Pomiń zawartość →

Tag: Sonia Draga

Mapa czasu, Félix J. Palma

Jeśli jesteście prawdziwymi molami książkowymi, kochacie dobrze napisane powieści, szczególnie klasykę literatury, i jakimś cudem jeszcze nie przeczytaliście trylogii wiktoriańskiej pana Palmy, to szczerze zachęcam do nadrobienia tego braku. Wróciłam do tej lektury po kilku latach, czując silną potrzebę nakarmienia duszy porządną, treściwą literacką strawą, czymś, co jest wymagające w lekturze, ale i zapewnia dużą dawkę zabawy i humoru. No i wciąż trzymam się noworocznego postanowienia, by w tym roku kłaść większy nacisk na jakość moich lektur, czytać nie koniecznie to co najnowsze, ale co najlepsze, najinteligentniejsze i najzabawniejsze wśród dostępnych tomów. Jednym słowem, zmęczona książkowym fastfoodem, przechodzę na szlachetniejsze dania, a ta powieść to jedna z najlepszych rzeczy, jakie miałam w ręku kiedykolwiek.

8 komentarzy

Początek, Dan Brown

Zabierając się za kolejną książkę Browna należy wiedzieć, czego się spodziewać. Tradycyjnie rozczarowani będą wyrafinowani czytelnicy marzący o wielkiej literaturze, z realistycznymi, pogłębionymi psychologicznie postaciami i nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, niosącymi ze sobą oczywiście jakieś głębsze przesłanie. A że ja pod żadnym względem wyrafinowana ani wymagająca nie jestem i, biorąc do rąk cokolwiek Dana Browna, spodziewam się przede wszystkim świetnej rozrywki, lekturą jestem usatysfakcjonowana i z radością polecę ją wielu osobom na święta. To idealna literatura właśnie na ten czas, jak by nie było pełen zadumy nad kwestiami religijnymi i rzeczami ostatecznymi, które to są właśnie tematem Początku. No i z takiego prezentu pod choinką zdecydowanie ucieszą się wszelkiej maści ateiści, którzy dostaną wreszcie pełen arsenał odpowiedzi na niewygodne pytanie „Dlaczego nie wierzysz w boga/Boga/bogów?”.

3 komentarze

Elena Ferrante, Historia zaginionej dziewczynki

Wiedziona nadzieją, że wreszcie dowiem się co siedzi w głowie Liny i jak skończy się wielka miłość Eleny do Nina, rzuciłam się na czwarty (i ostatni) tom neapolitańskiej tetralogii Ferrante. Czyta się znakomicie jak zawsze, odkrywane są przed nami kolejne sfery kobiecego życia, a także otrzymujemy kolejną lekcję z historii najnowszej Włoch. Jest to wielce pożyteczne, jednak odpowiedzi na moje pytania nie znalazłam. Autorka nie stawia kropki nad i, nie pozwala nam ani na chwilę przejrzeć na wylot sprytnej Liny, ale wielką zaletą tej książki jest to, że sami możemy to zrobić, bo danych otrzymujemy aż nadto, tyle że z drugiej ręki, od obserwatorów genialnej przyjaciółki wielkiej włoskiej pisarki.

Komentarz

Elena Ferrante, Historia ucieczki

Po latach dziecięcych i młodzieńczych, poznajemy dorosłość naszej bohaterki Eleny. Zapewniam, że są one równie ciekawe jak te opowiedziane w dwóch pierwszych częściach tetralogii neapolitańskiej (Genialna przyjaciółka, Historia nowego nazwiska). Co prawa nieco mniej jest tu o samym Neapolu, ale za to pojawiają się ,,dorosłe” tematy takie jak polityka, macierzyństwo czy małżeństwo. Już po kilku stronach można sobie przypomnieć, na czym polega magia roztaczana przez Ferrante i dlaczego jej bohaterowie są nam aż tak bliskie. Takiego realizmu, takiej inteligencji i wnikliwości zwyczajnie nie można dostać nigdzie indziej poza kartami powieści najlepszej włoskiej pisarki.

Komentarz

Elena Ferrante, Historia nowego nazwiska

Historia nowego nazwiska to druga część Tetralogii Neapolitańskiej, którą stworzyła autorka przez bardzo wielu bardzo dobrze znających się na temacie ludzi uznawana za najwybitniejszą współczesną włoską pisarkę. Dla porządku przypomnę, że w pierwszym tomie poznaliśmy główną bohaterkę cyklu, Elenę Greco, która jako starsza już osoba dowiaduje się o zniknięciu swej najlepszej przyjaciółki z dzieciństwa, Lili. Po rozmowie z jej synem okazuje się, że Lili udało się spełnić swoje największe marzenia i nie tylko zniknąć, ale też zatrzeć wszelkie ślady swego istnienia. By wyjaśnić o co chodzi, Elena przenosi się w myślach do swych najwcześniejszych lat i wspomina dzieciństwo w cieniu genialnej przyjaciółki (choć to nie do Lili, lecz do niej odnosi się tytuł pierwszego tomu), lata wspólnej nauki, rywalizacji, marzeń i planów. Ta część tetralogii kończy się ślubem Lili, która w wieku szesnastu lat wychodzi za Stefana Carracci, właściciela sklepu z wędlinami. Wesele Lili to moment, w którym ona sama orientuje się jak paskudnym, zdradliwym światem jest jej uboga dzielnica, w której teraz utknęła na dobre. Dla Eleny tymczasem jest to moment, w którym po raz pierwszy wyraźnie czuje, że tu nie pasuje, że chce od życia więcej niż jej przyjaciółka. Drugi tom, czyli Historia nowego nazwiska, podejmuje narrację dokładnie od tego miejsca, więc nic nie musi pozostawać w sferze niejasnych domysłów.

Skomentuj

Elena Ferrante, Genialna przyjaciółka

Pierwsza część neapolitańskiej tetralogii Eleny Ferrante wciągnęła mnie bez reszty. Niemal brak mi słów na napisanie tego jak wspaniała to literatura. Gdybym mogła, każdemu podarowałabym egzemplarz, by mógł przeżyć to co ja. O tym jak bardzo mi się spodobała książka, może świadczyć to, że wciągnęłam całość w jedno niedzielne popołudnie, a do najcieńszych to dzieło nie należy. A do tego po wszystkim zrobiło mi się zwyczajnie wstyd, że kiedykolwiek oceniłam na Lubimy Czytać coś oprócz tej powieści na dziesięć gwiazdek. Genialna przyjaciółka wydaje mi się poza wszelką konkurencją, bo daje nam to, co w literaturze cenię najbardziej, czyli przenosi czytelnika do innego świata, jednocześnie zanurzając go we własnej przeszłości, a przy okazji także robi z niego też zwyczajnie lepszego człowieka. Już teraz, zaledwie dwa dni po przeczytaniu pierwszego tomu, wiem, że ta opowieść będzie miała wielki wpływ na moje życie.

5 komentarzy

Michael Punke, Zjawa

O dziwo, nie jest to tylko rzecz dla fanów talentu (jak dla mnie wątpliwego) Leo DiCaprio, którzy zachwycili się filmem Zjawa, ale całkiem porządnie napisana książka o tematyce historyczno-podróżniczej. Są oczywiście westernowe pojedynki białych i Indian, a także liczne męskie tematy takie jak honor, zdrada czy prawdziwe męstwo. W stosunku jednak do prawdziwej istoty tej fabuły, czyli opowieści o przetrwaniu, wzmianki o rodzajach broni czy strukturze dziewiętnastowiecznego wojska amerykańskiego zajmują na szczęście niewiele miejsca, zatem może się to spodobać nawet osobom nie będącym gorącymi zwolennikami typowo męskich przygód. Dla mnie Zjawa to trochę historyczny odpowiednik Marsjanina. Ranny mężczyzna zostaje wrzucony w całkowicie nieprzyjazne dla siebie otoczenie i musi przetrwać jedynie dzięki sile woli i inteligencji (Robinsonowie ostatnio wracają do łask). Wszystko jest przeciwko niemu, a jednak daje radę. Zapewniam, że momentami miałam wrażenie, że nawet Damon na Marsie miał łatwiej niż Hugh Glass na dzikim pograniczu, szczególnie pod względem sanitarno-higienicznym.

Skomentuj

Big Short

Naprawdę nie spodziewałam się, że to będzie aż tak pasjonująca opowieść. Liczyłam na kilka błyskotliwych dialogów, których i tak nie zrozumiem, oraz na całą masę nudnych jak flaki z olejem monologów o bankowości. Tymczasem niemal zjadłam paznokcie z emocji, śledząc poczynania grupki głównych bohaterów tego widowiska. Okazało się, że jako posiadaczka frankowego kredytu wziętego zaraz przed wybuchem ogólnoświatowego kryzysu finansowego, nie jestem w stanie (i nawet nie chcę) podejść do tematu obiektywnie. No powiem szczerze, że aż się we mnie zagotowało i zapewne wielu z was, którzy na każdym kroku odczuwają skutki kryzysu, podzieli moje odczucia z seansu.

Skomentuj

Przemysław Wilczyński, Malarz obłędu

Ostatnio pisałam o kryminałach, których akcja rozgrywała się w Paryżu, w pobliżu Sztokholmu i na wykopaliskach archeologicznych w Troi. Teraz przyszedł czas na coś co dzieje się tu i teraz. Bardzo podoba mi się nowy trend pisania polskich kryminałów, których bohaterami (obok ludzi) nie są duże metropolie, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław, ale nieco mniejsze miejscowości. Przedmiotem mojego zainteresowania stał się mało znany jeszcze kryminał pt. Malarz obłędu. Jego akcja toczy się w Raciborzu, mieście, którego do niedawna nie umiałabym nawet wskazać na mapie, ale teraz już wiem gdzie się znajduję i by go unikać za wszelką cenę, bo tam gwałcą i mordują:) Żartuję oczywiście, bo to w końcu tylko fikcja, choć przyznam, że bardzo sugestywna i niepokojąca.

Skomentuj

Karin Giébel, Tylko cień

Wraz z coraz wyraźniejszym ochładzaniem się aury, ciemnościom i deszczem za oknem, tradycyjnie jak co roku wzrasta mój apetyt na dość mroczne opowieści. Choć mam wiele oporów przed kryminałami, które stają się coraz dziwaczniejsze i nudniejsze, udało mi się znaleźć kilka niesamowitych opowieści (dziwne, bo głównie kobiecego autorstwa), które dobrze zgrały się z jesiennym nastrojem, zarówno pod względem pogodowym, jak i psychicznym. Tylko cień Karin Giébel, bardzo emocjonujący thriller psychologiczny (który jest też trochę kryminałem, a trochę współczesnym romansem) to pierwsza z tych propozycji. Jest to jedna z tych książek, którą zdecydowanie powinna przeczytać każda kobieta, szczególnie jeśli jest samotna i mieszka w dużym mieście. Po tej powieści będziecie chciały od razu założyć więcej zamków w drzwiach, zamontować alarm, a najlepiej jeszcze zatrudnić ochroniarza i przygarnąć bardzo agresywnego owczarka niemieckiego do pilnowania podwórka.

2 komentarze