Pomiń zawartość →

Kategoria: Seriale

Mindhunter

Mroczny, kontrowersyjny, rozwlekły i długi w dobrym sensie, z inteligentnymi dialogami i wyrazistymi postaciami – taki właśnie jest nowy hit Netflixa, który koniecznie trzeba zobaczyć. Sama obejrzałam go w dwa dni, zaraz po premierze i nie wyobrażam sobie, by ktoś, kto zaczął serię, nie skończył jej równie szybko. Jak magnes zadziałało nazwisko Finchera, który wyreżyserował pierwsze i ostatnie dwa odcinki, a także postać Johna E. Douglasa, byłego agenta FBI, autora książki Mindhunter i pioniera psychologii kryminalnej, na którym wzorowana jest postać głównego bohatera Holdena Forda. Douglas to legendarna postać, która nie tylko przyczyniła się do rozwoju nauki pozwalającej łapać seryjnych morderców (za co wdzięczność winna mu jest cała ludzkość), ale i wzór dla wszystkich błyskotliwych profilerów, o których czytamy i których oglądamy od lat w serialach kryminalnych (za co wdzięczni powinni być widzowie i czytelnicy). Serial jest pod tym względem szalenie pouczający i choć niepokoi, straszy i prawdopodobnie nabawicie się przez niego koszmarów sennych, koniecznie musicie go zobaczyć.

7 komentarzy

Pan Mercedes

Jako spóźniona na pierwszą falę ogromnej popularności twórczości Stephena Kinga, czerpię teraz ogromną przyjemność z poznawania fabuł jego powieści z innych niż literackie źródeł. Zamiast normalnie przeczytać Pana Mercedesa, mogę sobie teraz oglądać znakomity serial, a by móc porównać jego zgodność z oryginałem, słuchać audiobooka w samochodzie. Fantastyczna, choć nieco niepokojąca rozrywka! Zaczęłam oczywiście od serialu, żeby zobaczyć czy w ogóle warto zaprzyjaźniać się na tyle godzin z bohaterami, i pewno jak wielu widzów nie spodziewałam się czegoś takiego. No ale to w końcu King i już powinniśmy wszyscy wiedzieć, że będzie krwawo, dziwnie, momentami nudnawo, a w finale nie mamy raczej co liczyć na happy end.

3 komentarze

Wrażenia po trzecim sezonie Narcos (spojlery)

Proszę Państwa, co to były za emocje! Trzeci sezon Narcos zdecydowanie nie zawiódł. Co prawda nie było już Pabla Escobara, ale świetnie to wykorzystano jako szansę na nowy początek z zupełnie nowymi czarnymi charakterami. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że cała trzecia seria jest tak dobra jak początek serii pierwszej. Ten sam klaustrofobiczny i paranoiczny klimat, ale zamiast jednego wariata, mamy czterogłową hydrę kartelu z Cali oraz gromadkę ich pomagierów. Choć odcinki są długie, męczące i frustrujące, to jednocześnie akcji jest tyle, że nie sposób nie obejrzeć jednym ciągiem. Ja obejrzałam w jakieś trzy wieczory i przyznam się, że moją główną motywacją była chęć zobaczenia co spotka przebrzydłego Davidka.

Komentarz

Gra o tron – wrażenia po finale siódmego sezonu (spojlery)

Ten sezon zdecydowanie różnił się od poprzednich i to nie tylko mniejszą liczbą odcinków, ale znacznie uszczuplonym gronem postaci głównych i pobocznych. Muszę przyznać, że była to dla mnie korzystna zmiana, gdyż w przeszłości zdarzało mi się zupełnie nie ogarniać sytuacji, w które były wrzucane dziwne indywidua, pokazywane ostatnio trzy sezony wcześniej. Oczywiście w siódmym sezonie też się to zdarzało, ale rzadziej (nie kojarzyłam na przykład połowy ekipy, która wybrała się z Jonem Snowem za mur, ale trudno, było ich niewielu więc doczytałam, kto jest kim:). Niestety, jak się ograniczy liczbę dość nieciekawych, płaskich postaci i związanych z nimi wątków, to i tak nie na wiele się to zda, gdy zostaniemy z mniejszą ilością ale wciąż nudziarzy, którym dano więcej czasu na miałkie dyskusje.

4 komentarze

The Defenders

Jak siadłam w piątek rano, tak skończyłam oglądać wieczorem. Nie kierowała mną żadna ciekawość, bo o tym w przypadku takich bohaterów nie może być mowy, ale raczej sentyment do specyficznego klimatu, który dominował w każdej z serii poświęconej osobno poszczególnym Defendersom. Przyznam, że się nie zawiodłam, bo to naprawdę porządna produkcja. Widać, że twórcy wyciągnęli wnioski z przeszłości, dzięki czemu ograniczyli się do ośmiu (a nie do trzynastu) odcinków, które nie męczą widza aż tak, choć nadal trudno stwierdzić, że akcja jest szybka, dynamiczna czy zaskakująca, ale i nie o to w tym chodzi. W serialach takich jak Daredevil, Jessica Jones, Iron Fist czy Luke Cage chodzi o pokazanie różnego rodzaju bohaterstwa, herosów, którzy czasem, jak panna Jones, wbrew sobie, zawsze muszą zrobić swoje, zachować się dobrze, uratować swoje miasto. To te ich wszystkie dość poważne dialogi o wewnętrznych konfliktach i systemach wiary, walkę nie tyle na pięści, co psychologiczną wewnętrzną z własnymi demonami, kochają lub nienawidzą (albo też kochają nienawidzić) widzowie i czytelnicy komiksów na całym świecie. Tego i wspomnianego klimatu, zdecydowanie nie zabrakło w The Defenders.

Skomentuj

I Love Dick

No kto by nie chciał obejrzeć serialu o takim tytule? W dodatku aż cztery odcinki reżyseruje Andrea Arnold (Fish Tank, American Honey), reżyserka wobec, której mam bardzo ambiwalentne uczucia i zawsze chętnie zobaczę ce jeszcze udało jej się zbrzydzić lub ośmieszyć swoim ,,niepowtarzalnym, artystycznym podejściem”. No i jest cała sprawa z aspektem komediowym tego serialowego przedsięwzięcia. Po pierwsze, rolę głównego amanta, tajemniczego obiektu pożądania i niedościgłego męskiego ideału, czyli Dicka, odgrywa nie kto inny tylko Kevin Bacon. Po drugie, akcja rozgrywa się w bardzo wyrafinowanym i przeintelektualizowanym środowisku artystów niezależnych, a ja nie jestem aż tak artystyczna by mnie to nie śmieszyło. Jeśli zatem nie macie nic przeciwko, by zanurzyć się w morzu małżeńskich kłótni, znudzenia i depresji, a także by na waszej cierpliwości testowano sceny, które bezbłędnie wpędzą was w stan najgłębszego zakłopotania i czucia się wręcz swędząco nieswojo, to zapraszam do dziwnego świata autorki listów adresowanych do Dicka.

Skomentuj

Ozark

Od początku wakacji blogerzy i blogerki publikują swoje listy filmów, seriali i książek idealnych na lato. Ja się nie załapałam, bo nie miałam w tym względzie niczego oryginalnego do powiedzenia, a zresztą w wakacje lubię nadrabiać klasyki. Teraz jednak koniecznie chciałam polecić serial Ozark, szczególnie tym, którzy akurat przebywają w jakimś nadmorskim czy nadjeziorskim ośrodku z rodziną, z którą nie bardzo mogą wytrzymać. Nawet przy zalewie deszczowych opadów, chmarach komarów i kleszczy, poczujecie, że w porównaniu w letnikami znad Ozarka, trafił wam się urlop jak marzenie.

2 komentarze

GLOW

Spodziewałam się czegoś zupełnie innego po serialu opowiadającym o narodzinach kobiecego wrestlingu w latach 80-tych. Sądziłam, że to będzie jakieś głupkowate, seksistowskie show, a tymczasem to naprawdę wciągająca, momentami bardzo poważna, ale częściej rozczulająco zabawna opowieść o kobiecej sile. GLOW to jeden z moich ulubionych seriali tego lata i polecam go wszystkim, nawet tym, którzy nie lubią kiczu i tandety amerykańskich nibyzapasów, bo tych jest tu minimalna ilość, a prawdziwa akcja zdecydowanie toczy się poza ringiem.

5 komentarzy

Will

Niektórzy widzą w tej przebojowej produkcji nowe, oryginalne, odświeżające zjawisko, które w dodatku może być pożyteczne, bo ma szansę przybliżyć postać Williama Shakespeare’a młodszym odbiorcom, uczulonym na tradycyjnie podane szkolne lektury. Inni znowu dopatrują się w najnowszym serialu stacji TNT totalnego upadku dramatu historycznego, czegoś, co obok Spartakusa, Borgiów i Tudorów, niewybaczalnie zniekształca rzeczywistość historyczną. Cóż, ja tam Spartakusa i inne wariacje na temat klisz historycznych uwielbiam, a do tego jako polonistka, która, podobnie jak uczniowie, ma już po kokardki uczenia literatury w ten sam od lat suchy i nudny sposób, od pierwszych scen Willa wiedziałam, że to będzie jeden z moich ulubionych seriali tego lata.

Komentarz

American Gods – książka, serial, finał sezonu

Zanim zapoznałam się z powieścią Neila Gaimana, obejrzałam już kilka odcinków i przyznam szczerze, że tak średnio mi się to podobało. W głowie kołatała mi się ciągle myśl „I o to tyle krzyku!?” związana z zachwytem kolegów z polonistyki, wychwalających tę prozę pod niebiosa, co mnie skutecznie zniechęciło na wiele lat do podjęcia samodzielnej lektury. No, ale jak STARZ wykłada wielką kasę i robi coś z przytupem, a w dodatku jest to fantasy, to nie ma co wybrzydzać, trzeba czytać i oglądać. Gdy literacki pierwowzór stał mi się bliższy, moje odczucia w stosunku do serialu poważnie się spolaryzowały: z jednej strony jestem zdegustowana faktem, jak bardzo filmowcy odchodzą (i to w ważnych momentach) od powieści, a z drugiej fascynuje mnie to, z jakim rozmachem, fantazją i mimo wszystko z wyczuciem jest to zrobione. Amerykańscy bogowie to mocna i wciągająca rzecz, choć trzeba się z tą konwencją nieco oswoić.

Skomentuj