Pomiń zawartość →

Tag: Samuel L. Jackson

Bodyguard Zawodowiec

Nowa komedia sensacyjna Patricka Hughesa to bardzo sprawnie nakręcona parodia filmów, które wszyscy tak kochaliśmy w latach 90-tych, czyli sensacyjniaków typu Gliniarz z Beverly Hills czy Zabójcza broń. Ta produkcja nie ma innych ambicji poza rozerwaniem i rozbawieniem widza, i chociaż nie jest to najlepszy film roku, czy nawet wakacji, to jej się doskonale udaje. Widownia, w tym jeden duży pan siedzący obok mnie w szczególności, wprost ryczała ze śmiechu, a to w końcu najlepszy znak, że się udało. Oprócz rubasznego humoru nie przekraczającego nadto granic dobrego smaku, dostajemy widowiskowe kaskaderskie popisy i mnóstwo scen pościgów, co razem z wybuchowymi dialogami głównych bohaterów, między którymi jest wspaniała chemia, robi z Bodyguarda Zawodowca komediowy hit. Nic dziwnego, że to właśnie ta produkcja króluje w rankingach najpopularniejszych filmów ostatnich miesięcy.

Komentarz

Tarzan: Legenda

Wszyscy spodziewali się jakiejś wielkiej katastrofy, wspominając to co David Yates zrobił z Harrym Potterem, ale nie jest aż tak źle. Właściwie to całkiem dobry film, a pisząc dobry mam na myśli, że spokojnie można go obejrzeć na przykład w święta czy po niedzielnym obiedzie (ciekawe czy ktoś już wymyślił nazwę dla takich lekko staromodnych, sympatycznych usypiaczy). Poszłam na Tarzana, bo zawsze chętnie patrzę na to jak dzika przyroda broni się przed ludzkimi szkodnikami. No i oczywiście chciałam zobaczyć Alexandra Skarsgårda:) Choć biega bez koszuli, to jednak patrzy się na niego znacznie przyjemniej niż na lekko obleśnych panów z Magic Mike’a, no i przywodzi na myśl najbardziej wyluzowanego wampira wszech czasów, wikinga Eryka z Czystej krwi. Po piskach na widowni wnioskuję, że fanki nie były zawiedzione występem szwedzkiego aktora buszującego pośród konarów drzew.

Skomentuj

Nienawistna ósemka

Mam wrażenie, że tak się jakoś utarło, że zwyczajnie nie wypada się Tarantino nie zachwycać. Jak już ktoś powie, że nie jest wniebowzięty po obejrzeniu jego ostatniego dokonania, to wiadomo, że głupek, ćwierćinteligent i ogólnie nie ogarnia wszystkich licznych inspiracji popkulturą sprzed wielu dekad, do których się reżyser odwołuje. W najlepszym razie można być posądzonym o brak poczucia humoru na odpowiednim poziomie. Zatem jestem ćwierćinteligentką pozbawioną poczucia humoru, gdyż najnowsze dokonanie Tarantino mnie nie zachwyca. Nie interesuje mnie zupełnie to, jak wysublimowane były inspiracje scenariuszowe, jak subtelne odwołania do klasyków westernu i nie tylko, ani też to, że reżyser planuje przerobienie tego krwawego dzieła na sztukę teatralną. Dla mnie liczy się gotowy produkt, a ten jest za długi, za nudny, męczący i nieśmieszny. Nie pomagają klasyczne już gagi zaprawione czarnym humorem, ani makabrycznie rozpryskujące się głowy. Żałuję, że to obejrzałam, po raz kolejny zwabiona nadzieję, że Tarantino wróci do formy z czasów Kill Billa.

4 komentarze

Kingsman: Tajne służby

Sam pomysł na film bardzo mi się podobał, ale wykonanie już mniej. Super, że ktoś postanowił nakręcić taką zakręconą parodię filmów szpiegowskich z przygodami Jamesa Bonda na czele. Jest w tym dużo lekkości, ironicznego poczucia humoru i gładkiego stylu przerysowanych postaci. Niestety całość jest jakaś miałka i nie wywiera większego wrażenia. Na koniec wydawało mi się, że właściwa akcja nawet na dobre się nie rozpoczęła, albo że wycięto kilka kluczowych dla fabuły fragmentów. Może nie powinno mnie to dziwić, bo w sumie Kingsman to taka hybryda: trochę pastisz Bonda (coś dla starszych widzów, którzy klasyki już widzieli), a trochę lekka rozrywka dla ewidentnie nastoletniej widowni (bardzo młody bohater i grube żarty).

2 komentarze

RoboCop

Dużo ostatnio nurzałam się w odmętach historycznych, więc dla odmiany postanowiłam zając swój umysł czymś bardziej nowoczesnym. Padło akurat na RoboCopa. Muszę także przyznać, że liczyłam po cichu, iż widok uroczego Joela Kinnamana trochę ukoi moją tęsknotę za The Killing. No i oczywiście jestem także wielką fanką pierwotnej wersji opowieści o cyberrycerzu strzegącym prawa na ulicach amerykańskiego miasta. Nowy RoboCop nie jest totalną stratą czasu, ale to zdecydowanie nie to, czego można by się spodziewać.

Skomentuj

Oldboy. Zemsta jest cierpliwa

Obejrzenie nowego filmu Spike’a Lee raczej nie zrewolucjonizuje waszego spojrzenia na świat, jak to mogło się zdarzyć w przypadku oryginalnej wersji filmowej (tej koreańskiej, nakręconej na podstawie japońskiej mangi). Jest to jednak, mimo swoich wielu wad, film naprawdę wart obejrzenia, dlatego też było mi niezmiernie smutno, że na sali kinowej, i to w dniu premiery, były tylko dwie osoby, czyli ja i mój towarzysz. Tylko częściowo winię Ksawerego, który zmusił widzów do pozostania w domu. Podejrzewam, że głównym winowajcą jest strach przed okropnościami, jakie mogą zaatakować z ekranu. Bądźcie spokojni, aż takich okropności nie ma.

Skomentuj