Pomiń zawartość →

Stan zdumienia Ann Patchett

Nawet osoby na co dzień nie hańbiące się lekturą, lubią pochwalić się znajomym podczas wyjazdu wakacyjnego zabraną ze sobą książką. Wakacyjne czytadło to także dobry sposób na zabicie czasu gdy w telewizji nic nie ma, a na zewnątrz leje, co często się w Polsce zdarza. No i wreszcie jakoś trzeba zabić te długie godziny leżenia plackiem na kocu, prażenia się na słońcu i skrupulatnego hodowania raka skóry. Naprawdę długo zastanawiałam się nad książką, którą można ze spokojnym sumieniem polecić praktycznie każdemu na wakacje (i żeby to nie było tandetne romansidło o wampirach czy jeszcze gorsze romansidło którejś z popularnych polskich autorek powieści dla kobiet/scenariuszy seriali TVP). Wreszcie przypomniałam sobie o jesiennej lekturze książki Ann Patchett pt. Stan zdumienia, która wprost idealnie nadaje się na lato, lub na jedno letnie popołudnie, ponieważ od lektury nie można się oderwać aż do samego końca.

Główną bohaterką powieści jest dr Marina Singh, pracownica dużego koncernu farmaceutycznego. Po tym jak jej najbliższy współpracownik wyrusza na wyprawę i ginie w dżungli amazońskiej, szef (z którym Marina romansuje) wysyła ją by wypełniła misję dla firmy. A cóż jest tą misją? Otóż koncern zatrudnił światowej sławy badaczkę do zbadania niezwykłego wpływu pewnych amazońskich drzew na płodność kobiet. Podobno kobiety z plemienia Lakaszi zachowują płodność i rodzą dzieci aż do późnej starości, co miała potwierdzić i zbadać pod kątem wyprodukowania przełomowego leku leciwa dr Annick Swenson. Niestety badaczka samowolnie zaszyła się w lesie i ogólnie nie sprawuje się najlepiej, więc ktoś musi ją ponaglić i przy okazji wyjaśnić okoliczności śmierci współpracownika Mariny. To właśnie będzie misją pani doktor. Rusza więc ze śnieżnej Minnesoty do gorącej i parnej Amazonii, a od pierwszej chwili po wydostaniu się z samolotu towarzyszy jej permanentny stan zdumienia. Nic nie jest takie jak przypuszczała.

Najbardziej w tej książce podoba mi się to, że jest właściwie uniwersalna, a już na pewno międzypłciowa, choć napisana przez kobietę. Czytelnikom z pewnością spodoba się jej chodny, męski, rzeczowy i zdystansowany styl (jeden z powodów, dla których książki pani Patchett nie należały do tej pory do moich ulubionych), czytelniczki natomiast będą uwiedzione sposobem w jaki autorka porusza najbardziej intymne kwestie związane z płodnością, porodem i nawiązywaniem relacji emocjonalnej z dzieckiem. Przy czym nic nie jest tu stereotypowe ani przewidywalne, co z pewnością docenią wszyscy inteligentni czytelnicy (no szczególnie wielbiciele thrillerów medycznych).

Moją ulubioną postacią w tej opowieści jest dwunastoletni chłopiec o imieniu Easter, który jako malutkie dziecko został podrzucony do osady plemienia Lakaszi i od tamtego czasu wychowuje go dr Swenson (sama bezdzietna i ogólnie zimna i nie lubiąca ludzi). Easter jest raczej niezwykłym bohaterem książkowym, ponieważ jest głuchoniemy i wszystko, co o nim wiemy, to relacje innych osób o nim. Ale co to są za relacje! Szkrab posiada niesamowitą umiejętność wzbudzania absolutnie w każdym bardzo silnych, wręcz pierwotnych, uczuć opiekuńczych. Jest w stanie każdego w sobie rozkochać, tak, że nawet czytelnik czytający o tym jak przytula się w hamaku do obcej Amerykanki albo jak walczy z ogromnym wężem, ma od razu ochotę porwać go z dżungli i zaadoptować. Każdy biały przebywający w jego pobliżu ma właśnie takie myśli, a to bardzo udziela się czytelnikowi. Z tego powodu właśnie uważam, że tę książkę powinno się polecać m.in. kobietom, które mają problem z zajściem w ciążę. Po lekturze Stanu zdumienia ich jajniki powinny wręcz wybuchnąć gejzerem super zdrowych jajeczek (przepraszam za fizjologiczną wizualizację, ale właśnie tak to widzę). Ta książka naprawę odblokowuje rozmaite przyblokowane emocje i reakcje organizmu.

Pozostaje jeszcze kwestia tego, dlaczego uważam, że jest to dobre czytadło na lato. Po pierwsze dlatego, że wyjątkowo łatwo się czyta, a wszyscy wiemy, że letnie lenistwo nie sprzyja poważniejszemu wysiłkowi intelektualnemu przy lekturze. Po drugie dlatego, że większość akcji toczy się w dżungli, co może ciekawie korespondować z żarem jakiego doświadczymy w letnie upały (gdziekolwiek będziemy). Sugestywne opisy strug potu, ukąszeń owadów i poparzonej skóry, mogą dać czytelnikom tej powieści pokrzepiające poczucie, że nie jest sam ze swoimi letnimi cierpieniami/przyjemnościami.

Opublikowano w Książki

Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *