Pomiń zawartość →

Mariusz Szczygieł, Zrób sobie raj

Właściwie nie będzie to typowy tekst o książce, a raczej wyjaśnienie tego, jak zostałam czechofilką i jak w tym roku rozpoczęła się moja, mam nadzieję, że długa i owocna, przygoda z czeską kulturą. To niewiarygodne, ale jeszcze pół roku temu kraj naszych południowych sąsiadów był mi zupełnie obcy, a teraz myślę tylko o tym, jak się nauczyć czeskiego, kiedy znowu będę mogła tam pojechać i co jeszcze powinna przeczytać lub obejrzeć, by lepiej Czechów zrozumieć. Od razu zaznaczę, że czeski serial Kosmo oraz Międzymorze Ziemowita Szczerka miały w mojej fascynacji spory udział, ale o nich nie wspominam, bo miały już wcześniej swoje osobne wpisy na blogu.

Początek, czyli Czechofil I

Zaczęło się od tego, że w okresie wielkanocnym pojechałam do Czech na trzy dni. Nie przygotowałam się szczególnie do tego wyjazdu, nie licząc odsłuchania podczas długiej drogi ze Szczecina do Pragi audiobookowego przewodnika, podającego standardowe informacje o tle historycznym i najczęściej odwiedzanych atrakcjach turystycznych. Nie przygotowało mnie to zupełnie, na to, co w Pradze zastałam, a zastałam swojskość, przytulność, porządek i dobrze zakonserwowane stare rzeczy, sprawiające, że czułam się tam jak w Polsce dwadzieścia lat temu. Od razu odezwały się we mnie pokłady nostalgii za czasami dzieciństwa. Gdy jeszcze okazało się, że Czesi są dla nas bardzo mili, a ich język nie boli mnie tak jak niemiecki, poczułam się po prostu jak w domu. Dobrze pamiętam też ten moment, w którym pomyślałam, że tu mieszkają tacy ludzie jak ja, czyli dbający o środowisko naturalne i oszczędni jednocześnie, a stało się gdy zobaczyłam notkę w hotelowej łazience nad ręcznikami, informującą, że dla dobra rzecznych wód, lepiej nie prać tkanin bez potrzeby. Muszę też koniecznie napisać, że Praga to pierwsza stolica, która nie wywołała u mnie kompleksów, bo nawet w centrum czy w metrze przeważali ludzie ubrani według mnie „po działkowemu”, w zadbane lecz niezbyt modne i nieco znoszone rzeczy. Nie na bogato, ale praktycznie – to jest coś, co lubię.

Drugie spotkanie z Czechami miałam w czerwcu, podczas długiego weekendu w Karlowych Warach. To najpiękniejsze miejsce w jakim byłam i aż nie mogę uwierzyć, że naprawdę coś takiego istnieje. Nie ma tam zbyt wielu atrakcji, poza oczywiście górskimi szlakami i źródłami leczniczej wody, ale klimat jest niesamowity. Jeśli ktokolwiek marzy, by cofnąć się w czasie, to polecam właśnie tę miejscowość, bo można się tam poczuć jak bohaterka czy bohater dziewiętnastowiecznego romansu. W iluż to powieściach czytałam, że zmęczona życiem heroina wyjeżdża do Karlsbadu? W tym roku ja też pojechałam i planuję jeździć ile się tylko da :)

Trzecie wreszcie uderzenie fali sympatii do Czechów nastąpiło niedawno, wraz z lekturą fantastycznej książki pana Mariusza Szczygła, który z ogromną erudycją, wdziękiem i poczuciem humoru napisał o Czechach to, co każdy Polak wiedzieć powinien. Nie do wiary, że aż do tej pory omijałam jego książki szerokim łukiem, zniechęcona wszechobecną „modą na Szczygła”. Gdybym przeczytała Zrób sobie raj wtedy, kiedy wyszedł, to dziś pewno mieszkałabym już w Czechach :)

Normalnie jak w raju!

Nie za bardzo wiem, co mogłabym napisać o książce pana Szczygła, czego jeszcze nie napisano i nie powiedziano, ograniczę się więc do moich bardzo osobistych zachwytów. Zachwyciło mnie po pierwsze to, że tak wiele różnorodnych zjawisk, uosabianych przez tak liczne osobowości, udało się w jednej małej książeczce zamieścić. Jan Saudek, David Černý, Halina Pawlowská, Jan Balabán i Egon Bondy mają tu swoje wyjątkowe portrety, dające nam pewne wyobrażenie o tym, jak niezwykły musi to być kraj, w którym ikonami kultury są ludzie tak oryginalni i barwni.

Zachwyt numer dwa wiąże się z czymś, czego odczuwam olbrzymie deficyty, czyli z humorem i pogodą ducha. Jest tu wiele obserwacji na ten temat, ale do mnie najbardziej trafia ten cytat:

„W Czechach najważniejsza jest pohoda. Słowo „humor” bardziej przydatne niż „ideologia” czy „honor”. Pohoda to dobry nastrój, spokój, pogodne usposobienie, przytulność miejsca, bezkonfliktowe związki. Słowem, nie robić ludziom i sobie przykrości. Pohoda lubi piwo”.

Zachwyt numer trzy to urocze poczucie humoru autora, emanujące z każdego zdania tej książki, pozwalające opisać w sposób ciepły, choć uszczypliwy te społeczne fenomeny, z którymi i w Polsce się borykamy, lub do niedawna się borykaliśmy. Najbardziej to do mnie przemówiło przy opisie podróży śladami papieskiej pielgrzymki, kiedy to pan Szczygieł opisuje odremontowany praski Dworzec Główny:

„Nie ma już kas z szybami, a wszystkie córy komunizmu, które za nimi siedziały z poczuciem, że urodziły się wyniosłymi księżniczkami, musiały trochę zmienić zachowanie”.

Odkąd to przeczytałam, uśmiecham się pod nosem za każdym razem, gdy przychodzi mi robić zakupy w sklepie Społem, w którym królują właśnie takie księżniczki. I jakoś mnie mniej złości, że w kolejce długo stoję czy że obsługa niemiła.

Kolejny i mam nadzieję już ostatni zachwyt wiąże się z powszechnie znanym faktem czeskiego ateizmu. Pan Szczygieł pisze o tym w taki sposób, że najchętniej już bym się spakowała i jechała do kraju, w którym można sobie zwyczajnie po świecku żyć, a rodzina czy sąsiedzi nie używają religii do osądzania każdego mojego kroku. No raj po prostu! Oprócz świeckiego życia, podoba mi się też świecka śmierć po czesku, czyli kremacja i brak pogrzebu. Nawet jeśli ktoś w moim otoczeniu chciałby być tak pożegnany, to nie ma szans by rodzina się na to zgodziła, czego powód ładnie wyjaśnił jeden z rozmówców pana Szczygła:

„Poza tym w Polsce zaobserwowałem duży konformizm. Może by nawet nie zrobili tego pogrzebu, może i by woleli sami w ciszy, ale nie, bo co ludzie powiedzą. Tam wszystko się robi pod ludzi, a my robimy dla siebie”.

No coś wspaniałego! I jak tu nie kochać naród takich ludzi?

Na tym może zakończę mój pierwszy czechofilski wpis. Możecie spodziewać się ich więcej bo dopiero zaczynam poznawać tę kulturę. Może nawet czeka was relacja z tego, jak dyslektyczka spróbuje nauczyć się języka sąsiadów. To dopiero będzie przygoda :)

Opublikowano w Książki

3 komentarze

  1. […] to film, który miał premierę w 1977 roku, w dodatku produkcja czechosłowacka, dzięki której świeżo upieczeni czechofile (jak ja) od razu zrozumieją na czym polega genialny, sławny, niezastąpiony czeski humor. We mnie […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *