Niedawno pisałam o książce Cała prawda o Francuzkach, ale tym razem Marie-Morgane Le Moël pokazuje nam się z zupełnie innej strony. Sekrety francuskiej kuchareczki to poradnik kulinarny z przymrużeniem oka, a jednocześnie barwna opowieść o własnym życiu autorki, która co prawda jest jeszcze młodą kobietą, ale przygód może jej pozazdrościć niejedna ze starszych czytelniczek (ja zazdroszczę podróży). Snuta tu opowieść ma bardzo przejrzysty porządek; Le Moël wybrała tradycyjna chronologię wydarzeń, niemal od urodzin aż do dnia dzisiejszego, dzięki czemu możemy bardzo dobrze poznać tę inteligentną, zaradną, przedsiębiorczą i wiecznie głodną wiedzy francuską dziennikarkę, która za pracą i kolejnymi ukochanymi podróżuje po całym świecie. Smakowite akcenty znajdują się na końcu każdego rozdziału, gdzie autorka dzieli się z nami tradycyjnymi przepisami kuchni francuskiej, dopracowanymi przez lata przez niedoścignioną kucharkę, czyli jej matkę Madeleine.
SkomentujKategoria: Książki
Są dwa aspekty tego, że przed obejrzeniem znakomitego miniserialu BBC z ostatniego roku nie znałam literackiego oryginału. Z jednej strony to oczywiście nie świadczy o mnie najlepiej, że pomimo filologicznego wykształcenia nie przeczytałam jednej z najważniejszych fabuł dwudziestego wieku, a także nie obejrzałam jej niezliczonych filmowych adaptacji, które z pewnością wiele by wniosły do mojej erudycji i pozwoliły już lata temu inaczej spojrzeć na współczesne kryminały (będące w sporej części wykorzystaniem schematu zaproponowanego przez Christie). Z drugiej jednak strony, nie miałabym aż tak dobrej zabawy i wielkiej niespodzianki na koniec (choć jako widzka Gry o Tron powinnam od początku wiedzieć, kto zabił). Trzeba też przyznać, że mogłam, jak na pierwszy raz, znacznie gorzej trafić, gdyż nowa adaptacja jest po prostu rewelacyjna. Jeśli jeszcze nie widzieliście, obejrzyjcie jak najszybciej. Po seansie już nie będzie wyjścia i trzeba będzie przeczytać literacki pierwowzór.
SkomentujJeśli jeszcze nie wiecie, że koreańska pielęgnacja urody jest teraz najmodniejsza, albo nie słyszałyście jeszcze o koreańskim rytualne urodowym w dziesięciu krokach, to chyba ukrywałyście się w jakiejś medialnej pustelni. Informacje o magicznie działających kosmetykach z Seulu napływają do nas z każdej strony i nawet ja (osoba, mówić dość oględnie, obojętna na te sprawy) obejrzałam już kilkadziesiąt filmików youtuberek zachwalających eliksiry, ampułki, toniki i maski w płachcie, jakie udało im się kupić w Seulu. Nawet jeśli nie zamierzacie stosować dziesięciostopniowej pielęgnacji (choć, jak zapewnia Charlotte Cho, to żaden wysiłek i trwa tylko kilka minut) to z pewnością warto dla celów rozrywkowych obejrzeć kilka takich filmików, a dla celów poznawczych, przeczytać ten zabawny poradnik w uroczej różowej okładce. Przy okazji można się naprawdę wiele dowiedzieć o koreańskiej kulturze, co szczególnie mi się spodobało.
2 komentarzeJeśli lubicie klasykę kryminału i historię sztuki, to Głowa Niobe jest czymś dla was. Druga powieść Marty Guzowskiej (którą przeczytałam jako trzecią) to nie tylko kolejna historia o profesorze Yblu, ale przede wszystkim fascynująca wariacja na temat Dziecięciu małych Murzynków (lub jak ktoś woli I nie było już nikogo) Agathy Christie, kryminału będącego we wszystkich topowych zestawieniach wszech czasów i jednej z najważniejszych narracji dwudziestego wieku. Co prawda bohaterowie Christie zostali uwiezieni i systematycznie wymordowani na osamotnionej wyspie, a postaci Marty Guzowskiej są uwięzione w zabytkowym pałacu w Nieborowie, ale w porównaniu z rozszalałym morzem, śniegi i mrozy polskiej zimy atakujące miejsce akcji Głowy Niobe są przynajmniej tak samo groźne. No i jak zwykle w przypadku cyklu o Yblu, możemy się bardzo dużo dowiedzieć o niesamowitej historii miejsca zbrodni, do którego antropolog akurat trafia.
SkomentujSamotne miłości to pierwsza powieść tego autora, jaką przeczytałam, ale na pewno nie ostatnia. Bardzo spodobało mi się to, że zostałam wyciągnięta z mojej czytelniczej strefy komfortu na wody zupełnie mi nieznane i najczęściej unikane. Żydowska mistyka, współczesna izraelska rzeczywistość, problemy asymilacyjne emigrantów czy wychowanie dzieci w kibucu, to nie są tematy, z którymi się na co dzień stykam. Dobrze, że się na początku nie zraziłam, gdyż ta magiczna i uniwersalna opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, pragnieniu przynależności i spełnienia, to wciągająca, mądra i szalenie zabawna lektura, która na długo zostaje z czytelnikiem.
SkomentujNie powiem żebym jakoś bardzo się zawiodła na tej lekturze, ale tylko dlatego, że od początku nie za wiele się po Moich córkach krowach spodziewałam. Kupiłam książkę na prezent dla mamy, a nie ma nic pewniejszego na świecie niż to, że jeśli jej się jakaś historia spodoba, to dla mnie będzie to rzecz niestrawna. Zwyczajnie nie jestem programowym odbiorcom tego rodzaju twórczości. A kto jest? Bardziej panie niż panowie, bardziej osoby starsze niż młodsze, no i oczywiście bardziej wielbiciele polskiego kina i fani aktorskich talentów Kuleszy i Dziędziela niż czytelnicy do kina nie zaglądający.
2 komentarzeMoże i książka nie najnowsza, ale jak mało który kryminał, godna przeczytania. Jest tu wszystko, czego chcę od porządnej rozrywki, czyli wyraziste charaktery, sugestywne opisy i bardzo oryginalne, niespodziewane zwroty akcji. Ostre przedmioty wciągają tak bardzo, że przeczytałam praktycznie za jednym posiedzeniem i wiem, że nie jestem jedyną czytelniczką, której się to zdarzyło. Ta historia urzekła mnie przede wszystkim precyzyjnym językiem, który sprawia, że czytając opisy czujemy się jakbyśmy oglądali naprawdę dobry film. W dodatku nikt tak trafnie i inteligentnie nie charakteryzuje swoich bohaterów jak Flynn, szczególnie (o ile jestem w stanie to ocenić) jeśli chodzi o mieszkańców amerykańskiej prowincji. To dla mnie zupełnie nowy sposób opowiadania o tym, jak to w zabitej dechami mieścinie ktoś skrzywdził piękną dziewczynkę. Mam nadzieję, że podobnie jak Mroczny zakątek i Zaginiona dziewczyna, debiut literacki autorki także doczeka się porządnej adaptacji filmowej.
SkomentujNie będę ukrywać, że od początku spodobał mi się pomysł na tę powieść. To jest jak spełnienie mojej osobistej fantazji o tym, żeby w społeczeństwie było po równo i sprawiedliwie. Kto pokrzywdzony przez los dostaje rekompensatę od odpowiedniego urzędu, kto miał szczęście, musi się teraz finansowo innym ludziom odwdzięczyć. No coś wspaniałego! To, że opowieść jest całkowicie irracjonalna zupełnie nie przeszkadza w odbiorze treści. Po kilku stronach zapominamy o całym surrealizmie fabuły i dajemy się wciągnąć do tego świata pozytywnych wibracji emanujących od głównego bohatera. Niektórzy porównują tę powieść do Procesu Kafki, niektórzy do Roku 1984 Orwella, i muszę przyznać, że w obu przypadkach wszystko się zgadza. Szkoda tylko, że książka szwedzkiego autora jest znacznie skromniej zakrojona, ma mniejsze ambicje, co nie znaczy, że ma mniej do przekazania.
Skomentuj









