Pomiń zawartość →

Informacja zwrotna

Zasiadłam, obejrzałam, a po kilku dniach nie mogłam sobie nawet przypomnieć, co żem ja widziała na tym Netfliksie. Majaczyła mi w pamięci mętnie postać Arkadiusza Jakubika, no to wchodzę na Filmweb, a tam same zachwyty. Ludzie lepszego polskiego serialu nie widzieli, lepszego aktorstwa i w ogóle ta historia zmieniła ich życie. Poważnie?

Polskie sprawy

Fabuła niby jest prosta i całkiem znajoma. Marcin Kania (Arkadiusz Jakubik) to uczestniczący w terapii alkoholik, ciągle komunikujący się z widzami z offu. W jednym z pierwszych zdań, jakie do nas wypowiada, mówi, że alkoholik to kłamca, po czym nawija jakąś niesamowitą historię, licząc chyba na to, że jednak uwierzymy i rzeczywiście, wierzymy. Nawet po przeczytaniu powieści Jakuba Żulczyka, znając zakończenie, ma się nadzieję, że Kania to szczery chłop, bo taki biedny i tak mu dobrze z oczu patrzy. Nasz bohater rozprawia szeroko o naturze swego nałogu, ale także o swojej rockowej przeszłości i muzycznym hicie, dzięki któremu może sobie teraz żyć bogato i luksusowo (jak na polskie standardy).
Mimo zapewnień o sukcesie terapii i pokaźnej sumie na koncie, Kani nie ma czego zazdrościć. Ktoś porwał mu syna, a wszelkie próby dowiedzenia się prawdy, kończą się dla zrozpaczonego ojca tragicznie. Wyleniały rockman odbija się jak od ściany od ciągle tych samych osób, z którymi omawia szczegóły ostatniego spotkania z synem. Z uporem maniaka drąży wątek, a dotarcie do prawdy uniemożliwia mu nałóg, bowiem podczas ostatniego widzenia z Piotrem był tak pijany, że niewiele pamięta. Cała akcja Feedbacku to przypominanie sobie wraz z Kanią tych ostatnich minut.


Równolegle śledzimy wątek kamieniczny, powiązany bezpośrednio ze zniknięciem Piotra. Okazuje się, że zarówno nasz alkoholik, wraz z nim cała jego rodzina, a także wszyscy zamożni ludzie, jakich znają, czerpią fundusze bezpośrednio z ludzkiej krzywdy, czyli z nielegalnego i okrutnego wywłaszczania starych kamienic.

Podejrzewam, że wielki sukces serialu to efekt wyboru właśnie tych dwóch tematów, czyli alkoholizmu i nieruchomości, przy czym ten drugi zdaje się obecnie bardziej obchodzić Polaków. Z alkoholizmem w kinie, na ekranach telewizorów, na kartach powieści, a przede wszystkim w codziennym życiu, jesteśmy w końcu bardzo oswojeni. Prawie każdy ma alkoholika w rodzinie i jest to już tak znormalizowane, że nawet tego się alkoholizmem nie nazywa. Zwyczajnie, albo jesteś normalny chłop/babka, albo niepijący dziwoląg, co to pustym kieliszkiem stresuje rodzinę na świętach i stypach. Informacja zwrotna nie pokazuje w tej kwestii niczego nowego. No chyba, że ktoś naprawdę nigdy nie widział ojca wymiotującego na kacu, nie miał dziadka znikającego na kilka dni lub tygodni w pijackim ciągu, lub nie przydybał sąsiadki kupującej rano w żabce sterty małpek przed pracą. O tym, że alkoholik w rodzinie to ogromny stres, niszczący psychikę dzieci i wpędzający współmałżonka w depresję, że to katastrofa finansowa, że kłopoty z sąsiadami, pracą i prawem, też nie trzeba nikogo przekonywać. Za to, proszę państwa, nieruchomości… O jak nas to rusza! W czasach, gdy własne M staje się nieosiągalnym luksusem, gdy kolejny rządowy program rujnuje rynek, ludzie cisną się w mikrokawalerkach z patodeweloperki lub wracają do rodzinnych domów, bo ich nie stać na czynsz, pokazanie jak bogata warszawka pasie się na krzywdzie człowieka prostego, to dopiero sensacja. Ale cóż, w tym serialu to tylko wątek poboczny, choć całkiem istotny.

Paradoks ekranizacji Żulczyka

Gdyby ludzie tak nie kochali pisarstwa Żulczyka, a do tego nie ceniliby tak aktorstwa Jakubika, nie byłoby sukcesu Informacji zwrotnej. I wiem, że takich rzeczy nie kręci się dla przyjemności, że tematy ciężkie, mało rozrywkowe, ale czy to znaczy, że widz musi się tak męczyć. Mnie zmęczyło wsłuchiwanie się w potwornie zrealizowane, pociachane i niezborne dialogi. Zmęczyła mnie drewniana gra Jakuba Sierenberga i Nel Kaczmarek, a najbardziej zmęczył mnie chyba sam Jakubik, dziwnie intonujący każde słowo. I nie rozumiem zupełnie tych zachwytów, że niby „Nikt tak jak Jakubik nie zagra alkoholika”. Serio? A znacie jakiego polskiego aktora po pięćdziesiątce, który źle by zagrał alkoholika? No chyba tylko Artura Żmijewskiego nie widziałabym w tej roli.

W swoich powieściach Żulczyk potrafi opisać najcięższy temat tak, że jednocześnie jest to mocno ciekawe i rozrywkowe. Jako największa fanka przyznam, że czytam częściowo dla efektów humorystycznych (których w adaptacjach telewizyjnych już nie ma, albo wypadają bardzo sztucznie). Wielka moc autora Informacji zwrotnej polega na tym słodko-gorzkim podejściu, na zrozumieniu, że wszystko podszyte jest groteską, na tworzeniu długaśnych, barokowych zdań, tak prawdziwych i tak niepoprawnych, że czytając zatrzymujemy się co chwila z pytaniem „Czy on naprawdę to napisał?”.

I szczerze mam wiele sympatii do pana Jakubika, jak i dla całej obsady Feedbacku, ale pocieszny misio w bajeranckich koszulinach wszczynający burdy po pijaku, to nie jest występ godny mocnego pisarstwa Żulczyka. To są, proszę państwa Trudne sprawy i Paprochy życia.

Opublikowano w Seriale

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *