Nagrałam wczoraj filmik, który ma być zachętą do zapoznania się z książkami, które zdradzają nieco więcej o warsztacie pisarskim i samej osobie wybitnego japońskiego prozaika. Za tydzień ukaże się kolejna pozycja, którą każdy wielbiciel prozy Murakamiego powinien mieć, gdyż Zawód: powieściopisarz ma być zbiorem esejów, które napisał nasz ulubiony autor o swojej pracy. Ten tom na pewno stanie na mojej półce obok trzech innych książek, o których mówię na YT, czyli obok O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, Haruki Murakami i muzyka słów oraz obok Haruki Murakami i jego Tokio. Każda z tych pozycji jest ważna i niezbędna, jeśli chce się w pełni zrozumieć, z czym mamy do czynienia, ale pierwsza z nich zajmuje w mojej wyobraźni miejsce niezwykłe i to jej poświęcę dzisiejszy wpis (choć już wcześniej była o niej notka na Szczerych Recenzjach, to czuję, że nie powiedziałam o niej wszystkiego, co dla mnie istotne).
SkomentujKategoria: Książki
Miałam pewne wątpliwości co do tej książki i dlatego odkładałam zapoznanie się z nią tak długo. Może się to wydać śmieszne, ale jako osoba, której na sercu leżą wszelkie ekologiczne zagrożenia, naczytałam się i naoglądałam tylu rzeczy, że teraz mi się wydaje, iż każda opowieść o roślinach czy zwierzętach musi być depresyjna w tonie i mieć smutny finał. O tym, że my ludzie, nie umiemy się na tej planecie zachować, wiem od dawna i sądziłam, że Sekretne życie drzew będzie kolejnym na to dowodem. Na szczęście moje podejrzenia okazały się błędne. Autor oczywiście opisuje wszystkie krzywdy jakich doznają od nas drzewa, jednak skupia się głównie na tym, jak niezwykłe to twory i dlaczego warto obcować z nimi na co dzień, nie tylko w postaci drewnianej podłogi, mebli czy papieru, ale żywych, rosnących tak, jak powinno być, czyli w leśnej gromadzie, zielonych organizmów. Ta książka/audiobook jak nic skłoni was do wyjścia w plener i przytulenia kilku okazałych pniaczków.
KomentarzWłaściwie nie będzie to typowy tekst o książce, a raczej wyjaśnienie tego, jak zostałam czechofilką i jak w tym roku rozpoczęła się moja, mam nadzieję, że długa i owocna, przygoda z czeską kulturą. To niewiarygodne, ale jeszcze pół roku temu kraj naszych południowych sąsiadów był mi zupełnie obcy, a teraz myślę tylko o tym, jak się nauczyć czeskiego, kiedy znowu będę mogła tam pojechać i co jeszcze powinna przeczytać lub obejrzeć, by lepiej Czechów zrozumieć. Od razu zaznaczę, że czeski serial Kosmo oraz Międzymorze Ziemowita Szczerka miały w mojej fascynacji spory udział, ale o nich nie wspominam, bo miały już wcześniej swoje osobne wpisy na blogu.
3 komentarzeUwielbiam brytyjskie i niemieckie sagi rodzinne z przełomu XIX i XX wieku, dlatego też pomyślałam, że ciekawie by było zapoznać się z tym gatunkiem w wydaniu japońskim. Powieść Kazuki Sakuraby cieszy się w Polsce, na ile zdążyłam się zorientować, dużym zainteresowaniem, co jest dodatkowym powodem by sprawdzić, czy warta jest tych wszystkich pochwał. Mogłabym w tym momencie napisać krótko, że nie jest i na tym poprzestać, ale bez sensownego uzasadnienia moglibyście mi nie uwierzyć i sami, jak ja, stracilibyście tydzień z życia na czytaniu tej średniej jakości literatury.
KomentarzTym razem jedno z największych polskich wydawnictw zdecydowało się na dość oryginalną formę promocji. Zamiast standardowego egzemplarza recenzenckiego, który nie różniłby się za bardzo od tego, co trafi niedługo do księgarń, znalazłam w skrzynce pocztowej czarny anonimowy tom. Notka promocyjna informowała, że egzemplarz bez okładki, nazwiska autora i tytułu (choć ten jednak jest niestety) jest szansą na obiektywną lekturę i wyrobienie sobie zdania niezależnie od nadmiaru informacji, jaki można znaleźć na temat każdego pisarza w sieci. Zaintrygowało mnie to więc zasiadłam ochoczo do lektury, bez uprzedzeń, bez skojarzeń i bezbronna wobec tego, czego nie da się od-zobaczyć, a raczej od-czytać.
6 komentarzyDebiutancką powieść brytyjskiej autorki odsłuchałam z wielkim zainteresowaniem, dlatego też, gdy ukazał się jej kolejny thriller, postanowiłam kontynuować słuchanie, zwłaszcza, że czytają tak wspaniali lektorzy i lektorki. Uważam, że nawet jeśli komuś pierwsze czytanie tej powieści nie przypadło do gustu (a są tacy, choć niewielu) to powinien dać jej drugą szansę w postaci audiobooka, gdyż znacząco zmienia na plus odbiór tej historii, przynajmniej takie jest moje odczucie. Z odpowiednią oprawą muzyczną i fachową interpretacją, Zapisane w wodzie to naprawdę wciągająca, stylowa opowieść.
SkomentujCzekałam z tym tekstem do premiery nowego Spider-Mana, gdyż (słusznie) podejrzewałam, że będzie on idealnym uzupełnieniem książki Tomasza Żaglewskiego pt. Kinowe uniwersum superbohaterów. Analiza współczesnego filmu komiksowego. Gdy pierwszy raz usłyszałam o nadciągającej premierze, miałam bardzo sceptyczne myśli i nie zamierzałam wybierać się na seans. Nie będę ukrywać, że, poza trylogią Christophera Nolana, filmowe adaptacje komiksów uważałam za płochą rozrywkę i w sumie trochę mi nawet szkoda tych wszystkich milionów z pompą wydawanych na kolejne serie spektakularnych wybuchów i gaże najlepszych hollywoodzkich gwiazd (których talent także mógłby być spożytkowany lepiej w czymś ambitniejszym). Nadal trochę tak uważam, lecz po lekturze książki Tomasza Żaglewskiego rozumiem też, że inni widzowie mają inne potrzeby i oczekiwania, a także zupełnie inny punkt widzenia. Przyznam również, że podczas seansu nowego Spider-Mana udało mi się na chwilę zapomnieć o moim gderliwym czepialstwie, bo bawiłam się doskonale, podobnie jak, sądząc po komentarzach i wybuchach śmiechu, cała kinowa widownia.
SkomentujLekturę poprzedniej książki amerykańskiej autorki, Stanu zdumienia, wspominam bardzo miło. Pamiętam, że byłam pod ogromnym wrażeniem ogromnej precyzji wyrażania przez nią nawet najbardziej delikatnych, mglistych zjawisk, które Patchett przyszpilała z determinacją słowami. Do dziś często polecam tę książkę, nawet jeśli kogoś niespecjalnie interesuje nieskończona płodność zamieszkujących dżunglę seniorek :). Dziedzictwo to zupełnie inna literatura, jeśli chodzi o temat i o formę, jednak język pozostał nadal precyzyjny jak skalpel. I choć temat relacji w typowej amerykańskiej rodzinie może i nieco mnie nudził momentami, to jednak klarowne i cudownie trafne opinie i opisy robiły na mnie niezmiennie wielkie wrażenie. Aż sama się zdziwiłam, bo jestem dość prostą czytelniczką, zazwyczaj ślepą na podobne niuanse.
2 komentarzeNiektórym może się to wydać dość zaskakujące, ale ja naprawdę czytam i oglądam więcej niż potem trafia w tekstach na bloga. To już mój szósty rok blogowania i dopiero ostatnio nauczyłam się, że nie ma co się zmuszać do pisania absolutnie o wszystkim na czym zawiesiłam wzrok (lub słuch). Powody, dla których nie mogłam się zmusić do napisania choćby krótkiej notki o filmie, serialu, książce czy audiobooku są bardzo różne, ale za każdym razem sprowadzają się do bariery psychicznej nie do pokonania. Pomyślałam jednak, że może innych (nie tylko blogerów) zainteresuje to, co nie trafiło na pierwszą stronę Szczerych Recenzji.
SkomentujO leśnej szkole, a właściwie o leśnym przedszkolu, usłyszałam jakiś czas temu i od razu urzekł mnie ten pomysł. Od razu uznałam, że to logicznie fantastyczne, że w wielu skandynawskich przedszkolach maluchy przez cały rok przebywają na zewnątrz, blisko natury, ucząc się tego, co najważniejsze i zdobywając cenny kapitał emocjonalny na resztę życia. Jako zwolenniczka spartańskiego wychowania i ciała hartowania uważam, że jest to również zbawienne dla ciała, które zyskuje niezbędną odporność i któremu po kontakcie z błotem, śniegiem, chaszczami i trawami, żadne mikroby nie straszne. Czyż nie tak jeszcze dwie czy trzy dekady temu my sami byliśmy wychowywani? A teraz rodzi się z tego ogólnoświatowy trend, czego dowodem jest właśnie ta książka autorstwa dwojga brytyjskich entuzjastów przyrody i wychowania dzieci do jak najlepszych z nią kontaktów.
2 komentarze









