Pomiń zawartość →

Kategoria: Seriale

Wersal. Prawo krwi – drugi sezon

 

Po entuzjastycznej recenzji z zeszłego roku, nie ma chyba wątpliwości, że Wersal należy do moich ulubionych seriali. Choć z pozoru może się on wydawać jedną z wielu lekkich historycznych fabuł, jakich mamy pod dostatkiem ostatnio, dla mnie jest to o wiele więcej. Cenię ten serial przede wszystkim za to, że porządkuje mi w głowie informacje, których bez podobnej wizualizacji nie byłabym w stanie przyswoić w najmniejszym stopniu. Każdy, kto próbował kiedyś spamiętać wszystkie zasługi Ludwika XIV, jego zalety i wady, sojusze i wojny, a przede wszystkim imiona i powiązania jego licznych kochanek, zrozumie co mam na myśli. Król rządził długo, a przez jego dwór przewinęło się tak wiele osób, że taka pomoc jak właśnie ten serial, jest niezwykle cenna w porządkowaniu wiedzy. Cieszę się, że ktoś wybrał najważniejsze wątki, dokonał selekcji postaci, a my możemy teraz chłonąć atmosferę dworu Króla Słońce i kibicować mu w kolejnych przedsięwzięciach.

Skomentuj

House of Cards – wrażenia po 5 sezonie [SPOILERY]

Największe telewizyjne wydarzenie tej wiosny okazało się nie aż tak wspaniałe, jak na to wszyscy liczyliśmy (przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu), ale to nie zmienia faktu, że House of Cards to i tak jeden z najlepszych seriali wszechczasów i choćby powstało jeszcze kolejnych 5 sezonów znacznie gorszej jakości niż te początkowe, to i tak będziemy nadal grzecznie zasiadać przed telewizorami i laptopami w dniu premiery. Główną przyczyną mojego rozczarowania jest chyba prosty fakt, że tej magii pierwszych odcinków z 2013 roku nic nie jest w stanie powtórzyć. Wtedy Frank Underwood i jego Lady Makbet byli nowi, oryginalni, groźni i nieobliczalni, a do tego tak stylowi, pełni wdzięku i klasy, jak to się do tej pory jeszcze nie zdarzyło ani na ekranie, ani w prawdziwej polityce. Underwoodowie to prototypy nowej generacji czarnych charakterów, którym widz intensywnie kibicuje i których podziwia, zamiast trzymać kciuki za normalnych, przyzwoitych ludzi, nudnych, bo grających według reguł i mających jakieś moralne skrupuły. Gdy do nas dotarło, że Frank i Claire ich nie mają, rozpoczęła się nowa era telewizji. Niestety, wszystko co piękne jest, przemija, także mroczny urok nowości serialu Netflixa, w którym wszystko jest szare bądź czarne, a jedyna biel jaką zobaczymy, to ta na stylowych wdziankach pani Underwoodowej.

3 komentarze

Kosmo

Jeszcze nie skończyłam tematu naszych sąsiadów z Międzymorza. Wczoraj był Ziemowit Szczerek, a dzisiaj fantastyczny serial Kosmo, opowiadający między innymi o kosmicznym wyścigu pomiędzy Czechami, Słowakami i Polakami. Odkąd moją noga pierwszy raz tej wiosny stanęła na czeskiej ziemi, nie mogę wprost wyjść z podziwu dla wszystkiego co czeskie i wciąż myślę jakby tam jak najszybciej wrócić. Dzięki Kosmo mam wrażenie, że rozumiem tę kulturę coraz lepiej, bo choć Czesi obśmiewają tu inne nacje, z samych siebie drwią najbardziej i zapewniam, że nie przebierają w środkach. Dzięki takiemu podejściu, otrzymujemy coś w rodzaju czeskości w pigułce. Nigdy nie spodziewałam się, że zostanę wielbicielką czeskiego humoru, a jednak w tym wydaniu mi się spodobał i zaśmiewałam się do łez. Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto nie byłby Kosmo po prostu zachwycony.

3 komentarze

Szefowa

Jak dowiadujemy się z napisów przed każdym odcinkiem tego serialu, jest to dość luźna wersja prawdziwych wydarzeń, ale znajomość faktów nie jest jakoś szczególnie konieczna do tego, by dobrze się bawić przy tym całkiem udanym netfilxowym show. O pierwowzorze głównej bohaterki, Sophii Amoruso, założycielce odnoszącego wielkie sukcesu sklepu z odzieżą vintage, który ostatnio spektakularnie splajtował, poczytałam sobie dopiero po ostatnim odcinku i wcale nie czuję, żebym coś na tym straciła. Jedno jest pewne: jeśli oryginał jest w jakikolwiek sposób podobny do Nasty Gal z serialu, to osobiście nie chciałabym mieć z tą osobą nic wspólnego.

Skomentuj

Ania, nie Anna

Ach, co to były za emocje! Ostatni tydzień upłynął mi pod znakiem rudych warkoczy i kwiecistych fraz, i przyznam, że dawno nie bawiłam się tak dobrze. Nowa Ania jest taka, jak Netflix obiecywał, czyli świeża, zabawna, wzruszająca, a przede wszystkim jest bohaterką na dzisiejsze czasy. A że jest dość luźno powiązana z powieściową Anią z Zielonego Wzgórza, to już zupełnie inna sprawa. Serial to taka luźna interpretacja losów rudej sierotki, bardziej wariacja na temat niż wierna oryginałowi opowieść i jeśli właśnie tak będziemy ją oglądać, zabawa będzie przednia. Bohaterkę jak z powieści już mieliśmy, wcieliła się w nią Megan Follows w filmowej ekranizacji z 1985 roku i jestem pewna, że jej miejsce w naszych sercach, jako najwspanialszej ikonicznej Ani Shirley, nie jest zagrożone, gdyż serial z tą produkcją zupełnie nie konkuruje, jest od niej zupełnie różny i to mi się podoba.

4 komentarze

Opowieść podręcznej (powieść, film, serial)

Przy takich okazjach, jak pojawienie się nowego serialu pokroju Opowieści podręcznej, bardzo się cieszę ze swojego blogerskiego zajęcia. Mam oto bardzo rozsądny powód, by nie tylko wgapiać się w kolejne odcinki pokazywane na Showmaksie i traktować to jako poważną fuchę, ale przy okazji muszę też przecież (bo inaczej się nie godzi) obejrzeć film, a nawet poświecić tydzień na czytanie książki. Moją radość z pewnością zrozumie każdy mol książkowy, który tylko czeka na rozsądny pretekst by pochłonąć kolejną książkę. Choć nieco spóźniłam się na modę na Margaret Atwood i nie znam za dobrze jej twórczości, dzięki serialowi jej nazwisko stało mi się bardzo bliskie, pochłonęłam powieść z wypiekami na twarzy i jestem pewna, że to nie koniec tej czytelniczej przygody. A teraz do rzeczy, czyli do tego, co właściwie dostajemy.

4 komentarze

Iron Fist

Jestem wielką fanką serialowego Daredevila, tylko nieco mniejszą Jessiki Jones, a serii o Luke’u Cage’u nie dałam rady nawet obejrzeć, tak mnie zmęczyły pierwsze odcinki. Iron Fist w moim odczuciu nie jest ani tak zły jak Cage, ani tak dobry jak dwie pierwsze produkcje poświęcone Defendersom, ale nie znaczy to, że jest aż tak beznadziejnie, jak wszyscy piszą. To bardzo przyzwoicie zrobiony serial, z porządną fabułą i naprawdę dopracowaną sferą wizualną. Nie mogę jednak z czystym sumieniem napisać, że bardzo polecam, czy że rewelacja, bo skłamałabym okrutnie. Przyznam nawet, że dałam radę dobrnąć do końca tylko dlatego, że oglądałam Iron Fista do snu. Już przy pierwszym odcinku bowiem (oglądanym go po kawałku chyba przez tydzień) odkryłam, że perypetie młodego Daniela Randa działają na mnie uspokajająco i usypiająco. Cóż, dobre i to, ale chyba nie tego spodziewali się twórcy, kręcąc kolejny hicior o mrocznym, rozdartym wewnętrznie superbohaterze.

Komentarz

Trzynaście powodów (spoilery)

Po tym jak YT zalała fala filmików z reakcjami na serialową produkcję Netflixa, sama musiałam przekonać się o co tyle szumu. Wypowiedzi youtuberów są bardzo emocjonalne, wielu jest zafascynowanych fabułą i utożsamia się z głównymi bohaterami, jeszcze więcej jednak jest takich odbiorców, których serial zirytował, a nawet porządnie zezłościł. Muszę przyznać, że mimo dobrych chęci i bardzo uważnego, empatycznego oglądania, jestem w tej drugiej grupie odbiorców, którzy Trzynastoma powodami się nie zachwycają. Będąc siostrą nastolatka, osobą aż za dobrze pamiętająca traumę liceum (włącznie z nastoletnimi samobójstwami), a do niedawna też nauczycielką pracującą z młodzieżą, miałam wrażenie, że oglądam jakiś innych wszechświat, w którym psychika ludzka oparta jest na zupełnie odmiennych prawach niż te nam znane.

8 komentarzy

Wielkie kłamstewka

Oglądam ten serial wytrwale, cały czas czekając kiedy spłynie na mnie ten zachwyt, będący udziałem tak wielu widzów. Wszyscy są pod urokiem opowieści o bogatych i pięknych kobietach mających brzydkie sekrety, ale ja zwyczajnie tego nie czuję. Owszem, serial jest bardzo dobrze zrealizowany, połowa budżetu poszła pewnie na gaże wielkich gwiazd, nie grających zwykle w serialach, a o soundtracku liczni odbiorcy i krytycy piszą, że jest wprost genialny, ale jak dla mnie to się zwyczajnie nie skleja w całość. Coś tu nie gra i nie mam na myśli tylko martwej twarzy Nicole Kidman.

3 komentarze

Jeong Kwan w Chef’s Table (1 odcinek 3 serii)

O netfliksowej serii Chef’s Table już pisałam, ale pierwszy odcinek nowego sezonu zasługuje na osobną uwagę. Jeśli, tak jak ja, uwielbiacie dokumenty o gotowaniu, ale razi was widok mięsa, a często nawet bardziej nachalne, wybujałe ego szefów kuchni, będące w centrum ich własnych zainteresowań, to na pewno pokochacie odcinek z Jeong Kwan. To nie jest rzecz o pokarmie dla ciała, a o pokarmie dla duszy. Zapewniam, że weganie mogą oglądać spokojnie. Ani razu nie skoczy wam tu ciśnienie na widok krwawej kuchennej jatki, no chyba że jakoś szczególnie współczujecie także warzywom i reszcie zieleniny :)

Skomentuj