Pomiń zawartość →

Kategoria: Książki

Fumio Sasaki, Pożegnanie z nadmiarem: minimalizm japoński

Każdą książkę o minimalizmie czytam z przyjemnością i ciekawością, bo z każdej (nawet z najbardziej płochego poradnika) można się czegoś dowiedzieć. Z tą propozycją wiązałam bardzo duże nadzieje, gdyż już od jakiegoś czasu śledziłam na YouTubie poczynania pana Sasaki, człowieka, który ma tak mało, że to innych aż szokuje. Być może ze względu na to, że już do wielu lat interesuję się minimalizmem i wprowadzam go czynnie w życie, książka ta nie zrobiła na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia. Zauważyłam, że autor się powtarza i serwuje nam często banały. Przyznam też, że denerwowały mnie jego dociekania natury psychologicznej czy filozoficznej, które spokojnie mieści na połowie strony. Myślę sobie jednak, że dla kogoś, kto nigdy nie słyszał o minimalizmie, dla jakiegoś nieszczęśliwego maksymalisty, którego ilość spraw i rzeczy w życiu przytłacza, ten poradnik może być rewelacyjnym początkiem i inspiracją do radykalnych zmian.

2 komentarze

Karl Ove Knausgård, Lato

Najpiękniej ilustrowany tom (obrazy Anselma Kiefera), który czytało się najtrudniej. Nie czułam zupełnie, że jest to zamknięcie cyklu, nie spłynęły na mnie z tych stron żadne rewelacje na temat ojcostwa, ale za to spotkałam się tak blisko, jak tylko można z pisarzem i muszę przyznać, że momentami czułam, że jest to niechciana bliskość. Lato to tom, w którym nasz bohater przestał zupełnie zadawać sobie trud pisania z myślą o córce i powrócił do swojego ulubionego tematu, czyli do siebie samego. Części zawierające hasłowy leksykon wiedzy wszelakiej (Zraszacze ogrodowe, Koty, Mewy, Nietoperz) to tylko preteksty do kolejnych wycieczek tak dobrze nam już znanego dzieciństwa pisarza, w którym ten zanurza się z masochistyczną radością roztkliwiania się nad sobą. A gdy przechodzimy do relacji ze współczesnego dnia codziennego pisarza zbliżającego się do pięćdziesiątki, możemy zupełnie zapomnieć o czym były poprzednie części tego cyklu. Jednocześnie jest to część najważniejsza, z której dowiadujemy się jaką wartość, ale i jaką cenę ma radykalna, surowa szczerość autora Mojej walki.

Skomentuj

Karl Ove Knausgård, Wiosna

Zaczyna się od pewnego rodzaju ulgi, że oto, zamiast encyklopedycznego wyliczenia rzeczy ważnych i mniej ważnych na świecie, autor zdecydował się wrócić do tego, za co go pokochaliśmy na samym początku, czyli do bezpośredniej, zwartej, szczerej formy Mojej walki. Nie wiem jak jest z innymi, ale u mnie krótsze fragmenty zawsze wymagają większego skupienia, czuję, że jako czytelnik, muszę włożyć więcej wysiłku niż przy długich i zwartych tekstach. Dlatego też Jesień i Zima, choć przyniosły wiele nowego materiału do rozmyślań, także mnie bardzo zmęczyły. Tym razem wchodzimy gładko w coś, co znamy, ale ta łatwość jest pozorna, bo autor pokazuje nam siebie od takiej strony, jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Po tym tomie tylko najwytrwalsi będą w stanie mówić o Knausgårdzie z sympatią, a bardziej wrażliwi mogą zacząć podzielać opinię hejterów o tym, że norweski pisarz jest najbardziej samolubnym bucem na świecie.

Skomentuj

Anna Broda, Teoria zakalca Dagny Przybyszewskiej

Nie ma co udawać, że nie jest to literatura kobieca, bo trzeba być kobietą (i to najlepiej 30+) by zrozumieć i w pełni docenić liczne odniesienia do serialu Przyjaciele czy do Seksu w wielkim mieście. Panowie nie będą też w stanie raczej wczuć się w sytuację niepewnej siebie fajtłapy, która niczym bliźniaczka Bridget Jones, złapała swego księcia i teraz nie wie, co z tym szczęściem zrobić. I choć lektura jest lekka, zabawna i kobieca, nie znaczy to, że nie jest inteligentna czy zaskakująca. Teoria zakalca Dagny Przybyszewskiej to idealna książka na lato, choć o samej Dagny P. jest tu niestety niewiele, co chyba najbardziej mi przeszkadzało, bo wiązałam spore nadzieje z tytułem :)

2 komentarze

David Wagner, Przeszczepione życie

Ta książka jest tak dobra, że naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie mówi się o niej więcej, nie pisze bardziej entuzjastycznie. Dla mnie to prawdziwe odkrycie, tym przyjemniejsze, że zupełnie niespodziewane. Zabierając się za lekturę, spodziewałam się bardzo naturalistycznego tekstu, traktującego o przeszczepach z niemal medyczną dokładnością opisu (bo czy można dziś inaczej?), a otrzymałam inteligentną, zaskakującą, niepodobną do niczego innego poza Czarodziejską górą opowieść o tym, jak ciężka choroba zmienia perspektywę patrzenia na świat i nasze życie. Może to niektórych zdziwi, ale, choć oczywiście poważna, bo ostateczna w wymowie, ta oparta na faktach fabuła jest bardzo zabawna, tym ciepłym, lekko ironicznym i inteligentnym humorem, który czytelnicy cenią najbardziej i po którym poznają najlepszych pisarzy. Nic tu nie jest tym, czym z początku się wydaje, a po pewnym czasie nawet notka z okładki, informująca nas, że Przeszczepione życie zostało w 2014 roku uznane za najlepszą współczesną powieść obcojęzyczną w Chinach, przestaje nas dziwić i nie wydaje się wcale aż taka makabryczna jak z początku.

Skomentuj

Jakub Żulczyk, Wzgórze psów

Do twórczości Jakuba Żulczyka mam bardzo szczególny stosunek, gdyż jako jego równolatka uważam, że wyjątkowo trafnie udaje mu się oddać właściwe naszemu pokoleniu spojrzenie na świat. Choć z bohaterami jego książek nie mam nic wspólnego (może poza pochodzeniem właśnie z takiego miasteczka jak opisany we Wzgórzu psów Zybork) to jednak z każdej strony tych powieści emanuje prawda o dorastaniu w latach 90-tych i słodko-gorzka tęsknota za tymi kiczowatymi czasami i żenującymi zachowaniami naszych lat młodzieńczych. Nie trzeba pić, palić czy się narkotyzować, by tak jak nasi przewodnicy po tych literackich światach dostrzegać brud i zgniliznę otaczającej nas rzeczywistości i cieszę się, że powstają książki takie jak ta, które dokumentują ten stan rzeczy. Przyznam się może jeszcze na wstępie, że, podobnie jak wielu wiernych (choć nie bezkrytycznych) czytelników Żulczyka, w każdej jego następnej książce szukam śladów Radia Armageddon, mając równocześnie świadomość, że do tego czytelniczego trzęsienia ziemi nie ma powrotu. Niezmiennie jednak lekturom towarzyszy podobne jak przed laty wrażenie, że autor chce widzieć rzeczywistość taką, jaka jest i jest ze swoimi czytelnikami bardzo szczery w jej opisywaniu. Nigdzie indziej nie spotkałam się z podobną szczerością, choć mam już spore czytelnicze doświadczenie, i co więcej, doceniają ją też bardzo młodzi czytelnicy, a ich, jak wiadomo najtrudniej wywieźć w pole.

Skomentuj

Terry Pratchett, Kosiarz (audiobook czytany przez Macieja Kowalika)

Ta część serii o Świecie Dysku należy do najbardziej udanych i niezwykle cenionych przez czytelników, a teraz, dzięki audiobookom, także przez słuchaczy. Nic w tym dziwnego, bo w końcu głównym bohaterem jest tu Śmierć, czyli mówiąca dużymi literami postać, z którą nikt nie może się równać. Ogromny talent pana Pratchetta sprawił, że to właśnie antropomorficzne wyobrażenie ostatecznego końca i rozkładu, czyli szkielet, zawładnął wyobraźnią całej rzeszy odbiorców. Można nawet nie lubić fantasy, nie przepadać za magami, wampirami, wilkołakami czy krasnoludami, ale jeśli ma się choć odrobinę inteligencji i poczucia humoru, nie sposób nie pokochać Śmierci. Teraz, gdy autora tych wspaniałych książek zabrakło, każde słowo szkieletora-filozofa nabrało jeszcze większej głębi, a nam, czytelnikom i słuchaczom, nie tylko jest śmiesznie, ale zdarzy się, że i łezka się w oku zakręci.

2 komentarze

Ziemowit Szczerek, Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową

Ta książka nie mogła do mnie trafić w lepszym momencie, gdyż wiele obserwacji autora stało się ostatnio także przedmiotem mojego gorączkowego namysłu. Ziemowita Szczerka fascynuje wszystko to, co na granicy światów i cywilizacji, a co dopiero niedawno, przy okazji podróży do zachodnich i południowych sąsiadów zaczęło do mnie docierać. Ta lepszość zauważalna w kilka sekund po przekroczeniu niemieckiej granicy, to jakby świeższe powietrze, czystsze pobocza i prostsze drogi, są dla mnie symbolem różnic cywilizacyjnych i silnej tęsknoty zamiany słowiańskości na germańskość. Ostatnia wizyta w Czechach nasiliła mój instynkt wędrowny i chęć zamieszkania w tej mitycznej lepszości, a lektura Międzymorza dodatkowo poukładała mi wszystko w głowie. Tu nie chodzi o lepszą pracę, większą ilość pieniędzy i epatowanie statusem, bo jakby w Polsce też głodem nie przymieram, ale o mieszkanie wśród niekoniecznie najnowszych lecz zadbanych budynków i ulic, o kulturę korzystania ze wspólnej przestrzeni i szanowania prywatności sąsiadów, o oszczędność, porządność i solidność jednym słowem, której tak mi na co dzień brakuje. Rozumiem, że Międzymorze ma szerszy plan, że Szczerek chce nam powiedzieć coś o wielkich procesach historycznych i cywilizacyjnych wpływach, ale ja odnoszę tę książkę do mojego osobistego, skromnego doświadczenia i bardzo się cieszę, że przetłumaczyła mi ona to, co czułam i na co patrzyłam tak, bym mogła dodatkowo to zrozumieć, zinterpretować i wyciągnąć wnioski.

4 komentarze

Gill Hasson, Jak sobie radzić z trudnymi ludźmi

Bardzo długo czytałam tę niezbyt obszerną książkę, głównie z powodu silnych emocji, jakie we mnie wywołała. Tygodniami potrafiłam odkładać lekturę kolejnej części, gdy na przykład tak bardzo wczułam się w treść, że od razu przypominałam sobie wszystkich trudnych ludzi, z którymi przyszło mi się w życiu zmierzyć. Moja wybujała wyobraźnia sprawiała, że natychmiast miałam przed oczami osoby tak trudne, że nawet po latach myśląc właśnie o nich, wyszukuję takich poradników jak ten. Jeszcze gorzej było gdy studiując z autorką kolejne przypadki, zaczęłam się zastanawiać, czy może sama nie jestem trudnym człowiekiem (co jest dość zabawne, bo od lat uważam się za najtrudniejszą w obsłudze jednostkę, ale działającą na nerwy głównie samej sobie).

2 komentarze

Eryk Ostrowski, Tajemnice wichrowych wzgórz. Prawdziwa historia Branwella i Charlotte Brontë

Jeśli należycie do ogromnej rzeszy czytelników uwielbiacie twórczość sióstr Brontë i od pierwszej strony pierwszej książki ich autorstwa oddychacie niezwykłą atmosferą yorkshirskich wrzosowisk, a w każdym napotkanym mężczyźnie dopatrujecie się rysów albo pana Rochestera, albo Heathcliffa, pokochacie tę książkę, choć nie będzie to łatwa miłość. Eryk Ostrowski po raz kolejny zabiera nas w podróż w przeszłość, do źródeł powstania arcydzieł światowej literatury, ale podróż ta wymaga od nas wielkiego skupienia, cierpliwości, znajomości kanonicznych powieści Brontë i oceanów wolnego czasu, gdyż dzieło jest opasłe, a oderwać się od niego nie sposób. Ci, którzy czytali poprzednią książkę autora, czyli Charlotte Brontë i jej siostry śpiące, wiedzą już zapewne z czym będą mieli do czynienia, jaki stopień drobiazgowości i jakie interpretacje oferuje Eryk Ostrowski. I nawet jeśli nie do końca nam to odpowiadało, warto pochylić się nad najnowszą biografią Branwella i Charlotte, gdyż jest to dzieło oryginalne, kontrowersyjne i otwierające nowe przestrzenie do interpretacji twórczości genialnego rodzeństwa.

2 komentarze