Niestety, żaden wspaniały projekt filmowy, żaden scenariusz, a nawet świetna muzyka, nie są w stanie uratować filmu, do którego zaangażowano złych aktorów. Taka właśnie sytuacja ma miejsce w przypadku nowej produkcji pt. The Americans. Pomysł na serial rewelacyjny, bo ma on ukazywać walkę agentów dwóch wywiadów, amerykańskiego i rosyjskiego, w samym środku zimnej wojny i to na terenie USA. Szpiedzy rosyjscy to urocza para, mająca niby normalna rodzinę i zwyczajną pracę, która w nocy prowadzi supertajne akcje wywiadowcze. Wszystko oczywiście smakowicie podane w otoczce lekko dusznego klimatu początku lat 80, przez co Amerykanie przypominają nieco MacGyvera. Jest miłość, akcja i wielka polityka. Któż nie chciałby oglądać takiego serialu? Cóż, okazuje się, że coraz więcej osób, bo produkcja traci na oglądalności wraz z każdym kolejnym odcinkiem. Jedni obwiniają ślamazarną akcję, inni nieco kiczowatą stylistykę, a ja winię aktorów odtwarzających główne role.
Rosyjska szpiegulę gra Keri Russell, czyli aktorka, której największym sukcesem była główna rola w serialu Felicity. To nie jest bez znaczenia, ponieważ i tam i tu grały głównie włosy Russell (rzeczywiście wspaniałe), o czym świadczy fakt, że po odcinku, w którym pukle Felicity ostały obcięte, oglądalność drastycznie spadła, a serial ledwo dozipał do końca. W The Americans jej gra jest równie porywająca. Tak porywająca, że najciekawszą rzeczą jaką ma do zademonstrowania są nadal jej bujne kędziory.
Męża-szpiegulca gra równie mało porywający Mathew Rhys, który nie mógł być już chyba mniej przystojny czy bardziej rozlazły. Razem tworzą bardzo nieciekawą parę ludzi o zerowej ekspresji twarzy, niezdolnych porwać widza, czy choćby go odrobinę zainteresować. Myślę, że to właśnie przez nich marnuje się na naszych oczach świetny pomysł na serial. Już teraz raczej pewne jest, że drugiego sezonu nie będzie.
A jeśli ktoś uważa, że aktorstwo aż tak nie szkodzi dobremu scenariuszowi, to warto sobie przypomnieć przypadek odwrotny, czyli serial Nikita (mam na myśli oczywiście tę wcześniejszą wersję, choć ta nowa także daleko od wzorca nie odbiega). Scenariusz nudny i powtarzalny, a jednak serial wciągający, dzięki magnetyzmowi grających tam aktorów (a zwłaszcza aktorek), dzięki którym nawet najbardziej drewniane dialogi aż skrzyły się od emocjonalnego napięcia.
[…] całkiem dobrze się sprawdza w rolach nadopiekuńczych kur domowych (takich jak matka-szpieg z Amerykanów) i to jest chyba jej filmowa nisza. Wszystkich, którzy po obejrzeniu Dark Skies będą chcieli […]
[…] urażony. Nawet w Dumie i uprzedzeniu nie jest aż tak antypatyczny. Nie dość, że spaskudził Amerykanów to jeszcze tutaj łypie swoimi dziwnymi, przyćpanymi oczętami, które zawsze wyglądają jak […]
[…] wrogiego imperium. Jeśli tak jak ja z zapartym tchem śledzicie perypetie bohaterów serialu Zawód: Amerykanin, to Ofiara 44 oraz (prawdopodobnie bo jeszcze nie widziałam) film System, bardzo się wam […]
[…] początkiem. Ja osobiście sięgnęłam po nią przy okazji oglądania kolejnego sezonu serialu Zawód: Amerykanin, którego akcja coraz częściej przenosi się do Rosji w samym środku zimnej […]
[…] światów i przemieszczanie się między nimi szpiegów. Inni widzą tu wpływ serialu Zawód: Amerykanin i nic dziwnego, bo dominuje szary posępny klimat zimnej wojny, choć nie z Rosjanami, a z […]
[…] Ta produkcja jest jak słaby odcinek Nikity (i to tej nowszej wersji) lub jak epizod serialu Zawód: Amerykanin kręcony na kacu. Skoro można zrobić tak dobry serial o szpiegach, dlaczego nie można nakręcić […]