Zafundowałam sobie w ten weekend prawdziwy powrót do przeszłości. Prawdopodobnie fakt, że w dzieciństwie wiele razy obejrzałam adaptację Kwiatów na poddaszu nie świadczy za dobrze o wychowawczym podejściu moich rodziców, ale pocieszam się myślą, że wszystkie inne znane mi dzieci też to wtedy oglądały. Nie ma chyba lepszej recepty na zaszczepienie maluchom nocnych koszmarów na lata, niż pokazanie im filmu o tym jak czwórka blondasów jest bita i więziona przez babkę, a potem truta przez rodzoną matkę. Z drugiej strony mogło być jeszcze gorzej gdybym obejrzała nie wersję z 1987 roku, a nowszą z 2014 roku. Wtedy doznałabym nie tylko stresu psychicznego, ale także szoku estetycznego, bowiem tak złego filmu nie widziałam już bardzo dawno. No nie umywa się do pierwszej wersji, a wiem co mówię, bo dla lepszego porównania obejrzałam oba filmy jeden po drugim.
Jak to w rodzinie
Gdybyście jakimś cudem nie wiedzieli o co chodzi w fenomenie kwiatów na poddaszu, to spieszę donieść, że zaczęło się od powieści Virginii C. Andrews (jakiś czas temu pisałam o jej innej powieści pt. Ogród cieni), autorki bardzo płodnej i specyficznej, która stworzyła aż 20 różnych sag rodzinnych. Kwiaty są częścią jednej z takich sag, najsłynniejszej ze względu na niezapomnianą ekranizację.
Wspomniany film opowiada historię rodziny, małżeństwa z czwórką dzieci, która niespodziewanie zostaje rozbita. Ojciec ginie w wypadku, a piękna żona i jej nie mniej urodziwe potomstwo zostają bez jakichkolwiek środków do życia. Jedynym ratunkiem dla nich okazuje się zwrócenie się przez matkę, Corrine, do bardzo bogatych rodziców, z którymi nie utrzymywała stosunków przez blisko dwie dekady. Co prawda babcia przygarnia pod swój dach wnuki, ale muszą one pozostać w ukryciu w zamkniętym pokoju. Ich jedynym placem zabaw staje się zakurzony strych, na którym dochodzi do wielu dramatycznych scen. Corrine, początkowo sprawiająca wrażenie oddanej i zrozpaczonej sytuacją matki, zaczyna oddalać się od swych pociech, z czasem okazując im niemal jawną wrogość. Trudno jej się dziwić, wszak ma misję do wykonania. Rodzina przybyła do rezydencji, by wyrodna córka zmyła z siebie skazę kazirodczego związku i odzyskała miłość umierającego ojca. Spadek jest na wyciągnięcie ręki, ale nikt nie może dowiedzieć się o dzieciakach. Tymczasem nasze kwiatuszki marnieją na poddaszu, zaczynają chorować i powoli tracą nadzieję na jakąkolwiek pomoc.
Nowe kontra stare
Wersja z 1987 roku może być dzisiaj różnie odbierana, ale nie można zaprzeczyć jej ponadczasowej sile oddziaływania. Kwiaty na poddaszu, oglądane po latach, nadal są przerażające. Szczególna w tym zasługa mrożącego krew w żyłach motywu muzycznego, a także kreacji aktorskiej Victorii Tennant, wcielającej się w rolę Corrine. Patrzenie na metamorfozę tej przepięknej kobiety, która jest z początku słodka i ciepła, by po kilku miesiącach zmienić się w istną królową śniegu, jest niezwykłym doświadczeniem. Nie da się też nie zapamiętać babci. Grająca ją Lousise Fletcher jest straszna niczym Misery. Ma twarz buldoga, czarne szaty i cały czas nosi przy sobie Biblię. To, że jak nikt operuje biczem, także ma znaczenie dla jej odbioru przez widzów.
Oczywiście, ta wersja ma także wiele słabych stron. Aktorzy grający parę starszych dzieci wyglądają jak rówieśnicy własnej matki, ich młodszy brat wygląda jak mały wampirek i ma niesamowicie owłosione rączki, a całość tej historii jest zbyt kiczowata i groteskowa (tak jak pisarstwo Virginii C. Andrews, która upodobała sobie tematykę zbrodni i kazirodztwa) by dziś traktować ten film poważnie. Nie można jednak mu odmówić specyficznego klimatu. Nad każdą sceną unosi się jednocześnie atmosfera rodzinnej miłości i bliskości, a także czegoś chorego i zdegenerowanego, niebezpiecznie bliskiego zmysłowej grzeszności. Ten film ma coś w sobie.
Nowa wersja nawet się nie umywa do starszej, a to dziwne, bo przecież teraz telewizja niby lepsza niż kino i mnóstwo kasy idzie na produkcję. No i był czas by przemyśleć fenomen pierwszej ekranizacji i wziąć z niej to, co najlepsze. Niestety, wyszło fatalnie. Od patrzenia na popisy aktorów w produkcji stacji Lifetime aż oczy bolą. Wyjątkowo koszmarna jest matka, którą gra histeryczna i nadpobudliwa Heather Graham. W roli córki partneruje jej Kiernan Shipka, aktorka, której dorastanie mogliśmy śledzić przez lata w serialu Mad Men, gdzie wcielała się w rolę córki głównego bohatera. Tutaj Shipka wypada drętwo, psuje każdą scenę, która ma choćby odrobinę potencjału, a sympatii widzów nie sprzyja także pełne entuzjazmu zaangażowanie jej bohaterki w związek z rodzonym bratem. Może gdyby obsadzono tu odrobinę lepszych aktorów, film byłby bardziej straszny niż śmieszny, tak jak jego pierwowzór.
Jestem ciekawa, czy inni także wspominają pierwsze Kwiaty na poddaszu z takim sentymentem:)
Hmmm, moje odczucia są zupełnie inne. Najpierw obejrzałam starszy film, potem przeczytałam książkę, wróciłam do filmu, a następnie obejrzałam jego nowszą wersję. Przede wszystkim fabuła starszego filmu znacznie odbiega od książki, aż razi w oczy. Moim zdaniem nowszej wersji także do książki wiele brakuje, ale chociaż ogólny sens tej historii został zachowany. Ponadto uważam, że moja ulubiona aktorka, Heather Graham znakomicie wcieliła się w rolę Corrine. Z książki jasno widać jak zachowywała się kobieta. Była bardzo histeryczna, zagubiona, nostalgiczna, dokładnie taka jaką zagrała Heather! Zdecydowanie polecam nowszą wersję, ale przede wszystkim odsyłam do książki.
Podczas gdy wersja z 2014 wydawała mi się trochę za długa i wynudzila mnie, a film oceniłam jako absurdalny, ku mojemu zdziwieniu wersja z 1987 przez większość czasu trzymała mnie w napięciu, a raz nawet się wzruszyłam. Stara wersja jest niestety bez porównania dużo dużo lepsza, bo jest bardziej zrobiona jak thriller, za to nowa jak kiepski film obyczajowy. Takie są moje odczucia.
Dziękuję za ten komentarz. Moje odczucia są podobne. Do dziś gdy myślę o starszej wersji, mam ciarki na plecach. W nowszej nie udało się stworzyć odpowiedniej atmosfery niestety.
Gdzie jeszcze można kupic/ zobaczyc online wersję z 87?
Nie mam pojęcia. Ja to miałam jako dziecko na VHS i oglądałam w kółko aż się kaseta rozsypała. Może wystarczy poczekać aż pokażą w tv ;)
Witam.Ja przed chwilą skończyłam czytać książkę.Jestem zachwycona.Jutro szukam drugiej części żeby przeczytać.