Pomiń zawartość →

Nienawistna ósemka

Mam wrażenie, że tak się jakoś utarło, że zwyczajnie nie wypada się Tarantino nie zachwycać. Jak już ktoś powie, że nie jest wniebowzięty po obejrzeniu jego ostatniego dokonania, to wiadomo, że głupek, ćwierćinteligent i ogólnie nie ogarnia wszystkich licznych inspiracji popkulturą sprzed wielu dekad, do których się reżyser odwołuje. W najlepszym razie można być posądzonym o brak poczucia humoru na odpowiednim poziomie. Zatem jestem ćwierćinteligentką pozbawioną poczucia humoru, gdyż najnowsze dokonanie Tarantino mnie nie zachwyca. Nie interesuje mnie zupełnie to, jak wysublimowane były inspiracje scenariuszowe, jak subtelne odwołania do klasyków westernu i nie tylko, ani też to, że reżyser planuje przerobienie tego krwawego dzieła na sztukę teatralną. Dla mnie liczy się gotowy produkt, a ten jest za długi, za nudny, męczący i nieśmieszny. Nie pomagają klasyczne już gagi zaprawione czarnym humorem, ani makabrycznie rozpryskujące się głowy. Żałuję, że to obejrzałam, po raz kolejny zwabiona nadzieję, że Tarantino wróci do formy z czasów Kill Billa.

Zima złych ludzi

Historia rozpoczyna się obiecująco (szkoda, że to obietnica bez pokrycia), bo od spotkania na zaśnieżonym odludziu. Spotykają się dwaj doświadczeni łowcy głów, prawdziwi starzy wyjadacze. Jeden z nich, Kurt Russell (John Ruth), podróżuje powozem, wioząc ze sobą swój najnowszy łup, czyli groźną morderczynię Daisy Domergue (Jennifer Jason Leigh), którą trzeba oddać w ręce wymiaru sprawiedliwości. Drugim podróżnikiem jest cieszący się złą sławą Major Marquis Warren (Samuel L. Jackson), postać znana ze swych wyczynów podczas niedawno zakończonej wojny secesyjnej. Warren chce tylko by go podwieźć do najbliższego miasteczka, ale to nie będzie taka prosta sprawa. Naszych bohaterów czekają długie i męczące (zwłaszcza dla widza) pertraktacje, przygarnięcie nowego szeryfa i dopiero droga ku zajazdowi. A że zbliża się wielka zamieć, a akcja dzieje się pośrodku niczego, nie pozostaje im nic innego jak zamknięcie się wraz z czterema innymi podejrzanymi typami, których zastali na miejscu, w drewnianej chatynce, będącej połączeniem noclegowni, sklepu, baru i przystanku dla dyliżansów.

Samuel L. Jackson, Jennifer Jason Leigh, Kurt Russell
Samuel L. Jackson, Jennifer Jason Leigh, Kurt Russell

Fabuła tego dziwnego widowiska zbudowana jest wokół Daisy, którą, jak przewiduje jej strażnik, ktoś na pewno będzie chciał mu odbić podczas tych kilkudziesięciu godzin zamieci i przymusowego zamknięcia. Mniej podejrzani są przybyli z nim mężczyźni, a bardziej typy będące już w chatynce, gdy do niej dotarli. Chyba nie muszę pisać, że każdy z tych ludzi jest bardzo podejrzanym i bardzo charakterystycznym bohaterem, a wszyscy razem tworzą w ośmioro naprawdę barwne towarzystwo. Ich długie wymiany zdań to głównie stek gróźb i przekleństw, a także ostre kłótnie na temat poglądów politycznych i udziału w ostatniej wojnie. Choć w zarysie nie wypada to źle, to zaręczam, że film razi teatralną sztucznością, a każda z postaci, starających się być groteskowo zabawną, jest tylko drętwym sucharem.

Jeśli już…

Jeśli już jednak postanowiliście film obejrzeć i szukacie argumentów na plus, to donoszę, że nie każdy żart jest suchy w tym samym stopniu, oraz, że nie każda postać jest tak samo drętwa. Mnie osobiście najbardziej przypadła do gustu oczywiście jedyna kobieta w tym gronie, czyli urocza Daisy. Oj, ta dama ma naprawdę niecodzienne maniery. Jest co prawda przerysowana i szybko się nudzi, ale jej podbite oko, niewybredny język i dziecięce zachowanie wyróżniają się na tle sztywnych, zarośniętych i czerstwych panów. Sceny, w których ona i Ruth prezentują sporą bliskość i zażyłość, z gatunku takich, jakie może mieć wściekły pies i jego opiekun, byłyby prawie zabawne, gdyby tak się nie wlokły niemiłosiernie. W pamięci zostanie mi też grana przez Tima Rotha postać kata Oswaldo. Jego uwagi na temat natury sprawiedliwości i absurdu sytuacji, w której musi przez dwa dni kisić się w jednym niedużym pomieszczeniu z kobietą, którą potem powiesi, prawie nadają głębi Nienawistnej ósemce.

Mimo tych kilku jasnych punktów, za nic w świecie nie obejrzałabym tego filmu po raz kolejny. Na co komu znakomici aktorzy w niesamowitej charakteryzacji, skoro nie mają czego grać. Jałowe dyskusje na temat szczegółów wojennych bitew i sympatii politycznych, wleczące się w nieskończoność rozmowy o liście od Abrahama Lincolna i mało logiczne dociekania na temat tego kto chce wyzwolić Daisy, wymęczyły mnie bardzo. Naprawdę podziwiam widzów bardziej cierpliwych i wyrozumiałych, którzy byli w stanie wskrzesić w sobie entuzjazm i sympatię do Nienawistnej ósemki.

Cóż, chyba na odrodzenie weny twórczej Tarantino przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Opublikowano w Filmy

4 komentarze

  1. Cóż.. szczerze mówiąc nawet w najmniejszym i najdrobniejszym szczególe mnie nie zainteresowała. Nie obejrzę.

  2. Michał Michał

    Dzięki za recenzję, ja jednak jak zawsze sprawdzę osobiście :) ostatnie filmy Tarantino mi się podobały, on sam twierdzi, ze H8 to jego najlepszy film, wiec się chcę przekonać.

  3. Antek Antek

    U Tarantino to normalne, że są długie dialogi, charakterystyczne i jak to piszesz – teatralne postacie. Bo on tworzy historie filmowe bardziej niż filmy. A już w westernach ten styl jest chyba nawet charakterystyczny.

    Zgadzam się za to ze wstępem. Nie powinno się trzymać filmowych dogmatów, ja jednak wierzę, zę to będzie dobry film, ale czekam na premierę.

  4. Miki Miki

    Jedni lubią dialogi, pobudzające intelekt,- a inni strzelankę i pościgi – Tarantino nie jest dla wszystkich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *