Lektura tej książki zbiegła się szczęśliwie z moimi poszukiwaniami mrocznych kryminałów, ale nieco innych niż klasyczne. Nie ukrywam, że nie jestem fanką typowych skandynawskich powieści, w których akcja jest tak schematyczna i tak rozwleczona, a do tego atmosfera tak dołująca, że po skończeniu książki ma się ochotę wybrać na długą i dogłębną psychoterapię. Najgorsze co może się przytrafić w przypadku kryminału, to gdy ma on zbyt dużo wątków pobocznych, a autor nie potrafi selekcjonować szczegółów i faktów, a do tego jest nudno. Na szczęście, nic z tego nie odnosi się do Tej nocy umrzesz.
Śmierć smutnych komandosów
Najnowsza powieść Viveki Sten to czwarta część cyklu Morderstwa w Sandhamm. Książki (wydawane w Czarnej Serii Czarnej Owcy) łączy postać komisarza Thomasa Andreassona, czterdziestoletniego sztokholmskiego policjanta. Na szczęście nie trzeba znać poprzednich części, by mieć radość z czytania tej, gdyż autorka sprawnie wprowadza nas w sytuację. Thomas powrócił właśnie do służby po dłuższej nieobecności. Wiemy, że w nieodległej przeszłości niemal się nie utopił (na skutek czego brak mu palców u stopy przez odmrożenia) i zmarła mu trzymiesięczna córeczka (przez co miał problemy małżeńskie i nie pozbierał się jeszcze do końca). Tylko tyle wiadomości jest nam potrzebnych by z powodzeniem śledzić akcję, która rozpoczyna się tajemniczą śmiercią studenta psychologii, Marcusa Nielsena. Ktoś upozorował jego samobójstwo, wieszając go pod sufitem w mieszkaniu studenckim. Jest też list pożegnalny, który zupełnie nie pasuje do kontekstu. Zaraz po znalezieniu zwłok i rozpoczęciu śledztwa, Thomas dowiaduje się o kolejnych tajemniczych zgonach. Z niewiadomych przyczyn giną mężczyźni, z którymi Marcus przeprowadzał rozmowy do swojej pracy z psychologii. Tematem pracy miały być procesy zachodzące w grupie, a materiału badawczego dostarczały wspomnienia mężczyzn, którzy w latach siedemdziesiątych należeli do elitarnej jednostki piechoty morskiej. W toku śledztwa wychodzą na jaw coraz bardziej zdumiewające (a co gorsza pokrywające się z prawdą, o czym zaświadcza autorka w posłowiu) szczegóły na temat charakteru szkoleń wojskowych, jakim byli poddawani szwedzcy komandosi w latach 70-tych.
Kryminał, który nie nudzi
Jestem pod dużym wrażeniem tego, w jaki sposób Sten nadała swej opowieści emocjonujące tempo. Zamiast smętnych dłużyzn opisujących skandynawski krajobraz, czy wewnętrzne rozdarcie bohaterów analizowane przez trzydzieści stron, dostajemy fabułę opartą na żywych i rzeczowych dialogach Szwedów z krwi i kości. Dodatkowym urozmaiceniem jest wprowadzenie równoległej do przygód komisarza Andreassona, narracji na temat życia jego przyjaciółki Nory, próbującej pozbierać się po trudnym rozstaniu z mężem. To dobra przeciwwaga dla wątku tajemniczych, wyrafinowanych i okrutnych zbrodni.
Jestem też pewna, że wielu czytelników będzie żywo zaciekawionych fragmentami dziennika z 1977, napisanego przez jednego z młodych kadetów, biorących udział w pamiętnym szkoleniu piechoty morskiej, które zaważyło na przyszłości jego uczestników. Te fragmenty to świetny materiał na prawdziwie męskie kino akcji. Chętnie obejrzałabym taki film.
Mnie osobiście najbardziej przypadły do gustu wątki obyczajowe. Podoba mi się to, że bohaterowie nie są tylko policjantami czy prawnikami, ale też mają swoje rodziny i prywatne sprawy. Dlatego wcześniej napisałam, że kilka szczegółów z przeszłości Thomasa wystarczy by go zrozumieć i móc śledzić akcję. W przypadku większości współczesnych kryminałów to raczej nie byłoby możliwe, gdyż są oni zazwyczaj alkoholizującymi się wrakami ludzkimi po ciężkich przejściach i/lub błyskotliwymi geniuszami o szalenie złożonej psychice. Na ich tle postaci z Tej nocy umrzesz to szokująco normalni ludzie, których można zrozumieć i polubić. Może gdybym częściej miała do czynienia z takimi bohaterami, też by mi się nudzili, ale tak stanowią naprawdę miłą odmianę w lekturze.
No i są jeszcze oczywiście bardzo interesujące wątki obyczajowe. Muszę przyznać, że z dużą ciekawością (czymś w rodzaju sąsiedzkiego wścibstwa) czytałam o szczegółach rozwodowych Nory, o drobnych złośliwościach i macierzyńskich radościach, a także o małżeńskich relacjach Thomasa i Pernilli. Naprawdę ich polubiłam i z przyjemnością sięgnę po pozostałe tomy z tego cyklu. Zrobię to także z zazdrości, jaką czuję do mieszkańców Sztokholmu. Ich realia życia wydają mi się wręcz egzotyczne i naprawdę mnie fascynują. Wszyscy, włącznie z samotną matką i szeregowym policjantem, mają mieszkania w stolicy i domki letniskowe nad morzem! Szczęściarze! Choć z jednej strony nie chciałabym mieszkać w kraju, w którym ludzie są tak zdystansowani i surowi (jeśli wierzyć ich portretom autorstwa Sten), to jednak dla tak wysokich standardów ekonomicznych i widoków na klify i wzburzony Bałtyk, mogłabym się przemóc:).
Zdecydowanie przekonałaś mnie do przeczytania nie tylko tej powieści, ale i innych spod pióra autora. ;)
Pozdrawiam! ;)