Pomiń zawartość →

Tag: Warszawa

Ślepnąc od świateł

Zdecydowanie jest to ważne wydarzenie w polskiej telewizji, w której nie często pojawiają się seriale o niemal amerykańskiej jakości, w dodatku w większości ze znakomitą obsadą. Do tego ta produkcja oparta jest na książce ulubionego autora mojego pokolenia, Jakuba Żulczyka, będącą doskonałym komentarzem do tego, co się obecnie dzieje w naszym pięknym kraju. W ogóle uważam, że Żulczyk znakomicie czuje polskość i mimo tego, że jego książki coraz mniej mi się podobają, zawsze będę im dawała szansę, choćby ze względu na język. Warto zasiąść do oglądania także w sytuacji gdy mamy żyłkę detektywa i lubimy się doszukiwać w ekranowych bohaterach portretów autentycznych postaci, co w tym przypadku wcale nie jest trudne, a za to bardzo satysfakcjonujące.

4 komentarze

Jakub Żulczyk, Wzgórze psów

Do twórczości Jakuba Żulczyka mam bardzo szczególny stosunek, gdyż jako jego równolatka uważam, że wyjątkowo trafnie udaje mu się oddać właściwe naszemu pokoleniu spojrzenie na świat. Choć z bohaterami jego książek nie mam nic wspólnego (może poza pochodzeniem właśnie z takiego miasteczka jak opisany we Wzgórzu psów Zybork) to jednak z każdej strony tych powieści emanuje prawda o dorastaniu w latach 90-tych i słodko-gorzka tęsknota za tymi kiczowatymi czasami i żenującymi zachowaniami naszych lat młodzieńczych. Nie trzeba pić, palić czy się narkotyzować, by tak jak nasi przewodnicy po tych literackich światach dostrzegać brud i zgniliznę otaczającej nas rzeczywistości i cieszę się, że powstają książki takie jak ta, które dokumentują ten stan rzeczy. Przyznam się może jeszcze na wstępie, że, podobnie jak wielu wiernych (choć nie bezkrytycznych) czytelników Żulczyka, w każdej jego następnej książce szukam śladów Radia Armageddon, mając równocześnie świadomość, że do tego czytelniczego trzęsienia ziemi nie ma powrotu. Niezmiennie jednak lekturom towarzyszy podobne jak przed laty wrażenie, że autor chce widzieć rzeczywistość taką, jaka jest i jest ze swoimi czytelnikami bardzo szczery w jej opisywaniu. Nigdzie indziej nie spotkałam się z podobną szczerością, choć mam już spore czytelnicze doświadczenie, i co więcej, doceniają ją też bardzo młodzi czytelnicy, a ich, jak wiadomo najtrudniej wywieźć w pole.

Skomentuj

Diane Ackerman, Azyl (audiobook czytany przez Ewę Abart)

 

Przygotowując się do obejrzenia filmowej adaptacji, postanowiłam najpierw zapoznać się z oryginałem, a że czasu u mnie jak zwykle za mało, postawiłam na audiobooka, co i wam polecam. Dzięki tej dźwiękowej przygodzie poznałam niezwykłych ludzi, dających w najtrudniejszych wojennych czasach świadectwo miłości nie tylko do swoich bliźnich, ale i zwierząt, które były pod ich opieką. Każdy, kto kocha wszystko co ma sierść, łuski czy pióra, będzie pełen podziwu dla heroicznych zmagań państwa Żabińskich, opiekujących się warszawskim zoo, którzy nie porzucili swoich obowiązków, a tylko je nieco poszerzyli, biorąc pod swoje skrzydła także kilkudziesięciu ukrywających się przed Niemcami ludzi. Po raz kolejny okazuje się, że dobro znosi wszelkie granice między gatunkami, a każde życie warte jest ocalenia.

Skomentuj

Magdalena Grzebałkowska, Beksińscy. Portret podwójny (audiobook czytany przez Jacka Rozenka)

Zaczęłam słuchać tego audiobooka niedługo po obejrzeniu filmu Ostatnia rodzina, a skończyłam dopiero teraz. Nie dość, że jest to rzecz bardzo obszerna, to jeszcze tak bogata w treść, że nie można tego zwyczajnie odsłuchać, a trzeba się podelektować, sporo wynotować do późniejszego przestudiowania, czasem także posłuchać tego samego fragmentu jeszcze raz i jeszcze. Taki to audiobook!

Komentarz

Grzegorz Kalinowski, Śmierć frajerom

Autor dokonuje na kartach tej powieści rzeczy niezwykłych, gdyż udaje mu się wskrzesić przedwojenną Warszawę tak realistycznie, że podczas lektury czytelnik może mieć wrażenie, iż ogląda to wszystko na własne oczy. Szczególnie podoba mi się to, że nie poznajemy życia wyższych sfer czy bogatych przedsiębiorców, ale, podobnie jak u Marka Krajewskiego, schodzimy na sam dół drabiny społecznej, do świata drobnych złodziejaszków, lipkarzy, doliniarzy i kasiarzy. Prawdę mówiąc czytało mi się to znacznie lepiej niż ostatnie wyczyny Mocka lub Popielskiego, gdyż po bezpowrotnie utraconym świcie oprowadza nas nie zadufany w sobie, wszechstronnie wykształcony, antypatyczny elegant, ale prosty chłopak z Woli, niejaki Heniek Wcisło.

3 komentarze

Idealny prezent świąteczny dla mamy – Anna Ficner-Ogonowska, Czas pokaże

Chciałabym móc napisać, że Alibi na szczęście nie było najlepszym prezentem, jaki moja mama dostała do tej pory, ale niestety nie mogę. Wbrew moim licznym sugestiom i zniechęceniom, dotyczącym wątpliwej jakości tej literatury, mama była książką zachwycona, podobnie jak dwoma kontynuacjami. Dodam, że nie jest ona osobą, która zwykła okazywać radość z czegokolwiek, a do książek jeszcze do niedawna miała bardzo niechętny stosunek. No, ale Anna Ficer-Ogonowska wszystko zmieniła. Mama do dziś wszystkie inne dzieła (przytulaśna, tzw. kobieca literatura) porównuje do Alibi na szczęście, a święta, podczas których odpłynęła w świat cukierkowego romansu, wspomina z rozrzewnieniem. Właśnie dlatego tegoroczny hit autorki, Czas pokaże, znajdzie się pod naszą choinką. Jeśli tak jak ja, chcecie sprawić przyjemność swoim mamom, to schowajcie dobry gust do kieszeni, spróbujcie się przemóc i zakupcie po egzemplarzu (widziałam, że są nawet takie fikuśne zestawy z kubeczkiem; wiadomo, dobra książka plus smaczna herbatka to jest to; dosłownie Szczęście w cichą noc).

Skomentuj

Joanna Sokolińska, Trzewiczki Matki Boskiej

Już na podstawie informacji hojnie rozmieszczonych na okładce, można się domyślać, że bohaterka pierwszej powieści Joanny Sokolińskiej będzie do niej bliźniaczo podobna. Osobiście bardzo mnie to ucieszyło, gdyż od dawna darzę dużą sympatią felietonistkę Wysokich Obcasów. Na kartach tego komicznego kryminału można odnaleźć wszystkie składniki jej specyficznego stylu, w którym przeważa oczywiście ogromne poczucie humoru i ironia. Tematyka bardzo wysokoobcasowa, czyli zmagania z życiem młodych Polaków, macierzyństwo, bezrobocie, hipsterstwo i duma z bycia warszawiakiem. Gdyby podano nam to na poważnie, byłoby zapewne nie do zniesienia w takiej ilości i połączeniu, ale na szczęście poczucie humoru Joanny Sokolińskiej sprawia, że cała fabuła jest bezpiecznie opatulona w grubą warstwę dystansu. No i jest coś, co osobiście lubię najbardziej, czyli szczypta demonicznej niesamowitości (tutaj w postaci trzech, niczym z Makbeta wyjętych, choć polskich, czarownic).

Komentarz

Marcin Wicha, Jak przestałem kochać design

Zwykle unikam książek poruszających temat szeroko pojętej polskiej brzydoty. Nie czytam złorzeczeń Szczerka ani Springera o wszechobecnej pastelozie i bilbordozie. Zwyczajnie wychodzę z założenia, że nikt mi nie musi mówić, że jest źle, bo mam oczy i sama widzę. W końcu mieszkam na szczecińskim Niebuszewie, czyli w miejscu, gdzie kolorowe bloczyska wyrastają spomiędzy stuletnich kamienic, chodniki to istny tor przeszkód, a rodowici mieszkańcy, jeśli w ogóle ubierają się w designerskie ubrania, to są to zazwyczaj fikuśne dresiki wyszperane w lumpeksie, koniecznie w zestawie z butami czarodziejami. Tutaj zamysł estetyczny sprowadza się do odnowienia elewacji kolejnego sklepu z alkoholem lub ustawienia na środku skrzyżowania kolorowych kubłów na śmieci. Co mi tam zatem taki wielkomiejski Wicha, wychowany przez architekta-estetę, będzie mówił, że designu nie kocha? Mimo silnej niechęci, tę książkę jednak przeczytałam, gdyż jej treść była tematem ostatniego spotkania naszego lokalnego Dyskusyjnego Klubu Książki. Muszę przyznać, że było warto, choć lektura lekka i zapewne zaraz z głowy wywietrzeje.

Komentarz