Czekałam bardzo na ten film, oczywiście ze względu na Toma Hardy’ego. To jak bardzo Leonardo DiCaprio się tym razem wysilił, by dostać upragnionego Oscara jakoś zupełnie mnie nie obeszło (to po statuetkę idzie z taką determinacją, nie po zemstę i widać, że gotów jest tym razem naprawdę na wszystko). Współczuję mu oczywiście, ale ileż można?! Film nie okazał się może jakimś strasznym rozczarowaniem, ale rewelacji też nie ma. Na pewno na długo zapamiętam fantastyczną pracę kamery, nadającą wyjątkowej dynamiki nielicznym scenom akcji, które są tak realistyczne, aż widzowi skacze ciśnienie, jakby sam był atakowany przez misia. No i te przepiękne krajobrazy! Główny bohater przemierzając śnieżne pustkowia pozostaje dla nas milczącą zagadką, a mi podczas tych przyrodniczych rewelacji naprawdę brakowało do pełni szczęścia głosu Krystyny Czubówny (komentarze w stylu „W leśnej kniei, podczas pierwszych roztopów, do życia budzi się potężna niedźwiedzica…”).
10 komentarzyTag: Will Poulter
Wiele samozaparcia wymagało ode mnie dotrwanie do końca tego seansu. Miałam wrażenie, że już dziesiątki podobnych filmów przewinęło się przed moimi oczami w tym roku, a ten to już kropelka przepełniająca czarę goryczy i wstrętu do kiczowatych produkcji dla nastolatków. Ktoś mógłby powiedzieć, że się czepiam i że zwyczajnie nie jestem dobrym odbiorcą kolejnej fantastycznej sagi. Może i racja, ale w takim razie dlaczego dzieciakom też się nie podoba? Zapewniam, że mój nastoletni brat wcale nie jest wybrednym widzem, a jakoś szczególnie zachwycony seansem też nie był.
SkomentujCzy ktoś w ogóle pamięta, żeby Jennifer Aniston grała kiedykolwiek w jakimś dobrym, albo przynajmniej nieco ambitniejszym filmie? Zawsze tylko te nieśmieszne lekkie komedie, w których wciela się w rolę typowej amerykańskiej dziewczyny z sąsiedztwa. Jej cały warsztat ogranicza się zazwyczaj do prezentowania bujnej grzywy, grubej tapety i pośladków. Nie inaczej jest także i tym razem, tyle, że główna i zarazem chyba jedyna ozdoba Millerów jest już nieco przeterminowana jak na tego rodzaju role. Niby idziemy do kina, żeby popatrzeć na wdzięki pięknej kobiety, ale jednak ciągle kołacze się po głowie myśl, że pani Aniston ma już grubo ponad czterdziestkę i to już nieco niesmaczne, by grać w tym wieku striptizerkę. Chociaż z drugiej strony, dzięki cudom nowoczesnej medycyny estetycznej i odpowiedniemu oświetleniu, Millerowie oferują nam wcale nie najgorszy rozbierany występ, taką nieco przesadzona parodię występu Demi Moore.
8 komentarzy