Belle to film niemal idealnie skrojony pod mój gust i chyba nie tylko mój. Podejrzewam, że większości kobiet przypadłby on do gustu, niezależnie od ich wieku. Czy jest bowiem coś bardziej kobiecego w kinie niż dobry dramat kostiumowy, którego bohaterami są XVIII-wieczni arystokraci? A tu dodatkowo otrzymujemy nie tylko dość typową historię o swatach, ożenkach i mezaliansach, ale także ważną wypowiedź na tema pozycji kobiet i niewolników w dawnej Anglii. Wszystko jest tu może zbyt prosto podane, nie ma błyskotliwych dialogów jak u Jane Austen ani metafizycznej głębi dzieł sióstr Brontë, ale i tak wspaniale się film ogląda. Wszelkie niedociągnięcie wynagradza warstwa wizualna. Widać, że bardzo zadbano o to by film o egzotycznej piękności był dla nas estetyczną ucztą.
Pieniądze i rasizm
Dido Elizabeth Belle (Gugu Mbatha-Raw) miała dość niefortunny start w życiu. Choć jest córką dżentelmena, to jednak jej matką była niewolnicą. Na szczęście tatuś okazał się bardzo przyzwoitym człowiekiem i po śmierci matki, zgłosił się po córkę, uznając ją w obliczu prawa za swoją. Pomimo iż goniły go obowiązki, zdążył jeszcze odwieźć Dido do swego wujostwa z przykazaniem by zajęli się jego czarnoskórą latoroślą tak, jak zajęliby się białą dziewczynką. Po dokonaniu tego ojcowskiego obowiązku, zabrał się do Indii gdzie zmarł.
Piękna Dido, poza odpowiednim kolorem skóry, miała wszystko. Jej wuj (Tom Wilkinson) i ciotka (Emily Watson) traktowali ją jak własną córkę, a kuzynka Elizabeth (Sarah Gadon) była dla niej niczym rodzona siostra. W dodatku tatuś umierając zostawił Dido pokaźny majątek, który mógł jej zapewnić niezależność do końca życia. Cóż z tego, skoro czarnoskóra piękność ponad wszystko pragnie się zakochać i wyjść za mąż z miłości?
Najciekawszym aspektem tej historii jest porównanie losów dwóch kuzynek: jednej piękności o mlecznobiałej cerze, lecz bez majątku, i drugiej o karmelowej karnacji, lecz z dwoma tysiącami funtów rocznego dochodu. Mamy okazję przekonać się czy młodzi angielscy kawalerowie są bardziej łasi na wielki posag, czy bardziej boją się uprzedzeń i towarzyskiego skandalu.
Kobieta ma zawsze pod górkę
Belle to przede wszystkim romans, ale także film ukazujący początki walki z niewolnictwem i rasizmem w Wielkiej Brytanii. Dla mnie najciekawsze były jednak nie perypetie miłosne czy rozprawa sądowa dotycząca pomordowania niewolników na statku, a ogólne refleksje nad kobiecym losem. Oglądamy w Belle piękną pocztówkę z bardzo okrutnym podtekstem. Patrzymy na czasy, gdy bycie kobietą pod wieloma względami nie różniło się od bycia niewolnikiem. Gdy już panienka została przedstawiona w towarzystwie, musiała jak najszybciej złowić jak najbogatszego kawalera. Gdy panienka nie miała sporego posagu, to nawet najbardziej urodziwa twarz nie ułatwiała jej zadania. Widocznie dawniej kawalerowie bywali bardziej pragmatyczni i też w sumie trudno im się dziwić, skoro opcji zarobkowych mieli tak niewiele. Zatem albo łowimy męża, albo zostajemy pogardzaną w towarzystwie, samotną starą panną. Za to gdy się uda spotkać odpowiedniego (finansowo) pana małżonka, to też nie lepiej, bo często małżeństwo sprowadzało się do kupienia sobie strasznego tyrana i rodzenia wielu dzieci aż do śmierci od powikłań około ciążowych. Jak by na to nie patrzeć, w czasach przed antykoncepcją i emancypacją, kobiety nie miały łatwo. Szczególnie uderzające jest to, że nawet najwyższa pozycja społeczna nie poprawiała znacznie ich losu. Nasza śliczna Dido ma przynajmniej pieniądze i jakieś możliwości wyboru. A co z resztą nastoletnich angielskich róż?
Świetne historyczne widowisko
Film Ammy Asante do bardzo dopracowany estetyczne obraz. Możemy tu podziwiać baśniowe detale pełnych przepychu sukien oraz gustowne wnętrza niczym z samego Pemberley. To w końcu dla takich rzeczy oglądamy angielskie dramaty kostiumowe. Tak miło się przy filmie rozmarzyć o wielkich balach i falbaniastych kiecuchach… Osobiście uważam, że nie ma nic lepszego na poprawę humoru, szczególnie w ponury jesienny lub zimowy wieczór.
Oglądając Belle zwróćcie uwagę także na świetne aktorstwo (o ile będziecie w stanie oderwać wzrok od bogatych toalet głównej bohaterki, idealnie pasujących do jej karnacji). Główna para kochanków nie jest co prawda zachwycająca. Gugu Mbatha-Raw jest bardzo piękna, a grający ubogiego syna pastora Sam Reid może uchodzić za przystojnego młodziana, jednak brak im tej specyficznej ekranowej charyzmy. Za to postaci drugoplanowe są naprawdę wspaniałe. Oprócz zacnego i poczciwego wujostwa – lordostwa Mansfield, zachwyciła mnie wprost postać przyszłej teściowej Dido i Elizabeth. Grająca lady Ashford Miranda Richardson jest wręcz archetypiczną chytrą babą, która marzy o tym by położyć swoje blade łapska na olbrzymim posagu dowolnej panny. Jak ona pogardliwie wydyma usta! Jak zadziera nos! Cudną jest tu czarownicą, która z pewnością byłaby teściową jak z kiepskich (choć jakże prawdziwych) dowcipów. Oczywiście są też synkowie. Bardzo spodobała mi się zwłaszcza kreacja Toma Feltona, który wredny charakter ma wprost wypisany na twarzy.
Może Duma i uprzedzenie to to nie jest, ale z pewnością warto chwycić kubek dobrej herbaty, wpełznąć pod kocyk i odpłynąć w przeszłość z Belle.
Miałam w planach ten film i… kompletnie o nim zapomniałam! Muszę nadrobić ;)