Jak dowiadujemy się z napisów przed każdym odcinkiem tego serialu, jest to dość luźna wersja prawdziwych wydarzeń, ale znajomość faktów nie jest jakoś szczególnie konieczna do tego, by dobrze się bawić przy tym całkiem udanym netfilxowym show. O pierwowzorze głównej bohaterki, Sophii Amoruso, założycielce odnoszącego wielkie sukcesu sklepu z odzieżą vintage, który ostatnio spektakularnie splajtował, poczytałam sobie dopiero po ostatnim odcinku i wcale nie czuję, żebym coś na tym straciła. Jedno jest pewne: jeśli oryginał jest w jakikolwiek sposób podobny do Nasty Gal z serialu, to osobiście nie chciałabym mieć z tą osobą nic wspólnego.
Drogocenne starocie z eBaya
Poznajemy Sophię (Britt Robertson) gdy ma dwadzieścia kilka lat i absolutnie nie wie co zrobić ze sobą w życiu. Jej rówieśnicy zaraz będą kończyć studia i zaczynać poważne kariery, a ona miota się między kolejnymi niskopłatnymi zajęciami i z hukiem rezygnuje z kolejnych etatów, gdyż, jak sama o sobie mówi, nie jest zbyt dobra w słuchaniu poleceń. Do jej mocnych stron nie należą także punktualność, kultura osobista czy konsekwencja, nie dziwi zatem nas fakt, że Sophia ma niewielu przyjaciół, kłopoty z ojcem i poważnie zalega z czynszem za swoje zagracone mieszkanie. Jej jedynym wielkim marzeniem jest robić to, co kocha (gdy już będzie wiedziała co to takiego), najlepiej nie wychodząc przy tym z łóżka, a już na pewno nie opuszczając kanapy. O dziwo, udaje jej się to dość szybko i łatwo osiągnąć. Gdy dziewczyna odkrywa ile są warte dobrze zachowane stare unikatowe ubrania na internetowych aukcjach, decyduje, że poświęci się właśnie temu. Z pomocą najlepszej przyjaciółki Annie (Ellie Reed) zakłada firmę, a do jej codziennych obowiązków zaczyna należeć nie tylko robienie ładnych zdjęć ubraniom i wystawianie ich na eBayu, ale też wyszukiwanie skarbów na wyprzedażach i w lumpeksach, reparacja i przerabianie odzieży oraz walka z pralniami chemicznymi i kurierami o terminowe wywiązywanie się z powierzonych zadań. Jednym słowem, Sophia staje się swoją własną, a z czasem i innych, szefową, ucząc się na własnych błędach tego jak trudno jest kobietom w świecie biznesu.
Jednocześnie śledzimy bardzo burzliwe życie osobiste Sophii, jej trudną relację z ojcem i z matką, która ją porzuciła w dzieciństwie, z przyjaciółka, a z czasem też z chłopakiem Shanem (Johnny Simmons), któremu zaufała wbrew swym skłonnością do nieprzywiązywania się do ludzi i rzeczy.
Ależ to mknie
W tej historii spodobało mi się gównie to, że ma niesamowitą energię i pędzi na złamanie karku. Gówna bohatera to bardzo energiczna, wręcz nadpobudliwa osoba, z którą nie można się nudzić. Liczne zbitki montażowe z dynamiczną muzyką ukazują jak szybki postęp osiąga sklep internetowy Nasty Gal w bardzo krótkim czasie. Ujmujące jest też to, że niemal wszystko wydaje się tu takie proste i oczywiste. Wystarczy tylko zawczasu poprosić o pomoc, zasięgnąć rady przyjaciół i starszych, a będzie dobrze. Wszelkie kłopoty Sophii wynikają z tego, że tak nie postępuje i musi się dopiero nauczyć poruszać w dorosłym świecie, co przebiega dla niej bardzo boleśnie. Ale za to ze znajdowaniem kolejnych ubrań oraz klientek, którym opchnie fatałaszki za setki dolarów, nie ma żadnych problemów. Na modzie zna się ta dziewczyna jak nikt i to chyba jej jedyna zaleta.
Tym, co z kolei niesamowicie mnie irytowało w serialu Szefowa, była postawa głównej bohaterki, która, trzeba przyznać, niewiele się zmienia podczas całego sezonu i to mimo poważnych kryzysów zdrowotnych i przyjacielskich. Z powodu swej lekkomyślności dziewczyna ląduje w szpitalu z przepukliną. Chamska, arogancka i impulsywna, pomiata najbliższą przyjaciółką Annie, co ta jej jakoś wspaniałomyślnie wybacza, choć we mnie niesmak pozostał. A tego, jak się rozprawiła z rasową wielbicielką odzieży vintage Gail (Melanie Lynskey) naprawdę nie mogę jej wybaczyć. Przyznam też, że odcinek internetowy, w którym Gail i inni uczestniczy retro forum dla sprzedawców postanawiają zemścić się na Nasty Gal, podobał mi się najbardziej ze wszystkich (świetny pomysł na pokazanie tego, co się dzieje na forach; uśmiałam się do łez).
Ze zdziwieniem, a wręcz z niedowierzaniem obserwowałam jak ubraniowe imperium Sophii się rozrastało i to pomimo tego, że była niesumienna, ubrania traktowała jak śmieci i spóźniała się z dostawą. A ta korespondencja z klientami! Nigdy w życiu nie kupiłabym niczego od sprzedającego, który pisze do klientów w taki sposób. No ale to właśnie Sophia, która na każdym kroku musi udowadniać, że jest nasty i to jej się udaje.
Choć irytowała mnie ta dziewczyna strasznie, oglądanie Szefowej będę wspominać bardzo miło i pewno jeszcze wrócę do tego serialu. Co prawda nie wierzę w feministyczne przesłanie Sophii Amaruso, nie lubię nawet grającej jej Britt Robertson (ależ ta dziewczyna się miota! zjadłaby coś chudzina), ale za to bardzo cieszyło mnie obserwowanie jak powstaje coś z niczego, nie było firmy, a tu nagle rodzi się całkiem ciekawy biznes. Czuję, że to mnie może zmotywować by pójść w ślady tej paskudnej dziewczyny. Pozostaje tylko taki drobiazg jak wymyślenie, co mogę sprzedawać nie wychodząc ze swojego mieszkania i mając całe dnie wolne :)
Komentarze