Każdą książkę o minimalizmie czytam z przyjemnością i ciekawością, bo z każdej (nawet z najbardziej płochego poradnika) można się czegoś dowiedzieć. Z tą propozycją wiązałam bardzo duże nadzieje, gdyż już od jakiegoś czasu śledziłam na YouTubie poczynania pana Sasaki, człowieka, który ma tak mało, że to innych aż szokuje. Być może ze względu na to, że już do wielu lat interesuję się minimalizmem i wprowadzam go czynnie w życie, książka ta nie zrobiła na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia. Zauważyłam, że autor się powtarza i serwuje nam często banały. Przyznam też, że denerwowały mnie jego dociekania natury psychologicznej czy filozoficznej, które spokojnie mieści na połowie strony. Myślę sobie jednak, że dla kogoś, kto nigdy nie słyszał o minimalizmie, dla jakiegoś nieszczęśliwego maksymalisty, którego ilość spraw i rzeczy w życiu przytłacza, ten poradnik może być rewelacyjnym początkiem i inspiracją do radykalnych zmian.
Marie Kondo, Steve Jobs i Tyler Durden
Na tych i innych znany bądź mniej znanych pionierów minimalizmu powołuje się nasz autor bardzo często i ogromnie mi się to podoba, bo prawie się nie zdarza by postać taka jak Tyler Durden z Fight Clubu była cytowana obok całkiem poważnych autorytetów w stylu mistrzów medytacji zen. Chwytliwy cytat to zawsze dobry początek :)
Ta książka składa się jakby z dwóch rodzajów wypowiedzi: jedna to osobista historia trzydziestopięcioletniego Japończyka, redaktora w tokijskim wydawnictwie, który pewnego dnia postanowił zrobić w swoim życiu duchowym i materialnym generalne porządki, a druga to konkretne porady, co do tego jak możemy sami stać się minimalistami i odnaleźć szczęście w posiadaniu mniejszej ilości rzeczy (55 porad, które pomogą wam pożegnać się ze swoimi rzeczami, 15 kolejnych porad na następny etap waszej minimalistycznej przygody, 12 zmian, które zaszły w moim życiu, odkąd pożegnałem się ze swoimi rzeczami). Jest bardzo krótko i treściwie, jak przystało na prawdziwego minimalistę.
O pożytkach ze zminimalizowanego życia pisałam wiele razy w licznych wpisach, więc nie będę się nad tym zanadto rozwodzić. W skrócie chodzi o to, że kupując mniej i jednocześnie odgruzowując z rzeczy naszą przestrzeń życiową, zaczynamy bardziej stawiać na jakość, nie na ilość, oszczędzamy pieniądze i czas, jesteśmy bardziej zorganizowani i skupieni na tym, co w życiu ważne i potrzebne. Pod tym względem pan Fumio Sasaki nie różni się od innych minimalistów.
Mnie osobiście zainteresowała bardziej jego własna historia. Bardzo ciekawie mówi autor o tym jak wyglądało jego życie przed i po minimalizacji. Przed był marazm i mgła w głowie, kompleksy i zazdrość o to, co mają inni, kłopoty osobiste i depresja. Mieszkanie tokijczyka było zawalone książkami, płytami, sprzętami i ubraniami, a sprzątanie tej przestrzeni wydawało się jej właścicielowi niepotrzebną mordęgą. Po przejściu z maksymalizmu na minimalizm, sprzedaniu, oddaniu i wyrzuceniu sporej porcji swego dobytku, Sasaki mógł przenieść się do mniejszego mieszkania (mieszka na 20 metrach!), w którym utrzymuje wzorowy porządek. Bardzo przyjemnie czytało mi się o tym, jak nagle zyskał finansową wolność i mnóstwo czasu na swoje pasje. Autor daje też świadectwo tego, jak minimalizm zmienia człowiek psychicznie i to na wielu poziomach, będąc początkiem nawet poważnego duchowego oświecenia. A myślałby kto, że chodzi tylko o białe ściany i pustą przestrzeń w salonie.
Męskim okiem
Choć nie są to żadne rewelacje, nowe, przełomowe idee, to cieszę się, że przeczytałam tę książkę. Jej poprzedniczką w mojej biblioteczce był poradnik Sztuka prostoty autorstwa Dominique Loreau, która także opierała się na japońskim minimalizmie. Loreau i jej pomysły na to, jak pozbyć się nie tylko nadmiaru rzeczy, ale także negatywnych ludzi, emocji a nawet kilogramów, miała na mnie ogromny wpływ i pomogła wprowadzić w życie tak radykalne zmiany jak rezygnacja z pracy czy przeprowadzka do nowego miasta. Fumio Sasaki, który do autorki Sztuki prostoty także się odnosi (wspomina, że mieszka ona jeszcze lepiej, bo na 12 metrach), nie jest dla mnie aż tak inspirujący, ale patrzę na jego tekst jak na aktualizację dodaną do tego, co już wcześniej wiedziałam. W dodatku to, że jest to poradnik napisany przez mężczyznę, a nie przez kobietę, nadaje mu nieco inny charakter. Mniej jest o doborze strojów, dbaniu o siebie czy gotowaniu, a więcej o praktycznych, „męskich” sprawach, takich jak organizacja pracy, przydatna elektronika czy przechowywanie danych.
Jest w tej książce także sporo rzeczy, które mogą się nie spodobać, zwłaszcza nieminimalistycznym krytykom. Trzydziestopięcioletni kawaler, żyjący w niemal pustym malutkim mieszkaniu może się spotkać z falą krytyki choćby ze względu na to, że wszelkie spotkania towarzyskie organizuje poza domem (z powodu braku naczyń) czym nie zachęca do nawiązywania bliższych relacji. Słabe szanse na zrozumienie jego wizji mają także osoby mające duże rodziny, dla których ten model może być zbyt ekstremalny. Jako minimalistka, nastawiona przede wszystkim na minimalizm finansowy (taką sobie wybrałam odmianę z mnóstwa różnych możliwości minimalizowani się), a do tego osoba żyją w kraju, gdzie nie zarabia się najlepiej, z uśmiechem powątpiewania przyjmowałam szczegółowe wyliczenia finansowe pana Sasaki, który za mieszkanie płaci ponad 2000 zł i jego przekonanie, że ma tak małe wymagania, że zawsze znajdzie się choćby najprostsza praca, której będzie mógł się podjęć by utrzymać swój minimalistyczny żywot. Trudno tu brać z niego przykład pod tym względem, a przynajmniej trzeba się przy tym wykazać niebywałą wyobraźnią i zaradnością.
Postanowiłam jednak zostawić was z czymś pozytywnym. Autor Pożegnania z nadmiarem w wielu miejscach podaje swoje pomysły na to, czym jest minimalizm, ale mnie spodobała się szczególnie ta myśl, która może i was natchnie:
,,Minimalizm opiera się na założeniu, iż człowiekowi niczego nie brakuje. Marnuje on w ten sposób mniej czasu na pogoń za czymś, czego – jak mu się wydaje – jeszcze nie posiada”.
Zapraszam też do obejrzenia mojego filmu na ten sam temat.
U mnie też na czasie temat minimalizmu. Coś w tym jest, że mnogość wprowadza chaos, zbędny szum, który nie pozwala obrać konkretny i stanowczy kierunek. Nie jestem tylko pewna czy zachęciłaś mnie do tej konkretnej pozycji ;-)
Może ta konkretna książka nie jest akurat dla Ciebie, ale na rynku nie brakuje minimalistycznych poradników i myślę, że warto wybrać coś dla siebie. Może Mniej byłoby lepsze, albo Sztuka prostoty. Obie te książki dały mi przed laty wiele inspiracji.