Pomiń zawartość →

Szilárd Borbély, Wykorzenieni

Po tej powieści bardzo trudno się pozbierać. Głowę rozsadza, szczęka opada, treść porażająca. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego, mocnego i szczerego. Nazwisko autora nic mi nie mówiło, a już miejsce i czas (Węgry, lata 50′ i 60′) są dla mnie zupełnie niezbadanym rewirem. Decyzję o przeczytaniu Wykorzenionych podjęłam pod wpływem informacji na okładce, mówiącej, że autor, niedługo po skończeniu książki, popełnił samobójstwo. Brzmi tragicznie, ale i intrygująco. Po skończeniu lektury i pozbieraniu się po tak gwałtownym czytelniczym doznaniu, zrozumiałam, że ktoś, kto miał w duszy podobną opowieść, nie mógł być w stanie dłużej spokojnie żyć. Jestem pewna, że każdy, kto przeczyta, także to jasno zrozumie.

Bieda, bicie i picie

Naszym przewodnikiem po tym niezwykłym świecie jest mały chłopiec mieszkający na węgierskiej wsi. Choć wojna przeszła tędy lata temu, w mieszkańcach tej ziemi nadal żywe są związane z nią wspomnienia, szczególnie tego, co spotkało istniejącą tu do niedawna wspólnotę żydowską. Nasz narrator ma starszą siostrę i malutkiego braciszka, matkę pracującą ponad ludzkie siły i ojca, który podobnie jak wszyscy mieszkający we wsi ojcowie, nie stroni od alkoholu i ma problemy ze znalezieniem stałej (czy też jakiejkolwiek) pracy. Mówiący do nas chłopiec, w miarę jak go poznajemy, okazuje się zupełnie wyjątkowym przewodnikiem po swoim małym świecie. Z jednej strony jest takim samym jak jego koledzy małym, biednym łobuziakiem, a z drugiej jednak widać, że wyraźnie odstaje od tej prymitywnej gromady. Nasz urwis ma obsesję na punkcie liczb, które dzielą się przez jeden i przez siebie, boi się nawet wzmianki o Żydach mieszkających kiedyś we wsi i cały czas jest przeraźliwie głodny. Bieda jego rodziny jest bardziej dojmująca niż jego rówieśników (choć bardzo trudno tu o stopniowanie skrajnego ubóstwa) gdyż wszyscy jego bliscy są w pewnym sensie wyklęci, odsunięci na margines społeczny bez możliwości powrotu do łask współmieszkańców. Największą tajemnicą tej książki jest to, dlaczego rodzina naszego małego przewodnika stała się kozłem ofiarnym dla swoich sąsiadów. Prawdy dowiadujemy się bardzo powoli i po kawałku. A to jeden z dziadków coś opowie o wojennej przeszłości, a to ciotka lub sąsiadka coś wspomni, w końcu sam chłopiec też ma swoje pomysły (strumień jego świadomości oddany jest w wyjątkowo oryginalny sposób). Wszystko wyjaśnia się na koniec, ale w międzyczasie trafimy na wiele mylnych tropów.

Tym, co mną najbardziej wstrząsnęło i w jakiś dziwny sposób zafascynowało w Wykorzenionych, jest sposób w jaki bezmiar okrucieństwa zalewający ten niewielki skrawek świata jest opisywany przez dziecko, patrzące na wszystko niewinnymi oczami. Chłopiec z założenia jest neutralnym obserwatorem, bo przecież, nie rozumiejąc jeszcze mechanizmów rządzących jego rzeczywistością, może jedynie opisywać neutralne, wydarzające się na co dzień fakty. Robi to jednak w zupełnie niezwykły sposób, bo zamiast złagodzonego obrazu rodzinnego domu i wsi, mamy surowy, zimny i do bólu naturalistyczny portret zbiorowy grupy ludzi rządzących się bezlitosnymi, pradawnymi prawami stada dzikusów.

Podstawową formą komunikacji tych ludzi jest przemoc, wszelkie formy prymitywnej przemocy, zamierzonej, niezamierzonej oraz tej niechcianej, a koniecznej. Tutaj mężczyźni biją się między sobą, ale przede wszystkim tłuką żony. Te z kolei, nie mając innego wyjścia, rozładowują gniew, niemoc i frustrację na dzieciach. Tym znów nie pozostaje nic innego jak bić się między sobą i krzywdzić zwierzęta.

Tak dobre, że bolało jak czytałam

Z jednej strony nie mogłam czytać spokojnie, z drugiej nie mogłam przestać, bo autor jest prawdziwym mistrzem i aż mnie z żalu ściska, że więcej już niczego nie napisze. Nikt przy zdrowych zmysłach i z bijącym sercem nie może chyba pozostać obojętny na krzywdy dziecka, które nie ma co jeść, jest napiętnowane przez sąsiadów, codziennie ogląda ból i pognębienie ukochanej matki, a przy tym nie widzi w tym niczego odbiegającego od normy, bo innego świata nie zna. Nie da się podczas lektury uniknąć też porównań do wielu współcześnie żyjących dzieci, które opływają w dostatki (w tym kontekście to znaczy, że mają ciepło, coś do jedzenia i miejsce do spania), a mimo tego są bardziej nieszczęśliwe od naszego narratora. Ten szkrab nie ma dziecięcych przywilejów, mieszka z całą rodzinną w jednoizbowej chatynce, a do tego ciężko pracuje fizycznie na roli, choć dopiero poszedł do szkoły i powinien zajmować się zabawą i nauką alfabetu. Spróbujcie nie rozgniewać się na system, na krzywdy dziejowe, na wykluczenie Innego, czytając o tym jak wiejski chłopiec opisuje śmierć braciszka lub jak marzy o chlebie. Podejmijcie humanitarne wyzwanie i spróbujcie sobie także wyobrazić jak to jest być taką matką, kobietą inteligentną i kochającą, która nie ma co dać dziecku do jedzenia i zachęca potomstwo do tego by poszło do lasu i coś sobie zdobyło. Ogromny talent Borbély’ego widać najlepiej w tych ciężkich momentach, w których udaje mu się po mistrzowsku ukazać swoje postaci bez popadania w tanią czułostkowość i bez manipulowania czytelnikiem za pomocą szantażu emocjonalnego. Prawie wszystkie książki mające dziecięcych bohaterów to robią, a on jest mistrzem czegoś wprost przeciwnego, czyli czystego, mocnego uderzenia w samo serce. Bez tanich sztuczek, mocno i na długo uszkodziła mnie ta literatura, ale życzyłabym sobie podobnych ran częściej, bo tu (zupełnie bez przesady teraz piszę) uwidacznia się czysta moc literatury niosącej prawdę najgłębszą o człowieku.

Znalazłam w tragicznie zmarłym węgierskim pisarzu bratnią duszą pewno też dlatego, że sama jestem po ciemnej stronie mocy, gdzieś w mrokach. Dla mnie to, co ukazuje Borbély, to najwierniejszy, najprawdziwszy obraz ludzkości. Ja też tak widzę ludzką gromadę, też tak jej prawa odczuwam, choć wolałabym by było inaczej.

Krzywda braci mniejszych

Jaki ma sens pochylanie się nad cierpieniem zwierząt, gdy dla porównania mamy w powieści opisy tylu dziecięcych cierpień? Po co pochylać się nad kotkiem, pieskiem, kurą czy prosiakiem opisanymi w historii z czasów, gdy nie było jeszcze animal studies, a mieszkańcom wsi nie śniło się nawet, że włochate i opierzone też czują? A jednak krzywda braci mniejszych poraziła mnie nie mniej niż dzieci. Pod tym względem autor jest bezlitosny i choć jestem osobą niewierzącą, to dosłownie modliłam się o to, by już przestał pisać o kolejnych aktach przemocy wobec zwierząt. Modliłam się bezskutecznie, nie oszczędził mi niczego. Bolało, ale ciesze się, że przez to przeszłam, bo w tym też jest prawda. O tym, co wioskowi sadyści mają w głowach najlepiej mówią całe pokolenia utopionych i zatłuczonych na śmierć kotów. O wrażliwości dzieci, chowających się w tym środowisku całą prawdę mówi opis naszego narratora stanu, w jakim są psy uwiązane całe życie na łańcuchach lub walczące ze sobą. O tym, jak otępiałe z głodu są zmysły matki, która stacza się ku całkowitemu zbydlęceniu (choć na początku trzyma dzielnie fason) świadczyć może jej stosunek do świń. Pominę już małe kaczki, ale zachęcam do lektury i naocznego przekonania się co z naszym poczciwym chłopcem jest nie w porządku, bo one też nie jest bez winy.

Bardzo trudno mi było wybrać fragment, który mogłabym tu zacytować, gdyż nie chciałabym nikogo szokować. W końcu wybrałam ten o karmieniu tuczników, zwyczajnie dlatego, że krew się tu nie leje.

„Mama jest ładna. Teraz ma dobry humor. Zawsze ma lepszy humor, kiedy karmi zwierzęta. Przygląda się, jak jedzą. Prosiaki tłoczą się, przepychają nad korytem. Mama uśmiecha się, schyla i drapie za uszami. Jedzta na zdrowie mówi. I prosiaki jedzą posłusznie, jakby ją rozumiały. Słuchają się jej. Kwiczą, chłepcą pomyje. Mama wie, że ubije je przed Gwiazdką. Do tej pory zdążą się utuczyć.”

Niby zwykłe słowa, a jednak zaraz potem chłopiec wyznaje, że gdy on z siostrą jedzą grzecznie, mama cieszy się tak samo, jak przy świniach.

Zachęcam do lektury Wykorzenionych każdego, kto nie boi się czytelniczych wyzwań. Borbély rozłoży was na łopatki, przemieli i porazi, a potem jeszcze poczujecie do niego najprawdziwszą wdzięczność.

 

Opublikowano w Książki

Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *