Doszła mnie wczoraj radosna wieść, że jeszcze w tym miesiącu będzie można zakupić wznowienie Obcej, które wyda Świat Książki, kończąc tym samym z niesamowitymi okazjami dla sprzedających poszczególne tomy sagi za stówkę na aukcjach internetowych. Teraz znowu każdy fan będzie mógł sobie pozwolić na zakup własnego egzemplarza (albo i wszystkich siedmiu tomów) nie rujnując się przy tym do cna. Czyż to nie wspaniale! Dawno nic mnie tak nie ucieszyło. Początkowo byłam do Obcej nastawiona dość sceptycznie, serial nie zachwycił mnie od razu, ale gdy zaczęłam czytać, zrozumiałam jak wielką radość może dać prawdziwym fanom twórczości Diany Gabaldon udana serialowa adaptacja jej powieści.
Odkąd skończyłam pierwszy tom, też jestem zapaloną miłośniczką tych fantastyczno-historycznyo-przygodowych romansów. Daję słowo, że nie zajmuję się całodobowym czytaniem Obcej tylko dlatego, że reszta życia poważnie na tym cierpi. Gdy przynoszę z biblioteki kolejny tom, nic już się nie liczy i niemal ślepnąc czytam po 200 stron dziennie. No i oczywiście jak miliony fanów na całym świecie, też odliczam dni do 4-tego kwietnia, kiedy to nastąpi telewizyjne wznowienie przygód Claire i Jamiego.
Uwięziona w bursztynie
Ten tom jest zdecydowanie najsłabiej oceniany przez czytelników, moim zdaniem niesłusznie. Jamie wraz z ciężarną Claire przenoszą się do Francji, dzięki czemu wciągamy się w świat dworskich intryg XVIII-wiecznego Paryża. Nasza rozczochrana chłopczyca przywdziewa suknie balowe z gorsetem i staje się prawdziwą damą, a jej mąż, niesforny rudasek, przeistacza się w królewskiego dworzanina. Intrygi, flirty i atmosfera wielkiego miasta sprawiają, że Uwięziona w bursztynie jest mniej dynamiczna niż Obca, ale za to jest wspaniałym hołdem oddanym XVIII-wiecznym powieściom francuskim. Chwila zwolnienia i odpoczynku przydaje się książkowym zakochanym do tego by wreszcie mogli się sobą nacieszyć. Jak przystało na tamte czasy i miejsce, oczekiwania czytelników co do natężenia erotycznych emocji, zostają z nawiązką zaspokojone. Nie wiem po co dziewczyny czytają Grey’a, skoro mogą zagłębiać się w coś takiego. Diana Gabaldon wykazuje się tu olbrzymim talentem do opisywania scen łóżkowych, a w dodatku zmienia typowo męską optykę powieści historycznych na kobiecy punkt widzenia. Jest tu naprawdę dużo gry wstępnej oraz momentami komicznych zachwytów nad męskim ciałem. Niepokojąco dużo miejsca poświecono w opisach tych harców włosom Jamiego i to nie tylko gęstej fali rudych loków na głowie, ale też innym kniejom i gąszczom. Byłoby to wszystko zupełnie niestrawne, gdyby nie było tak zabawne, napisane z dystansem i ironią. Gabaldon nie nadyma się tak ja E.L. James i to ratuje jej książki.
Uwięziona w bursztynie to także powieść, która zostanie w mojej pamięci ze względu na możliwość bliższego poznani Claire, która okazuje się całkiem zmyślną i inteligentną osóbką. Szczególnie urzekające są sceny, w których bohaterka może realizować swoje medyczne powołanie, na przykład pracując z siostrą Hildegardą w klasztornym szpitalu. To naprawdę pewna siebie, wyemancypowana kobieta, która (choć nie do końca poważna) jest dla mnie pewnego rodzaju wzorem. Wspaniałe są zwłaszcza jej myśli na temat natury zdrowia i choroby, te wszelkie medyczne rozważania. Odkąd przeczytałam tę powieść dużo myślę o jej teorii dziedziczenia odporności (oraz o potworach podróżujących przez dziury w czasie). Uwięziona w bursztynie, pomimo lekkiej formy, ma naprawdę duże walory edukacyjne. Poznajemy historię, medycynę, zwyczaje ludzi żyjących przed wiekami i to tak, że naprawdę dużo z tego zostaje w głowie. Im głębiej wchodzę w tę opowieść, tym więcej również walorów histryczno-literackich dostrzegam. Wszak nie tylko literatura wysoka, ale i ta pisana dla rozrywki, o kochankach, bandytach, ekscesach seksualnych i wielkich bitwach, składa się na nasze dziedzictwo kulturowe. Czytając Uwięzioną w bursztynie można sobie naprawdę wyrobić niezłe pojęcie o tym jak pisano o XVIII-wiecznym Paryżu oraz powstaniu szkockich górali. A że jest to mniej poważne, to cóż z tego? Osobiście te mniej poważne fragmenty uważam za najbardziej udane, szczególnie scenę, w której Jamie walczy z napastnikami przy użyciu wielkiego kabanosa (!). Czytając, warto także zwrócić uwagę na fantastycznie uchwyconą tematykę zwierzęcą. Z tej części dowiecie się m.in. jak widok kopulujących koni działa na ludzi, co to znaczy być zaciśniętym jak sowa oraz jak pies może zostać lekarzem.
Podróżniczka
Ramą fabularną tej części jest opowieść Claire, która po powrocie do przyszłości i odchowaniu córki, chce (już jako bardzo dojrzała kobieta) zapoznać swą latorośl z jej prawdziwym dziedzictwem. Piękna Brianna wraz z nowym towarzyszem, nie tylko pomaga matce zrzucić kamień z serca, ale także przenieść się znów w przeszłość, do swego ukochanego męża. Claire dokonuje tego niezwykłego czynu już drugi raz, a tego co zastanie w Szkocji z przeszłości nikt z czytelników się nie spodziewa. Jest akcja, niespodzianki, sensacje i zwyczajnie wszystko to, za co pokochaliśmy Gabaldon na samym początku. Jeśli przy poprzedniej części ktoś się wynudził, to to tomiszcze wynagrodzi mu to z nawiązką.
Dzięki podróżniczce jeszcze bardziej polubiłam głównych bohaterów, Jamiego za to, że przeżył siedem lat w jaskini (fantastyczne opisy jego warunków życie, aż chce się samemu spróbować), a Claire za jej praktyczne, minimalistyczne podejście do życia oraz za ambicję, która każe jej już po odchowaniu dziecka iść na studia medyczne i zostać lekarzem. Ta para to idealne postaci powieściowe.
Podróżniczka zadziwiła mnie szczególnie swoja metatekstualnością, wewnętrzną świadomością swojej budowy i natury. Są tu fantastyczne przemyślenia Jamiego, który ukrywając się w jaskini czyta wielkie powieści podróżnicze swego czasu, a potem dyskutuje z przyjacielem o tym, dlaczego prawdziwa powieść musi być długa i szczegółowa (tak najlepiej oddaje istotę prawdziwego życia). To tak jakby (a właściwie dokładnie tak) sama Gabaldon tłumaczyła czytelnikowi dlaczego jej dzieła są tak obszerne. Podoba mi się takie porozumienie ponad wersami. To pierwsza połowa powieści, a w drugiej Jamie i Claire przeżywają przygody jakby żywcem wyjęte z XVIII-wiecznych romansów przygodowych. Są podróże, wyprawa morska do Indii Zachodnich, łowcy niewolników, piraci i co tam komu jeszcze przychodzi do głowy. Normalnie szał tropików, choroba morska i medycyna, a to wszystko okraszone dzikim seksem już nie najmłodszych ludzi.
Zapewniam, że czytając niemal nie przestawałam się uśmiechać, a jedynym co może psuć beztroską radość lektury są rozważania o tym, ile jeszcze może znieść ciało Jamiego zanim się rozpadnie (ta jego kuloodporna czaszka) oraz czy tych podróży w czasie nie jest za wiele (bo nie tylko Claire jest podróżniczką). Nie do końca podobało mi się też niedbałe tłumaczenie, z którego raz wynika, że Claire ma 50, a raz że 60 lat, oraz że jej córka do najpiękniejszych nie należy. To jednak zapewne w nowym tłumaczeniu będzie starannie poprawione.
Jestem pewna, że wraz z kolejnymi odcinkami serialu Outlander oraz nowymi wznowieniami powieści, saga Obca Diany Gabaldon zyska rekordowo wielką rzeszę fanów, a Jamie Fraser, dzięki licznym rolom w jakie się wciela, fizycznej atrakcyjności i małżeńskiemu oddaniu, stanie się postacią kultową, współczesnym ideałem mężczyzny. Jestem też pewna, że czytelnicy płci męskiej mogą mieć to samo zdanie o uroczej Claire.
Komentarze