletnicach. Kochamy na nie patrzeć, gdy pełne gracji i delikatności przemykają przez scenę. Urzekające są także opowieści o tym jak ciężką pracą osiągnęły perfekcję w tańcu. To właśnie ta szalona dyscyplina, połączona z kobiecym pięknem, stanowi źródło inspiracji do takich obrazów jak Czarny łabędź czy rewelacyjny serial Pot i łzy. Balet ma też inną twarz, mniej przyjazną i delikatną, o czym przekonuje historia Misty Copeland, ciemnoskórej baleriny, która nieraz w swej karierze usłyszała, że czarne dziewczyny nie są stworzone do klasycznego baletu. Jeśli, tak jak mnie, zaintrygowała was historia Misty Copeland, to opowieścią Michaeli DePrince będziecie wprost zachwyceni. Ta dziewczyna naprawdę dokonała niemożliwego!

Skomentuj

American Crime Story: Sprawa O. J. Simpsona

Temu serialowi od początku towarzyszą wielkie emocje, nie tylko ze względu na to, że sprawa O.J. Simpsona należy do najgłośniejszych w amerykańskiej kulturze (bo mniej tu chodzi o sądownictwo, a bardziej o telewizję, gazety i futbol), ale też ze względu na rodzinę Kardashian, która wypłynęła medialnie na całej tej tragicznej awanturze. Do tego najsławniejsi aktorzy, z Travoltą i Goodingiem Jr. na czele, i mamy przepis na totalny hit. Szkoda tylko, że z odcinka na odcinek ACS robi się coraz bardziej nużące i irytujące. Chaotyczne podrygi tych karykaturalnych postaci są coraz trudniejsze do zniesienia, a jeszcze nawet nie doszliśmy do procesu (mam nadzieję, że jeszcze w tym sezonie zdążą wszyscy zasiąść w sądzie).

Skomentuj

Wstrząs

Nawet jeśli nie interesują was dramaty medyczne i nieszczególnie przepadacie za pełnym przemocy futbolem amerykańskim, to decydowanie warto obejrzeć Wstrząs tylko dla głównej postaci. Polubiłam tego mężczyznę już w pierwszych minutach, w których, zeznając jako patolog sądowy, wyjaśnia jakie są jego kwalifikacje, by być tam, gdzie jest i robić to, co robi. Dr Bennett Omalu to dosłownie tytan intelektu, posiadacz niezliczonych dyplomów, a przy tym dobry i skromny człowiek. Naprawdę nie chodzi tu o to, że gra go poczciwy Will Smith, ale o to, że ten bohater broni się sam swoimi dokonaniami. Świat były lepszym miejscem gdyby ludzie, zamiast kibicować futbolistom, starali się naśladować takich ludzi jak dr Omalu.

2 komentarze