Czysta krew oferuje swoim widzom absolutnie wszystko co pociągające w wampirach oraz ww wszystkich innych istotach nadprzyrodzonych, jakie tylko stworzyła zachodnia kultura w swym długim dorobku. Otrzymujemy tu przede wszystkim potężnie skumulowaną dawkę seksu, przemocy i dziwaczności, prawdziwie wybuchowy ładunek zmysłowy. Niestety, z powodu nagromadzenia wielu kiczowatych elementów, totalnej absurdalności niektórych scen oraz zbytniego nagromadzenia i pokomplikowania niektórych wątków, z Czystą krwią jest trochę tak, jak z tymi śmierdzącymi francuskimi serami. Trzeba mieć dość specyficznie odkształcony gust, by naprawdę polubić tę opowieść. Na szczęście statystyki telewizyjne pokazują, ze owym specyficznym gustem dysponuje naprawdę pokaźna grupa widzów na całym świecie, dzięki czemu powstało już aż 6 sezonów tej wampirzej baśni tylko dla widzów dorosłych.
Fabuła Czystej krwi ma to do siebie, że jak się ją opowiada, to wydaje się w najgorszym razie zupełnie bez sensu (jakieś połączenie taniego horroru, porno i opery mydlanej), a w najlepszym razie jest bliźniaczo podobna do historii ze Zmierzchu. Nic z tych rzeczy moi drodzy. Nie dajcie się zwieść. To jest dużo, dużo lepsze. Co prawda podobnie jak w wampirzej sadze dla nastolatków mamy tu historię pięknej i niewinnej młodej kobiety z małego amerykańskiego miasteczka, która zakochuje się w przystojnym wampirze (a potem pojawiają się jeszcze ciekawe wampirzo-wilkołacze trójkąty), jednak na tym praktycznie kończą się podobieństwa. Zacznijmy od tego, że samo miejsce jest dość specyficzne. Akcja serialu rozgrywa się w Bon Temps w Luizjanie, czyli chyba najbardziej rasistowskim regionie USA. Jednak to, co przeżyli w przeszłości biali i czarni obywatele tej bagnistej mieściny to nic, w porównaniu z tym, co wydarzy się pomiędzy ludźmi a wampirami. Niefortunnie dla wampirofobów, nocni krwiopijcy otrzymali pełnię praw obywatelskich. Było to możliwe dzięki stworzeniu przez naukowców substytutu ludzkiej krwi, sprzedawanego w butelkach jako tytułowa Czysta krew. Normalnie miodzio. Ale nie dajcie się nabrać. Prawdziwe, rasowe, szanujące się wampiry nadal posiłkują się ludźmi,a zdumiewająco duża część z nich nie ma nic przeciwko. Do takich właśnie ludzi należy główna bohaterka Sookie (Anna Paquin). Niewinnie wyglądająca telepatka (która wkrótce okazuje się pół krwi wróżką) tracąca głowę dla wampira Billa (Stephen Moyer) to niekończące się źródło zaskoczeń i zwrotów akcji. To pełnokrwista, wojownicza istota przy której Bella ze Zmierzchu wypada naprawdę blado (nie tylko dlatego, że jest śmiertelnie blada). Myślę, że wystarczy, że wspomnę iż wszystkie serie obfitują w gorące erotyczne sceny z udziałem Sookie, w dodatku z różnymi dziwnymi partnerami (najwięcej jest gołego wampira Billa, ale jest też goły wiking i goły wilkołak).
Do moich ulubionych bohaterów w tej produkcji zdecydowanie mogę zaliczyć Lafayette’a (Nelsan Ellis) i wampira Erica (Alexander Skarsgård). Pierwszy jest kucharzem w restauracji, w której pracuje Sookie, a do tego jest ubierającym się w damskie fatałaszki, wymalowany gejem oraz czarownikiem/medium odprawiającym voodoo i rozmawiającym ze zmarłymi (poważnie,jest lepszy niż telefon komórkowy, łączy w kilka sekund z dowolnym umarlakiem). Ten facet ma najwięcej charyzmy, poczucia humoru i dystansu do siebie, ze wszystkich bohaterów Czystej krwi. Za to mój drugi ulubieniec jest tej produkcji największą ozdobą. Wampir Eric, który jest bardzo starym stworem będącym w przeszłości autentycznym wikingiem (Wampir Eryk!) to blady dwumetrowy blond dzikus, któremu serial zawdzięcza przynajmniej połowę widzów. Jak nie wierzycie, to obejrzyjcie sobie kilka odcinków z drugiej serii (albo trzeciej, albo czwartej; zresztą nieważne, bo efekt jest wszędzie ten sam). Aż się rozmarzyłam, więc może lepiej już skończę z tym wątkiem.
Czysta krew to tylko na pozór rozerotyzowana, kiczowata bajeczka dla wielbicieli wampirów. Tak naprawdę to całkiem sensowna przypowieść o tolerancji i bezsensownych reakcjach ludzi na jakąkolwiek inność, prowadzących do krwawych sporów. Ten ogromny ładunek wyuzdania i zjwisk nadprzyrodzonych ma nas tak naprawdę nauczyć większej tolerancji. Naprawdę doceniam to, że ta amerykańska produkcja, poza prosta tezą o tym, że należy szanować inność w każdej postaci (nawet czarnych, homoseksualnych wampirów), nie ma żadnych pretensji dydaktycznych. To tylko dekadencki, nowotworowy, zbereźny wykwit ludzkiej wyobraźni, a nie żadna Ewangelia dla nastolatków jak w przypadku Zmierzchu.
[…] W końcu ich widok jest dla mnie dość niepokojący. Skarsgard gra przecież wampira Eryka w True Blood, Brit Marling kazała ludziom wymiotować w Dźwięku mojego głosu, a o kreacji Ellen Page z […]
[…] na głupotę, kicz i żenadę (a to duża rzecz, dałam radę w końcu każdemu odcinkowi Czystej krwi). Skoro mamy już i tak okropne Zmierzchy i Pamiętniki wampirów, to nie rozumiem zupełnie po co […]
[…] w ten sposób?! Nie wiem jak reszta fanów na całym świecie czuje się po ostatnim odcinku Czystej krwi, ale ja jestem szczerze zawiedziona i mam wrażenie, że ktoś sobie zrobił z widzów niesmaczny […]
[…] o wampirach. Kiedyś myślałam, że nie da się stworzyć większego wampirycznego kiczu niż w Czystej krwi, ale jak widać się myliłam. Twórcy serialu mają mimo wszystko widzom coś do przekazania, a […]
[…] humoru. Najwięcej jest go w Stowarzyszeniu Nieumarłych Polaków (coś dla wielbicieli serialu Czysta krew). Może i pomysły typu Zombie tańczą na lodzie, Dead model czy Rysio z klanu wychowujący […]
[…] nie przebije jednak Piłata. Grający go Stephen Moyer to nikt inny jak wampir Bill Campton z Czystej krwi, czyli prawdziwa ikona popkultury. Twórcy Zabić Jezusa wykazali się prawdziwa fantazją […]
[…] Jak widzicie, nie najlepiej znoszę pierwsze lato bez Czystej krwi. […]
Tara sezon 5 odcinek 7 tara zaczyna ponoć płakać ale nie widać krwi a przecież wampiry płaczą krwią była o tym mowa na początku Jak dla mnie to jest za dużo tzw luk w serialu gdyby nie to to byłoby można obejrzeć z przymrużeniem oka