Pomiń zawartość →

Kategoria: Książki

Joanna Sokolińska, Trzewiczki Matki Boskiej

Już na podstawie informacji hojnie rozmieszczonych na okładce, można się domyślać, że bohaterka pierwszej powieści Joanny Sokolińskiej będzie do niej bliźniaczo podobna. Osobiście bardzo mnie to ucieszyło, gdyż od dawna darzę dużą sympatią felietonistkę Wysokich Obcasów. Na kartach tego komicznego kryminału można odnaleźć wszystkie składniki jej specyficznego stylu, w którym przeważa oczywiście ogromne poczucie humoru i ironia. Tematyka bardzo wysokoobcasowa, czyli zmagania z życiem młodych Polaków, macierzyństwo, bezrobocie, hipsterstwo i duma z bycia warszawiakiem. Gdyby podano nam to na poważnie, byłoby zapewne nie do zniesienia w takiej ilości i połączeniu, ale na szczęście poczucie humoru Joanny Sokolińskiej sprawia, że cała fabuła jest bezpiecznie opatulona w grubą warstwę dystansu. No i jest coś, co osobiście lubię najbardziej, czyli szczypta demonicznej niesamowitości (tutaj w postaci trzech, niczym z Makbeta wyjętych, choć polskich, czarownic).

Komentarz

Marcin Wicha, Jak przestałem kochać design

Zwykle unikam książek poruszających temat szeroko pojętej polskiej brzydoty. Nie czytam złorzeczeń Szczerka ani Springera o wszechobecnej pastelozie i bilbordozie. Zwyczajnie wychodzę z założenia, że nikt mi nie musi mówić, że jest źle, bo mam oczy i sama widzę. W końcu mieszkam na szczecińskim Niebuszewie, czyli w miejscu, gdzie kolorowe bloczyska wyrastają spomiędzy stuletnich kamienic, chodniki to istny tor przeszkód, a rodowici mieszkańcy, jeśli w ogóle ubierają się w designerskie ubrania, to są to zazwyczaj fikuśne dresiki wyszperane w lumpeksie, koniecznie w zestawie z butami czarodziejami. Tutaj zamysł estetyczny sprowadza się do odnowienia elewacji kolejnego sklepu z alkoholem lub ustawienia na środku skrzyżowania kolorowych kubłów na śmieci. Co mi tam zatem taki wielkomiejski Wicha, wychowany przez architekta-estetę, będzie mówił, że designu nie kocha? Mimo silnej niechęci, tę książkę jednak przeczytałam, gdyż jej treść była tematem ostatniego spotkania naszego lokalnego Dyskusyjnego Klubu Książki. Muszę przyznać, że było warto, choć lektura lekka i zapewne zaraz z głowy wywietrzeje.

Komentarz

Mój minimalistyczny książkowy niezbędnik

Jestem minimalistką bardziej niż kimkolwiek innym, a wszystko zawdzięczam prawdopodobnie tym właśnie książkom. Kiepska ze mnie polonistka, słaba copywriterka, że o funkcji opiekunki zwierząt nie wspomnę (koty mają wiele zastrzeżeń), ale minimalistką staram się być perfekcyjną. To nie tylko styl życia, czy wystroju wnętrz, nie chodzi już nawet o oszczędności, a tym bardziej o komponowanie ubrań w stonowanej kolorystyce. Minimalizm w moim przypadku to prawdziwa mania, przejawiająca się na przykład w ciągłej (lecz przemyślanej) redukcji mebli i sprzętów kuchennych, w rzucaniu ciepłej posadki i przeprowadzce do innego miasta w celu redukcji wydatków i dojazdów, a nawet w obcinaniu włosów do minimum (mniej szamponu i czasu na pielęgnację). Jeśli interesuje was tematyka mego autorskiego radykalnego minimalizmu, dajcie znać w komentarzach, a teraz już przechodzę do bezpośrednich źródeł inspiracji, które mogą stać się początkiem waszej drogi do minimalizmu, a przynajmniej do bycia świadomym konsumentem.

2 komentarze

Karl Ove Knausgård, Moja walka. Księga 3

To już wykracza poza literaturę, to jest psychoterapia i to z gatunków tych, które uzależniają pacjenta na lata. W tym momencie, zaraz po zakończeniu lektury trzeciego tomu Mojej walki, jestem gotowa przyznać, że to najważniejsza książka w moim życiu i nie wiem co musiałoby się stać, żeby to zmienić. Knausgård dokonuje tu czegoś niesamowitego! Nie wiem jak odbierają to inni czytelnicy, ale mam nadzieję, że podobnie jak ja, a mianowicie, czytając o dzieciństwie norweskiego pisarza, jednocześnie snują równoległą, jednolitą i tak samo osobistą narrację na temat siebie samych z czasów podstawówki. Sami stajemy się przez to pisarzami, choć zapewne mało kto z milionowej rzeszy wielbicieli tej książki, byłby w stanie aż tak emocjonująco, szczerze i oryginalnie wypowiedzieć się na własny temat.

Komentarz

Przemysław Skokowski, Autostopem przez Atlantyk i Amerykę Południową

Autor książki jest znanym blogerem podróżniczym, a jego poprzednia publikacja, Autostopem przez życie do dziś pozostaje pozycją obowiązkową wszystkich czytelników kochających podróże. Jak z samego tytułu nie trudno wywnioskować, tegoroczna książka opowiada o podróży do Ameryki Południowej i ja osobiście tylko to zarejestrowałam zaczynając lekturę. Dopiero w trakcie czytania dotarło do mnie, że chodzi przecież o autostop (a w pewnych fragmentach i jachtostop), czyli próbę odbycia bardzo drogiej i w mniemaniu niektórych, wręcz ekskluzywnej podróży, szybko i jak najniższym kosztem. To mnie naprawdę zaintrygowało, podobnie jak to, że podczas czytania można jednocześnie (dzięki kodom QR pod tytułami niektórych rozdziałów) obejrzeć filmy z fragmentów siedmiomiesięcznej wyprawy Przemka Skokowskiego.

Komentarz

Eric-Emmanuel Schmitt, Sekta egoistów

Schmitt jest bardzo płodnym i szalenie popularnym w Polsce pisarzem, ale dopiero teraz (dzięki wydawnictwu Znak) mamy okazje zapoznać się z jego fabularnym debiutem z 1994 roku. Sekta egoistów to skromna objętościowo, ale ogromna w treści i ciężarze zadawanych pytań, opowieść o pewnej obsesji. To uroczy bibelocik, elegancka i intrygująca zagadka, eklektyczny cudak, który wpędzi wielu czytelników we frustracje i zdumienie, ale wielu też (myślę, że w tej grupie znajdą się głównie filolodzy i historycy filozofii) odbiorców nostalgicznie rozczuli i przejmie. Jeśli o mnie chodzi to zapewne jeszcze wiele razy powrócę do tej lektury, która wywarła na mnie znacznie większe wrażenie niż na przykład kultowe w pewnych kręgach Małe zbrodnie małżeńskie czy Oskar i Pani Róża.

3 komentarze

Leszek Herman, Sedinum. Wiadomość z podziemi

Znany szczeciński architekt wydał właśnie swoją pierwszą powieść, która już jest porównywana do twórczości Dana Browna. Po lekturze tych pasjonujących ośmiuset stron stwierdzam, że porównanie to jest jak najbardziej słuszne (w kilku miejscach autor światowych bestsellerów jest wprost przywoływany) i nie ma w tym absolutnie niczego złego. Osobiście bardzo cenię powieści Browna, który zapewnia nam od lat godziwą rozrywkę, a jednocześnie daje nam bezcenne lekcje na temat historii i sztuki najpiękniejszych europejskich miast. Teraz Herman robi to samo dla Szczecina i mogę się założyć, że już niedługo w tym mieście wszyscy będą znać Sedinum na wyrywki, w szkołach i na uczelniach będą specjalne bloki tematyczne na temat poszczególnych wątków powieści, a grubiutki tom ze specyficzną okładką stanie się najbardziej znaną zachodniopomorską pamiątką, bez której wycieczka po regionie nie będzie się liczyć. I pomyśleć, że do niedawna mogliśmy tylko zazdrościć Wrocławiowi promocji jaką zapewniał mu Marek Krajewski.

11 komentarzy

Michał Witkowski, Fynf und cfancyś

O ile Lubiewo było Michała Witkowskiego wielką pochwałą polskości (i to tej bezpowrotnie utraconej, o nostalgicznym zapaszku PRL), o tyle jego nowa książka jest już zwrotem w kierunku „zachodniości”, tego magicznego świata za zachodnią granicą, który w początku lat dziewięćdziesiątych stał się dla nas niebezpiecznie dostępny. Baśniowe cudowności i bogactwa prezentowane są tu przez pryzmat bardzo specyficznej profesji, męskiej prostytucji, co niektórych może szokować, jednak zapewniam, że nawet jeśli kogoś nie interesuje i nie bawi homoseksualny seks w najróżniejszych wydaniach, powinien się z powieścią Witkowskiego zapoznać. Znajdziecie tu bardzo gorzką diagnozę naszej ówczesnej, ale i obecnej, sytuacji ekonomiczno-kulturalnej w makro i mikro skali.

Skomentuj

Przemysław Wilczyński, Malarz obłędu

Ostatnio pisałam o kryminałach, których akcja rozgrywała się w Paryżu, w pobliżu Sztokholmu i na wykopaliskach archeologicznych w Troi. Teraz przyszedł czas na coś co dzieje się tu i teraz. Bardzo podoba mi się nowy trend pisania polskich kryminałów, których bohaterami (obok ludzi) nie są duże metropolie, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław, ale nieco mniejsze miejscowości. Przedmiotem mojego zainteresowania stał się mało znany jeszcze kryminał pt. Malarz obłędu. Jego akcja toczy się w Raciborzu, mieście, którego do niedawna nie umiałabym nawet wskazać na mapie, ale teraz już wiem gdzie się znajduję i by go unikać za wszelką cenę, bo tam gwałcą i mordują:) Żartuję oczywiście, bo to w końcu tylko fikcja, choć przyznam, że bardzo sugestywna i niepokojąca.

Skomentuj

Viveca Sten, Tej nocy umrzesz

Lektura tej książki zbiegła się szczęśliwie z moimi poszukiwaniami mrocznych kryminałów, ale nieco innych niż klasyczne. Nie ukrywam, że nie jestem fanką typowych skandynawskich powieści, w których akcja jest tak schematyczna i tak rozwleczona, a do tego atmosfera tak dołująca, że po skończeniu książki ma się ochotę wybrać na długą i dogłębną psychoterapię. Najgorsze co może się przytrafić w przypadku kryminału, to gdy ma on zbyt dużo wątków pobocznych, a autor nie potrafi selekcjonować szczegółów i faktów, a do tego jest nudno. Na szczęście, nic z tego nie odnosi się do Tej nocy umrzesz.

Komentarz