Pomiń zawartość →

Tag: Demián Bichir

Nienawistna ósemka

Mam wrażenie, że tak się jakoś utarło, że zwyczajnie nie wypada się Tarantino nie zachwycać. Jak już ktoś powie, że nie jest wniebowzięty po obejrzeniu jego ostatniego dokonania, to wiadomo, że głupek, ćwierćinteligent i ogólnie nie ogarnia wszystkich licznych inspiracji popkulturą sprzed wielu dekad, do których się reżyser odwołuje. W najlepszym razie można być posądzonym o brak poczucia humoru na odpowiednim poziomie. Zatem jestem ćwierćinteligentką pozbawioną poczucia humoru, gdyż najnowsze dokonanie Tarantino mnie nie zachwyca. Nie interesuje mnie zupełnie to, jak wysublimowane były inspiracje scenariuszowe, jak subtelne odwołania do klasyków westernu i nie tylko, ani też to, że reżyser planuje przerobienie tego krwawego dzieła na sztukę teatralną. Dla mnie liczy się gotowy produkt, a ten jest za długi, za nudny, męczący i nieśmieszny. Nie pomagają klasyczne już gagi zaprawione czarnym humorem, ani makabrycznie rozpryskujące się głowy. Żałuję, że to obejrzałam, po raz kolejny zwabiona nadzieję, że Tarantino wróci do formy z czasów Kill Billa.

4 komentarze

Gorący towar

Nie mogłam sobie odmówić przyjemności obejrzenia The Heat, zwłaszcza, że tę komedię niby kryminalną wyreżyserował Paul Feig, reżyser moich ulubionych Druhen (tak, nie wstydzę się przyznać, że oglądałam Druhny z 50 i obejrzę pewno jeszcze ze 100). Muszę przyznać, że były to najprzyjemniej spędzone chwile w kinie od wielu miesięcy, choć dziewczyna w fotelu obok dziwnie pachniała, a kobieta po lewej komentował ekranową akcję komuś do słuchawki. Wszystkie seansowe niedogodności ginęły w salwach niepohamowanego śmiechu, a trzeba przyznać, że naprawdę rzadko się słyszy takie wybuchy nieposkromionej wesołości. The Heat nie jest żadnym wybitnym dziełem, nie ma tu za wiele golizny, a scenariusz trudno by nazwać oryginalnym, jednak ta produkcja doskonale spełnia swoje zadanie, czyli po prostu rozśmiesza i to nie zawsze w rubaszny, obleśny sposób. Coś czuję, że właśnie znalazłam kolejny niezawodny film na wieczory po naprawdę złych dniach. Patrząc na to co wyczyniają na ekranie dwie stuknięte przedstawicielki prawa, po prostu nie można się nie uśmiechnąć.

3 komentarze

The Bridge: Na granicy

Długo oczekiwany The Bridge nie powala, jednak z pewnością jest to interesująca historia, nie grzesząca jednak pomysłowością czy dynamiką akcji. Widać wyraźnie, że filmowcy próbują coś zyskać na fali popularności skandynawskich kryminałów (które zdecydowanie lepiej oglądać niż czytać), i póki co widzowie na tym korzystają. Nie dziwi pewno, że jak już zaadaptowano Forbrydelsen na The Killing, to zabrano się zaraz także za Most nad Sundem i zrobiono z tego The Bridge. Dziwić może raczej duże podobieństwo obu amerykańskich produkcji (Na granicy i Dochodzenia), sprawiające, że momentami oglądamy wprost bliźniacze ujęcia miejsc zbrodni (głównie udekorowane dziewczęcymi ciałami) oraz słuchamy pourywanych dialogów prowadzonych w samochodzie. Nawet muzyka jakaś taka znajoma, ale naprawdę nie szkodzi. The Bridge okazał się na tyle ciekawy, że z pewnością setki widzów nie mogą się już doczekać kolejnych odcinków.

2 komentarze