Pomiń zawartość →

Counterpart, Downsizing i Morderstwo w Orient Expressie, czyli o produkcjach, które zawiodły

Oczywiście jest to wyłącznie mój sugestywny punkt widzenia i kwestia mojego (pewno niezbyt dobrego) gustu do filmów i seriali, ale wymienione w tytule pozycje uważam za najbardziej zawodzące nadzieje widzów w ostatnim czasie. Tyle czekania i nadziei, znakomite zapowiedzi, świetne aktorstwo i ogólnie top topów miał być, a wyszła nuda, dziwność i sztuczność. Są oczywiście fani, których Counterpart z odcinka na odcinek napawa zachwytem lub osoby, które obejrzały już Morderstwo w Orient Expressie z dziesięć razy, ale ja zdecydowanie do tego grona nie należę, choć zapewniam, że bym chciała. Cóż poradzić jednak, gdy człowiek podczas oglądania czuje zamiast ekscytacji senność, ewentualnie poirytowanie?:(

Counterpart (Odpowiednik)

Jednym fabuła serialu przypomina Fringe’a, ze względu na obecność równoległych światów i przemieszczanie się między nimi szpiegów. Inni widzą tu wpływ serialu Zawód: Amerykanin i nic dziwnego, bo dominuje szary posępny klimat zimnej wojny, choć nie z Rosjanami, a z obywatelami drugiej rzeczywistości, walczą bohaterowie ,,pierwszego świata”. Dziwię się temu trochę, bo oba seriale uwielbiam, a jednak Counterpart mnie strasznie irytuje i chyba nie dam rady obejrzeć więcej niż te cztery pierwsze odcinki, które mam już za sobą (i całe szczęście, bo męczyłam się strasznie).

Ta fabuła to przygody mieszkającego w Berlinie (z niedalekiej przyszłości?) urzędnika ONZ, który ma zwyczajny szary żywot, żonę w szpitalu i ogólnie posępne perspektywy, a przynajmniej tak było do czasu, aż nie dowiedział się, że istnieje świat równoległy do jego, który kilkadziesiąt lat temu odkleił się od świata pierwotnego, gdzie toczy się życie niby takie samo, bo z tymi samymi ludźmi, a jednak zupełnie inne. Howard Silk (J.K. Simmons) spotyka swego zaświatowego odpowiednika, który jest niczym zły brat bliźniak. Nasz bohater zostaje wciągnięty w aferę szpiegowską, ale nie dzieje się tu raczej za wiele z tego, co zwykliśmy utożsamiać z podobnymi klimatami.

Counterpart to w bardzo rozrzedzona, powolutku się tocząca i mętna fabuła. W każdej minucie czuć, że twórcy chcą namieszać, pragną ze wszystkich sił zawiązania akcji, ale jakoś im to nie wychodzi. Większość zdjęć jest kręconych w zamkniętych, klaustrofobicznych pomieszczeniach, co mnie ogromnie znudziło. Dialogi naszych bohaterów niewiele wnoszą do całości, poza wprowadzaniem dodatkowego zamętu, co już mnie nawet nie denerwuje, bo serial stał mi się zupełnie obojętny. Pod koniec czwartego odcinka niby coś już zaczyna się dziać, ale nie zaryzykuję kolejnych straconych godzin, by się o tym przekonać. Jeśli o mnie chodzi, to uważam, że Counterpart jest najbardziej przereklamowanym, przecenianym serialem sezonu.

Morderstwo w Orient Expressie

Ekranizacja kultowego kryminału Agaty Christie o grupie przypadkowych osób podróżujących razem luksusowym pociągiem i skazanych na rozwiązanie zagadki tajemniczego morderstwa jednego z nich, zapowiadała się naprawdę znakomicie. Bardzo się cieszyłam na ten seans (tak, nawet przeczytałam powieść) głównie ze względu na doborową obsadę, a także na udział ukraińskiego tancerza baletowego, Sergeia Polunina, któremu bardzo kibicuję w karierze aktorskiej. Niestety, adaptacja Kennetha Branagha to totalny niewypał. Nie dość, że reżyser i zasłużony aktor sam siebie obsadził w roli najsłynniejszego detektywa świata, Herkulesa Poirota, co nie wypadło zbyt dobrze, to jeszcze w scenariuszu zmieniono niepotrzebnie wiele istotnych szczegółów. Bardzo nie odpowiadało mi zwłaszcza zbyt szybkie tempo akcji i pocięcie dialogów, przez co każda z postaci stała się tylko stereotypową marionetką, wygłaszającą krótką kwestię i znikającą ze sceny. Tak powierzchownej opowieści nie można w pełni przeżyć. Nie daje się nam szansy na zrozumienie o co naprawdę chodzi, czy choćby na przywiązanie się do poszczególnych bohaterów. Zresztą (i to mój największy zarzut), po co angażować do filmu takich tytanów ekranu jak Willem Dafoe, Derek Jacobi, Olivia Colman, Michelle Pfeiffer, Johnny Depp czy Judi Dench, by dać im tylko kilka linijek tekstu i pozwolić zniknąć w przedziale Orient Expressu? Chcecie dobrej adaptacji powieści Christie, to obejrzyjcie sobie lepiej I nie było już nikogo z 2015 roku.

Downsizing (Pomniejszenie)

Życie w zminiaturyzowanej formie wydaje się być lekiem na całe zło tego świata. Gdy norweskim naukowcom udaje się wynaleźć technologię, która pozwala na zmniejszenie ludzkiego ciała do pięciu cali wzrostu, ludzkość opanowuje prawdziwa mania pomniejszania (co mnie, jako minimalistce, bardzo się podoba). Mniejszy potrzebuje mniej zasobów, a za to jest bogatszy i ogląda świat z zupełnie nowej perspektywy. Samo wprowadzenie do tej historii bardzo mi się podobało, podobnie jak Matt Damon w roli everymana Paula Safranka. Niestety, po tym jak go pomniejszono, fabuła skręciła w dziwne rejony i, pomimo długiego czasu, jaki upłynął od seansu tego filmu, nadal nie do końca rozumiem, o co chodziło reżyserowi. Czy może o to, by pokazać, że problemy ludzi, takie jak bieda i wykluczenie, są niezależne od rozmiaru? A może Downsizing to tylko żartobliwa antyutopia, nawiązująca do Podróży Guliwera? Być może zwyczajnie chodziło o nakręcenie kolejnego filmu, w którym Damon będzie przeciętniakiem, a Waltz będzie mógł prezentować do kamery sardoniczny uśmiech aligatora? No i czemu pomniejszać już pomniejszonych? O co chodzi z tą nogą? Pytań jest wiele, a odpowiedzi jakoś mnie nie nachodzą.

Ogólnie dziwny to film, który ogląda się z żalem za utraconym potencjałem, który gdzieś tam na początku się tli. Widać, że mnóstwo kasy poszło w efekty specjalne, ale wszystko psuje poczucie, że Downsizing to tak naprawdę trzy różne, nieudolnie sklecone, historie w jednej.

Opublikowano w Filmy Seriale

Komentarz

  1. Jeep Jeep

    Ha….
    Mnie „Odpowiednik” podoba się, czekam niecierpliwie na kolejne odcinki (co zwykle doprowadza mnie do szału) a narrację, owszem nieśpieszną, uważam za intrygującą. Poza Simmmonsem reszta obsady też błyszczy.
    Morderstwo w Orient Expresie też się obroniło. Film zachwycił mnie wirtuozerią produkcyjną. Montaz, kostiumy, muzyka. To prawda, może to nieco wtórne, może przewidywalne, ale smakuje jak kolejne tiramisu… Czyli ciągle dobrze Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *