Pomiń zawartość →

Elena Ferrante, Genialna przyjaciółka

Pierwsza część neapolitańskiej tetralogii Eleny Ferrante wciągnęła mnie bez reszty. Niemal brak mi słów na napisanie tego jak wspaniała to literatura. Gdybym mogła, każdemu podarowałabym egzemplarz, by mógł przeżyć to co ja. O tym jak bardzo mi się spodobała książka, może świadczyć to, że wciągnęłam całość w jedno niedzielne popołudnie, a do najcieńszych to dzieło nie należy. A do tego po wszystkim zrobiło mi się zwyczajnie wstyd, że kiedykolwiek oceniłam na Lubimy Czytać coś oprócz tej powieści na dziesięć gwiazdek. Genialna przyjaciółka wydaje mi się poza wszelką konkurencją, bo daje nam to, co w literaturze cenię najbardziej, czyli przenosi czytelnika do innego świata, jednocześnie zanurzając go we własnej przeszłości, a przy okazji także robi z niego też zwyczajnie lepszego człowieka. Już teraz, zaledwie dwa dni po przeczytaniu pierwszego tomu, wiem, że ta opowieść będzie miała wielki wpływ na moje życie.

W cieniu neapolitańskich dziewcząt

Akcja rozpoczyna się od tego, że sześćdziesięcioletniej Elenie Greco ginie przyjaciółka. Pewnego dnia dzwoni do niej syn Lili Cerullo, którą Elena zna niemal całe życie, z informacją, że matka po prostu zniknęła. Nie pozostawiła po sobie żadnego śladu, wyparowała dosłownie, włącznie ze wszystkimi ubraniami, a nawet zdjęciami rodzinnymi. Elena się jednak nie martwi, gdyż pamięta, że właśnie takie zniknięcie było od dawna marzeniem przyjaciółki. By zrozumieć dlaczego, musimy poznać bliżej niezwykły charakter Lili. Przenosimy się wraz z pamięcią Eleny do momentu, w którym się poznały. Mając po kilka lat, zamieszkujące biedne neapolitańskie przedmieścia dziewczynki bawiły się lalkami na podwórku, tylko na siebie spoglądając. Dopiero rozpoczęcie nauki w szkole je do siebie zbliżyło, wprawiając jednocześnie w ruch mechanizm bardzo nietypowej rywalizacji. Spokojna, zrównoważona, pracowita Elena jest zaintrygowana koleżanką, która jest dzikim, zadziornym łobuziakiem, nie bojącym się absolutnie nikogo i niczego. Od początku miałam wrażenie, że ciemna, żywiołowa Lila jest negatywem jasnej, spokojnej Eleny, a razem tworzą naprawdę oryginalną całość.

Przyjaźń tych dziewczynek, pochodzących z bardzo ubogich, wielodzietnych i niestroniących od przemocy rodzin, wiąże się ze wspólnym pragnieniem wydostania się z ich ówczesnej sytuacji społecznej. Bardzo im kibicowałam, bo jeśli komuś miałoby się udać, to właśnie im. W pierwszych klasach szkoły podstawowej są najlepszymi uczennicami, tyle że u Eleny wiąże się to z pracowitością i dyscypliną, a u Lili jest kwestią wrodzonych zdolności i wielkiej inteligencji. Podczas gdy mała Elena próbuje eksplorować coraz to nowe dziedziny wiedzy (takie jak łacina czy greka) jej przyjaciółka stara się ją we wszystkim naśladować, budując swoją osobowość na osobowości córki szewca. Ale nie to jest najbardziej niezwykłe. Najbardziej intrygujące jest to, że to ta druga odnosi edukacyjny sukces, podczas gdy bystrzejsza z dziewcząt kończy naukę na szkole podstawowej, po czym z zapałem oddaje się szyciu butów z bratem, co ma ich wszystkich wydobyć z nędzy.

Na tle tych starań obserwujemy dojrzewanie dziewcząt, ich pierwsze związki z chłopcami, poznawanie własnego ciała i przede wszystkim ewolucję ich wzajemnych relacji. Jako osoba, która aż za dobrze pamięta jak to jest być małą (a potem coraz większą) dziewczynką, czytałam relacje Eleny z wypiekami na twarzy. Wszystkie opisy sytuacji z dzieciństwa i lat nastoletnich są napisane szczerym, prostym, bezpretensjonalnym stylem, który od razu trafia w najczulsze czytelnicze punkty. Nikt nas tu nie czaruje barwnymi metaforami, nie ubarwia na siłę brutalnego świata, a jednak jesteśmy w stanie zobaczyć w wyobraźni Neapol z lat 50. XX wieku tak, jakbyśmy także byli kolegami z podwórka Eleny i Lili.

Honor małych i dużych mężczyzn

Choć pod wieloma względami jest to uniwersalna opowieść o dorastaniu, o odkrywaniu swojej kobiecości i zdolności intelektualnych, Genialna przyjaciółka ma też niezaprzeczalny urok lokalnego kolorytu. To pełna przemocy opowieść o zamieszkałej przez plebs (plebs jest tu ważnym słowem) dzielnicy Neapolu, której mężczyźni oprócz honoru i prawa wendetty nie mają niczego więcej. Do przemocy między dziećmi i dorosłymi, a często też wyrządzanej przez dorosłych dzieciom, dochodzi w tej powieści praktycznie w każdym rozdziale. Mali i duzi mafiozi wystrzeliwują fajerwerki i strzelają ostrą amunicją, zdarzają się ciężkie pobicia, morderstwa nożem, a nawet wyrzucanie dzieci przez okno, ale czytające naszymi oczami dziecko jakoś wcale się tego nie boi. Mam przeczucie, że Elena Ferrante odnalazła jakiś archetypiczny sposób opowiadania o przemocy tak, że nas ona nie szokuje i nie przeraża. Dla mnie przemoc dziejąca się na kartach powieści jest tak samo zrozumiałą, a wręcz konieczna, jak to, że czasem jeden łobuz musi się pobić z drugim, lub że dziewczynka staje z nożem w ręku w obronie swojej przyjaciółki (bo w końcu w tych patriarchalnym świecie bezpieczeństwo dzieci jakoś nikomu nie leży szczególnie na sercu, więc same muszą się bronić).

Zapewne tyle jest odczytań tej powieści, ilu samych czytelników. Dla mnie to przede wszystkim powieść o tym, jak ważną rolę w naszym życiu odgrywać może odpowiednia przyjaźń. Napisałam, że będzie to na pewno opowieść mająca duży wpływ na moje życie, gdyż szalona ambicja obu dziewcząt jest wręcz zaraźliwa i samej chce mi się zwyczajnie zrobić większy użytek ze swoich szarych komórek. Gdy byłam nastolatką podobnie działała na mnie Ania z Zielonego Wzgórza (oraz kilka prawdziwych dziewczynek, z którymi się przyjaźniłam), ale Elena i Lila zdają się mieć jeszcze wyżej postawioną poprzeczkę. Zresztą, co ja wam tu będę o tym pisać, sami się przekonajcie. Ja już tęsknie spoglądam w stronę czytnika, na którym czeka druga część tetralogii neapolitańskiej Eleny Ferrante (i nie obchodzi mnie czy pod pseudonimem ukrywa się kobieta, mężczyzna czy duet pisarski; dla dobra własnego i innych czytelników mam nadzieję, że jest to szybko piszący młody zespół twórców, którzy jeszcze przez długie lata będą nas raczyli podobnie znakomitymi powieściami).

Opublikowano w Uncategorized

5 komentarzy

  1. […] równie ciekawe jak te opowiedziane w dwóch pierwszych częściach tetralogii neapolitańskiej (Genialna przyjaciółka, Historia nowego nazwiska). Co prawa nieco mniej jest tu o samym Neapolu, ale za to pojawiają się […]

  2. Bardzo barwna recenzja- mam wrażenie , że barwniejsza niż sama książka. Ja właśnie wczoraj ją skończyłam , będąc przekonana że nawet jeśli zostały mi 2 strony do końca to się w końcu dowiem, czemu Lili zniknęła, a tu nic!
    Nie wiem, czy chcę czytać kolejne części. Trochę czego innego spodziewałam się po tej książce; sądziłam, że będą barwne opisy Italii, a tu przez większość książki to opisy szkoły i kto co dostał! Aczkolwiek postacie autorka moim zdaniem rozwinęła całkiem nieźle. Co prawda trudno mi sobie wyobrazić Lili- Włoszkę z takim charakterem, a nawet wyglądem, ale jest to zdecydowanie silny charakter. Moim zdaniem charaktery żeńskie są bardziej wyraziste niż męskie- te drugie jakby zlewają się w jedno.
    Jeśli czytałaś kolejne części to możesz mi po prostu napisać, czemu Lili znikneła? :)

  3. Ola Ola

    Dziękuję za obszerny i ciekawy komentarz :)
    Bardzo bym chciała napisać dlaczego Lila zniknęła, ale sama tego nie wiem. Też czytałam z wielką nadzieją, że w ostatnim tomie wszystko się wyjaśni, ale nawet na sam koniec nie dowiadujemy się co tak naprawdę siedziało w głowie tej dziwnej osoby. Jeśli więc to jedyna motywacja by kontynuować lekturę, to chyba nie warto. Osobiście bardzo cenię całą tetralogię, wiele się z niej dowiedziałam o Włoszech i o samej literaturze, ale to, że nic aż do końca na dobrą sprawę się nie wyjaśnia, jest jej olbrzymią wadą. Oczywiście można sobie gdybać, że zniknięcie to efekt tego, że ukochana córka Lili zostaje porwana, a ona sama powoli stacza się w obłęd, ale nic nie jest jasno powiedziane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *