Kwiatożercy to powieść, w której można się zagubić, zatonąć, odpłynąć totalnie. To dość specyficzna opowieść, snuta w fascynująco osobliwy sposób, który nie każdemu czytelnikowi może odpowiadać, ale jestem pewna, że osoby, które szukają w literaturze czegoś egzotycznego, oryginalnego i poetyckiego, będą zachwycone. Przy okazji można poczytać o ważnych wydarzeniach z historii Węgier, ale chyba ważniejsze jest to, czego dowiadujemy się o naturze samej opowieści, jej złożonym charakterze, niż o historii. Gdybym miała porównać styl Darvasiego, do stylu któregoś z nielicznych dobrze mi znanych pisarzy, zdecydowanie mogłabym wskazać Brunona Schulza. Odnalazłam tu ten sam baśniowy klimat, bogactwo postaci i hipnotyczną frazę.
Centrum opowieści jest niezwykle piękna i interesująca młoda kobieta o imieniu Klara. Mieszka ona w dziewiętnastowiecznym węgierskim mieście Szeged, założonym nad rzeką Cisą. Żywot Klary, na którym skupia się pierwsza część powieści, to najbardziej wymagający fragment tego dzieła. Nie dajcie się jednak zniechęcić, z każdą stroną będzie coraz łatwiej. Klara ma ekscentrycznego ojca pijaka i gderliwą matkę, która szybko umiera. Po ojcu dziewczyna dziedziczy melancholijną naturę i głęboką intuicję do wyczuwania rzeczy będących trochę nie z tego świata, a raczej na granicy różnych światów (naprawdę dużo w tym poezji). Narracja niespiesznie się posuwa na przód, a my spokojnie poznajemy dziewiętnastowieczny Szeged i jego barwnych mieszkańców. Są wśród nich, oprócz Węgrów, wielu Żydów, Serbów, Cyganów i Niemców, a każdy z nich do puli swoich stereotypowych zachowań związanych z narodowością, dodaje szczyptę własnego szaleństwa. W przypadku Klary ta szczypta jest wyjątkowo pokaźna, a to że okazjonalnie posila się kwiatami, wzmaga jej dość osobliwe skłonności. Podobnie jest z jej mężem Imrem, który, tak się ładnie złożyło, jest profesorem botaniki, który całymi dniami chodzi po mieście rozsiewając nasiona i sadząc cebulki. Od tej dwójki zaczyna się pleść sieć niezwykłych międzyludzkich powiązań. Imre ma bowiem dwóch braci, rodzonego Petera (ciemny, potężny, włochaty i nieobliczalny dzikus) oraz Adama (bladego młodzieńca, będącego jakby cieniem samego siebie). Klara kocha wszystkich trzech, każdego nieco inaczej, choć w równie cielesny sposób. To, co dzieje się w jej domu i na ulicach Szegedu, nie ma nic wspólnego z konwencjonalnymi układami rodzinnymi czy towarzyskimi. Z każdym zdaniem czytelnik przenika głębiej do intymnego świata złożonych relacji, by dopiero na koniec, po opowiedzeniu przez narratora wszystkich dłuższych i krótszych historii (jest tu mnogość i zatrzęsienie wątków pobocznych), uzyskać pełną panoramę zdarzeń.
W Kwiatożercach urzekła mnie przede wszystkim złożona, wielowymiarowa forma dzieła. W zależności od naszych kompetencji czytelniczych, mamy dostęp do różnych warstw tej opowieści. Jednym spodoba się historia pięknej i skomplikowanej miłości, inni docenią natomiast bogactwo postaci czy odwołania do węgierskiego powstania przeciwko władzy cesarskiej. Czytelnicy szczególnie uprzywilejowani z pewnością dotrą także do urzekających niuansów poetyckich czy licznych odwołań do węgierskiego folkloru (cuda i baśniowe postaci takie jak Pan Robak, Pan Listek, Korzenna Pani, harfiarz traw oraz wiele innych magicznych zjawisk, obecne są tu praktycznie w każdy rozdziale). Zapewniam jednak, że nie trzeba być antropologiem kulturowym czy językoznawcą by mieć przyjemność z lektury. Te pachnące rzecznymi szuwarami i smakujące palinką, papryką i słodkimi likierami zdania przemawiają jakimś niesamowitym, uniwersalnym językiem do naszej podświadomości, a przynajmniej taki jest moje subiektywne czytelnicze odczucie.
Jak już wspomniałam, Darvsi nie wiedzie nas prostymi, łatwymi ścieżkami. Ta lektura wymaga ciągłej czujności i pracy, jaką każdy musi wykonać sam, odtwarzając w wyobraźni nie tylko wygląd i atmosferę dziewiętnastowiecznego węgierskiego miasta kupieckiego, ale też całą skomplikowaną chronologię zdarzeń. Na początku wiele spraw pozostaje niejasnych, ale praktycznie na każde zdarzenie z pierwszych rozdziałów zostanie rzucone inne światło w następnych częściach. Na poszczególne epizody możemy bowiem spojrzeć nie tylko oczami Klary, ale też jej męża, obu jego braci, a nawet pewnego cygańskiego króla, jego podopiecznych czy pewnego starego, lekko zbzikowanego, niemieckiego medyka. Bardzo podoba mi się taka fabuła, w której niby akcja się czasowo nie posuwa, a jednak co chwilę dowiadujemy się czegoś nowego. Z tego też względu trzeba być bardzo czujnym (podczas lektury miałam wrażenie, że to taka gra autora z odbiorcą), ponieważ musimy zręcznie wyłapywać miejsca niedookreślone, a potem szukać odpowiedzi na nasze wątpliwości (Kto jest ojcem dziecka? Kto kogo zabił?) na przykład w rozdziale oddalonym o 200 stron. To dopiero zabawa!
Kwiatożercy to lektura, którą z pewnością zapamiętam z dwóch powodów. Po pierwsze, dawno się tak przyjemnie nie ,,natrudziłam” czytając coś dla przyjemności. Po drugie, będę tę książkę wspominać i polecać znajomym, jako niezwykłą galerię postaci. W tej powieści świat bohaterów realistycznych i magicznych przenika się niczym w Weselu Wyspiańskiego, a w dodatku wcale nie tak łatwo jest oddzielić jednych od drugich, ponieważ każdy z nich zaopatrzony został przez autora w zadziwiająco spójną i złożoną osobowość. Choć zapewne większość czytelników darzy największą sympatię parę głównych bohaterów, czyli Klarę i Imrego, to mi osobiście najbardziej spodobał się mały, pokraczny cygański wieszcz imieniem Habred. Ten zadziwiający Prawdomówny urodził się już stary, a jego powołaniem, zdaniem cygańskiego króla, było opowiedzenie wielkiej historii wszystkich Cyganów. Habred od chwili narodzin obdarzony był umiejętnością mowy, jednak jedyne co był w stanie powiedzieć to ,,Dajcie pieniędzy”. Ale ileż on tą jedną frazą potrafił wyrazić! Choć do niego właśnie przywiązałam się najbardziej, inne postaci są nie mniej ciekawe. Obdarzeni osobliwie mrocznym poczuciem humoru, artystyczną intuicją i wyczuciem ducha czasów, to zdecydowanie bohaterowie, których warto poznać.
jestem zacgwycona ta racenzja, jutro zamowie ksiazke i oddam sie lekturze. Dzieki Tobie:) brawo.
Cudowna recenzja! Jestem w połowie książki i mam bardzo podobne odczucia!